Ludziom daleko jest do śpiewających ptaków [Recenzja]

Fot. materiały dystrybutora

Osoby wybierające się do kina na ostatni film duetu reżyserskiego Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego Ptaki śpiewają w Kigali, muszą się przygotować na to, że nie spędzą mile czasu. Film „stawia opór” pod względem formalnym, tworzy stylistyczną barierę między światem przedstawionym a odczuciami widza. Myślę, że taki był reżyserski zamysł – pokazać izolację jednostek pogrążonych w syndromie stresu posttraumatycznego.

Dramat o ludobójstwie w afrykańskiej Rwandzie w 1994 roku powstawał kilka lat m.in. z powodu poważnej choroby Krzysztofa Krauzego, który zmarł w 2014 roku na nowotwór. Obraz jest zatem w głównej mierze dziełem jego żony i siłą rzeczy zapisem podwójnej traumy: osobistej, po śmierci męża, oraz społecznej, stematyzowanej w  historii Anny, polskiej ornitolog, która wywozi z Rwandy Claudinę, młodą kobietę z plemienia Tutsi i w ten sposób ocala ją przed maczetami zbirów z plemienia Hutu. Po przylocie do Polski młoda Rwandyjka trafia do ośrodka dla uchodźców. Gdy Afrykance grozi wydalenie, Anna bierze ją pod opiekę. Relacje między kobietami źle się układają, obie nie mogą zrzucić z siebie ciężaru przeszłości. Dotyka ich syndrom stresu posttraumatycznego. Warto przytoczyć definicję tego zaburzenia, bo bez niej trudno zrozumieć, dlaczego film Joanny Kos-Krauze ma taki „ciężar”. W  wymiarze społecznym syndrom stresu posttraumatycznego polega na zmniejszeniu ufności wobec świata, poczuciu zagrożenia, wybuchowości, ostrych reakcjach na wszelkie przejawy przemocy, dyskryminacji, upokorzenia; tacy ludzie stają się bardzo trudni we współżyciu. A w wymiarze psychologicznym mają wielkie poczcie osamotnienia, uważają, że nikt nie rozumie ich przeżyć (za psychiatrą Marią Orwid). I takie jest zachowanie obu kobiet. Afrykanka źle pracuje w przetwórni ryb, bo zakrwawione mięso kojarzy jej się z okrucieństwem, jakiego była świadkiem w Rwandzie. Unika ludzi, kłóci się ze swoją opiekunką. Podobnie Anna. Nie wychodzą jej relacje z mężczyznami, jest drażliwa i kąśliwa. Kobiety wydobywają się z psychicznej klatki, gdy wracają do Rwandy. Gdy  Claudine zaczyna świadomie przepracowywać traumę i żałobę po stracie ojca i matki, szukając ich pochówków, gdy odnajduje rodzeństwo, uwalania się od poczucia straty. Wizualnym znakiem jej przebudzenia do życia jest kolorowy ubiór.

Ptaki śpiewają w Kigali są trudne w odbiorze; widz z założenia ma czuć się intruzem na seansie, nieproszonym obserwatorem tej psychodramy. Reżyserka osiąga ten efekt stosując, podobnie jak Jerzy  Skolimowski w Essential Killing, nowofalowe środki wyrazu: nietypowe, statyczne, albo na odwrót, „nerwowe” ujęcia kamery i często mało wyraźne kadry, ciasne, naturalne wnętrza, paradokumentalny styl podpatrywania świata i zdarzeń. Znakomicie operuje skrótami myślowymi, jak w epizodzie, gdy młoda Rwandyjka po przylocie do Warszawy patrzy  na   kalendarz z fotografią wzbijającego się w powietrze  samolotu LOT-u i cofa na nim wskaźnik dni. Dla niej czas się zatrzymał, znieruchomiał. Osobną dramaturgiczną scenę tworzy zjawiskowa twarz afrykańskiej aktorki Eliane Umuhire, oddająca „cały smutek świata”. Rzecz jasna wielką rolę odgrywa symbolika ptaków jako stworzeń wolnych i szczęśliwych, budzących podziw ludzi z powodu sztuki latania. W filmie praktycznie ich nie ma z wyjątkiem wypchanych eksponatów i  sępów pasożytujących na padlinie. Wykonane z daleka ujęcia sępiego żerowiska zastępują obrazy rwandyjskiego ludobójstwa. Rozwiązanie często spotykane w kinie, w tym przypadku natrętnie powtarzane ma wywołać i wywołuje efekt obrzydzenia i ohydy.

Joanna Kos-Krauze poddaje wrażliwość widzów swoistemu treningowi, każe im zadać sobie pytanie, jakby się zachowali, gdyby spotkali na swojej drodze tak silnie doświadczone przez ból osoby. Jak zachowaliby się, gdyby musieli przeciwstawić się złu odciśniętemu na ludzkich twarzach. Opowiedziana historia wzbija się ostatecznie do lotu dzięki znakomitemu, umiejscowionemu już w Rwandzie punktowi kulminacyjnemu, którego rzecz jasna nie zdradzę. Film pokazuje, jak ludziom daleko jest do śpiewających ptaków.

Ptaki śpiewają w Kigali, dramat, Polska 2017,reżyseria i scenariusz: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze, w rolach głównych: Jowita Budnik,  Eliane Umuhire, Witold Wieliński, premiera 22 września 2017.

One comment

  1. Szkoda, że autor recenzji nie wspomniał o rewelacyjnej kreacji Jowity Budnik, ulubionej aktorki Krauzów. Budnik każdą rolą udowadnia, że nie pretenduje do bycia filmową gwiazdą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.