Wiele się dzieje za tamtą górą. Rzecz o Łemkach

Ktoś mógłby zadać pytanie, po co pisać o mniejszościach narodowych, zawracać sobie głowę jakimiś Łemkami? Książka Antoniego Kroha Za tamtą górą. Wspomnienia łemkowskie daje wyraźną odpowiedź: obcy są lustrem, w którym Polacy mogą się sobie przyjrzeć i lepiej zrozumieć. I vice versa.

Z nazwiskiem Antoniego Kroha zetknąłem się po raz pierwszy pod koniec lat 90. podczas jednego z trekkingów po Karpatach Wschodnich. Z jego książką Sklep potrzeb kulturalnych nie rozstawała się pewna etnografka. Czytała ją z wielkim zainteresowaniem, równym tylko pasji poznawania wsi huculskich i przemierzania karpackich płajów. Jakoś nigdy nie sięgnąłem po tamtą, opisującą kulturę Podhalan rzecz, która do dziś cieszy się wielką popularnością nie tylko w środowisku ludoznawców. Tymczasem Antoni Kroh wydawał kolejne tytuły, po Sklepach… przyszły  O Szwejku i o nas; Wesołego alleluja, Polsko Ludowa!; Starorzecza i wreszcie  Za tamtą górą. Wspomnienia łemkowskie.

Jak najkrócej można by określić tę książkę? Została wychodzona, ale nie w takim sensie, jak w PRL, gdy za dobrymi tytułami, jak i szynką, trzeba było długo chodzić, by nabyć na własność, tylko w sensie poznawczym. Bo Antoni Kroh jako zawodowy etnograf najpierw sam poznawał  bliższe i dalsze miejsca w Beskidach Niskim i Sądeckim, spotykał się z ich mieszkańcami, zdobywał ich zaufanie, robił zdjęcia, i przede wszystkim konfrontował swoją „książkową” wiedzę  na temat rusińskich górali z rzeczywistymi ludźmi i ich losami. Jak każdy wędrowiec po Beskidzie Niskim, rozbijał swój nostalgiczny ogląd tej krainy romantycznych starych cmentarzy, opuszczonych cerkwi, przydrożnych krzyży i kapliczek o bardzo rzeczywistą łemkowska ranę. Bo gdy dla nas te tereny są obszarami turystycznych peregrynacji, dla Łemków obszarami wygnania z wsi rodzinnych podczas akcji Wisła, bardzo trudnych powrotów po 1956 roku, walki o zachowanie swojego dziedzictwa kulturowego i tożsamości narodowej (uważają się za osobny naród a nie grupę etnograficzną). Kroh umiejętnie, bez egzaltacji, zaznajamia czytelnika z łemkowską traumą.

W przypadku Antoniego Kroha należy mówić o pisarstwie najwyższej próby. Autor nie zanudza, tylko snuje żywą gawędę, w której jest miejsce i na zabawną anegdotę, i osobiste wspomnienia, i na historyczną refleksję, i na antropologiczny esej a nawet reportaż. Wielogłosowość, ale też fragmentaryczność narracji, jest zamierzona. „Innego” nie da się poznać za jednym razem, z turystycznym przewodnikiem w ręku, ująć go w naukową syntezę, trzeba go badać cierpliwie, na wiele sposobów, by nie narzucić własnego punktu widzenia, nie sprowadzić do ciekawostki. Pisarz etnograf bada Łemków choćby po to, by bardziej zrozumieć siebie samego, gdyż, jak wyznaje, ze strony ojca pochodzi ze spolonizowanych Niemców.

Miejscami lektura może być mało przyjemna dla polskiego czytelnika. Padają w niej przecież oskarżenia o niszczenie dziedzictwa Łemków przez podhalańskich górali. W latach 50. przybysze z Tatr wypasali w Beskidzie Niskim stada owiec, wpędzając je nawet do opuszczonych cerkwi; tam, gdzie się zatrzymywali, często przerabiali wschodnie krzyże na łacińskie. Autor nie znajduje wytłumaczenia dla postępowania „naszych” górali , mimo że dzieciństwo spędził w Bukowinie Tatrzańskiej. Ale Za tamtą górą może nie do końca spodobać się też łemkowskim czytelnikom. Autor dystansuje się przecież od ich narodowej mitologii, że korzeniami sięgają Rusi Kijowskiej, dystansuje się też od wewnętrznych sporów, czy są łemkowskimi Ukraińcami czy tylko Łemkami. W każdym razie za tamtą górą wiele się dzieje…

Antoni Kroh, Za tamtą górą. Wspomnienia łemkowskie, Warszawa 2016.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.