Stanisław Dłuski. Na 55. urodziny poety

Urodzony w 1962 w Jaśle, mieszka w Rzeszowie, nauczyciel wiedzy tajemnej w Uniwersytecie Rzeszowskim. Znakomity poeta znad brzegów Wisłoki, łowca aniołów spadających nam na głowy, wielbiciel słowiańskich kwiatów, naiwny bocian i lirnik dębowiecki. Współzałożyciel i były redaktor naczelny „Frazy”, „Nowej Okolicy Poetów” i psalmów śpiewanych na cześć Boga Sørena Kierkegaarda. Publikował m.in. w „Akcencie”, „Gościu Niedzielnym”, „Kresach” i na sznurach od bielizny w przydomowym ogrodzie. Wydał siedem książek poetyckich, ostania, która gromadzi, jak polne kamienie, utwory z różnych lat, nosi tytuł Wiersze dla bezdomnych i wydrążonych (2016). Tomik ma twarde, obleczone płótnem okładki i długo będzie stał na wielu półkach; skrzydła aniołów nie dopuszczą, aby pokryły go kurz i ćmy. Poezja Stanisława Dłuskiego tłumaczona jest na wiele obcych języków, także marzeń sennych. Poeta zdobył wiele nagród, ale wciąż czeka na odnalezienie swej Eurydyki.

***

W Wierszach dla bezdomnych i wydrążonych natrafiłem na jeden, szczególny wg mnie wiersz:

 Wiara

W samo południe.

Siedzimy w pociągu Jasło-Rzeszów:

ja, zanurzony w uczonej księdze Kołakowskiego Jeśli Boga nie ma…i moja matka,

odmawiająca Anioł Pański.

Ten pięciowiersz zamyka w sobie jak kropla deszczu całość poezji Dłuskiego: pragnienie jedności z Absolutem, nostalgię za domową, żarliwą religijnością. Staroświecka, z wierzchu pobożna galicyjskość, a pod spodem egzystencjalny niepokój i lęk. Wiersz olśnienie. Sublimacja drogi pokonywanej kołyszącym się piętrowym pociągiem nad wstęgą Wisłoka, wyczulenie bliskości czegoś niepojętego i ważnego. Filozoficzny wywód nawróconego materialisty, powtarzana od wieków modlitwa i stukot kół. Zaglądam do innego wiersza, by dowiedzieć się, że ręce matki były jak całowane rzeki i pola. Ten skromny wiersz warto czytać, na zasadzie kontrastu, z innymi utworami S.Dłuskiego, nasyconymi różnorodnymi leksykalnymi rejestrami oraz przenikającymi się mitologicznymi i prozaicznymi obrazami, z wierszami rozwijającymi się dialogowo wokół  tematów utraconego szczęśliwego dzieciństwa, opuszczenia, bezdomności, niemożliwości wypowiedzenia rzeczy najważniejszych, cielesności rozmijającej się z duszą jak poranek z wieczorem. Z wierszami wijącymi swoje gniazda w pustych oczodołach Homera.

Czytajcie chuligańsko metafizyczną poezję S. Dłuskiego w skupieniu przy kawie hosannie albo na głos przy rozpalonych nocą ogniskach. A potem liczcie pelargonie i świerszcze w swych ogrodach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.