75 lat temu utworzono Armię Krajową. Cześć bohaterom!

14 lutego 1942 roku Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz o przemianowaniu Związku Walki Zbrojnej na Armię Krajową.

Tak brzmiała depesza z rozkazem Naczelnego Wodza, która tego samego dnia dotarła do okupowanej Polski:

„W ślad za moim rozkazem z dnia 3 września 1940 roku znoszę dla użytku zewnętrznego nazwę ZWZ. Wszyscy żołnierze w czynnej służbie wojskowej w kraju stanowią Armię Krajową podległą Panu Generałowi jako Dowódcy Armii Krajowej”.

14 lutego 1942  komendantem głównym Armii Krajowej został gen. Stefan Rowecki „Grot” (na stanowisku szefa ZWZ od 30 VI 1940 r.), który, jak szybko miało się okazać, był najwybitniejszym oficerem na czele podziemnej armii. Dokonał restrukturyzacji, usprawnił system dowodzenia. Sprzeciwiał się współpracy z komunistami. Od 1942 nadzorował przygotowanie planu powstania powszechnego, jakie Polskie Państwo Podziemne zamierzało wywołać pod koniec wojny. Został wydany Niemcom przez agentów Gestapo ulokowanych w wywiadzie AK. Nazajutrz po aresztowaniu 30 czerwca 1943 roku Rowecki „Grot” został wywieziony do Berlina z obawy, że polskie podziemie może go odbić, następnie trafił do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, gdzie w pierwszym tygodniu Powstania Warszawskiego został uśmiercony na rozkaz Heinricha Himmlera.

Następca Roweckiego gen. Tadeusz „Bór” Komorowski odpowiadał za wybuch Powstania Warszawskiego. Ostatni komendant główny gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek” rozwiązał AK w  styczniu 1945 roku, by ustrzec żołnierzy przed sowieckimi represjami. Sam skończył w sowieckiej turmie.

AK była największą i najlepiej zorganizowaną armią podziemną w okupowanej Europie. Na czele jej struktur i oddziałów partyzanckich stali znakomici dowódcy, jak mjr Łukasz Ciepliński „Pług”, szef inspektoratu rzeszowskiej AK, czy cichociemny por. Jan Piwnik „Ponury”.  Piwnik kierował brawurową akcją uwolnienia akowców z  więzienia w Pińsku, następnie dowodził zgrupowaniem partyzanckim w Górach Świętokrzyskich. Na czele Kierownictwa Dywersji stał płk. August Emil Fieldorf „Nil”. Największym sukcesem „Nila” i jego żołnierzy było zastrzelenie 1 lutego 1944 r. w Warszawie dowódcy policji i SS dystryktu warszawskiego GG Franza Kutschery.

W historii AK można odnaleźć wiele zaskakujących  kart. Mało kto wie, że na służbie były prostytutki, które specjalnie zarażały Niemców chorobami wenerycznymi. W szeregach AK służyli też przestępcy wypuszczeni z więzień we wrześniu 1939 r. Dowództwo AK miało w rękach ich kartoteki, za wierną służbę ludzie ci mieli uzyskać  po zakończonej wojnie darowanie kary. Zagadką do dziś pozostaje angażowanie zawodowych morderców do roli wykonawców wyroków śmierci podziemnego państwa.

W szeregach AK służyły tysiące kobiet, głównie jako łączniczki i nauczycielki. Najwyżej postawioną kobietą w AK była mjr Janina Karasiówna „Jadwiga Berg”. Kierowała łącznością. Jedyną cichociemną była Elżbieta Zawacka „Zo”. Zawacka była też drugą kobietą w historii Polski – po szefowej Wojskowej Służby Kobiet, Marii Witek – awansowaną na stopień generała brygady. Zawacka jako łączniczka podczas wojny przekroczyła ponad sto razy granice III Rzeszy posługując się fałszywymi dokumentami. Podobnie jak Janina Karasiówna otrzymała Virtuti Militari, zmarła w 2009 r.  w wieku stu lat.

Specjalnością AK był wywiad gospodarczy. Wywiadowcy penetrowali niemieckie zakłady w byłym Centralnym Okręgu Przemysłowym, w Mielcu i Stalowej Woli, przenikali do zakładów na Górnym Śląsku, w Niemczech i  Austrii. W ciągu niespełna 3 lat Oddział II Komendy Głównej AK zinfiltrował kilka tysięcy fabryk. Wielkim sukcesem wywiadu było odkrycie, że Niemcy w tajnym ośrodku w Pennemünde na wyspie Uznam  produkują rakiety V. Po nalocie RAF-u Niemcy przenieśli  produkcję broni rakietowej w góry Harzu, poligon doświadczalny był w Pustkowie k. Mielca.

Po wojnie żołnierze Armii Krajowej przez uzurpatorów z Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego byli pozbawieni praw, zrównani z niemieckimi oprawcami. Część z nich  nie zrezygnowała z dalszej walki. Dziś są nazywani Żołnierzami Wyklętymi.

Czy klęska Powstania Warszawskiego była klęską podziemnej armii? Jeden z najwybitniejszych dowódców AK, uczestnik Powstania Warszawskiego, Józef Rybicki, tak pisał w 1986 roku, na dwa lata przed swoją śmiercią i trzy lata przed przełomem 1990 roku:

„Zawsze wierzyłem, że będziemy górą. Nawet gdy opuszczaliśmy Warszawę, mówiłem żołnierzom: To tylko przegrana bitwa, zwycięstwo będzie nasze. Inaczej być nie może.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.