Okrucieństwo jest piękne i daje rozkosz

W 1928 roku slawista, historyk idei i filozof prof. Marian Zdziechowski opublikował niedługi esej zatytułowany O okrucieństwie, profetyczny  jak się miało okazać dziesięć lat później z wybuchem wojny światowej. Filozof umarł w 1938 roku, nie dożył więc dziejowej katastrofy. Pisząc m.in. o bolszewizmie nie przewidział, że barbarzyństwo nadejdzie do Polski także z kierunku zachodniego. Dlaczego? W 1928 roku, w chwili wydania książeczki, brunatni byli jeszcze słabi w Niemczech i nikt w Europie nie widział w nich zagrożenia. Marian Zdziechowski znał natomiast bardzo dobrze Rosję i czerwony totalitaryzm. Pisał, że bolszewizm jest „okrucieństwem zorganizowanym”, i to temu totalitaryzmowi poświęcił ważne partie swojego eseju.

Przekonanie o tym, że nadchodzi era totalnej katastrofy, polski filozof powziął w 1904 roku w Galerii Trietiakowskiej w Moskwie [pisownia oryginalna]:

 „Od razu i szczególnie uderzyły mnie obrazy z życia i panowania Iwana Groźnego i Piotra, którego Rosjanie nazywają Wielkim. Jedne lepsze, inne gorsze, niektóre znakomite, wszystkie razem wskrzesiły przede wszystkim przeszłość rosyjską w jej najbardziej ponurych epokach i chwilach; jakgdyby zeszedł ku mnie duch dziejów Rosji i poprowadził w jakąś tajemniczą, ciemną, straszną dal. Już się groźnie wówczas zapowiadały wstrząśnienia pierwszej rewolucji… Opuszczałem galerję z gnębiącym uczuciem, raczej przeczuciem. Zdawało mi się, że się przed okiem mojem przesunęła wizja czegoś bliskiego, a groźnego, katastrofy, mającej spaść na nieszczęśliwą ziemię i naród i wznowić czasy Iwanów i Piotrów, „niebiosa zatrwożyć okrucieństwem”.

Wizja Zdziechowskiego zmaterializowała się bardzo szybko, bo podczas rewolucji bolszewickiej, oraz później, podczas II wojny światowej. Wiemy, o czym mowa: o niemieckich obozach zagłady w okupowanej Polsce, o dołach śmierci w Katyniu, Charkowie, Miednoje i Bykowni, o Holocauście, o Wołyniu, o pacyfikacji Warszawy po Powstaniu, o stalinowskich kazamatach w Polsce po 1944 roku.

Jedna z myśli Zdziechowskiego jest intrygująca, bo mówi o tym, że „okrucieństwo jest dla okrutnika rozkoszą” i „wprowadza [go] w szał, w stan bliski obłędu”. Okrucieństwo zawiera także w sobie piękno, jak sceny znęcania się nad Prometeuszem w mitologii. Bo Grecy, którzy wyróżniali się zmysłem estetycznym, lubowali się jednocześnie w torturach. Kontynuował filozof:

„mylił się więc Schiller, marząc o wychowaniu estetycznym człowieka, któreby zastąpiło religię. Niestety, zmysł piękna nie daje dostatecznej ochrony przeciw deprawacji”.

Antyczne uwielbienie dla siły i jej piękna odrodziło się w nowożytnej Europie wraz z wymyśleniem przez Nietzschego moralności panów (Herrenmoral). Stąd już blisko do nazistów. Stąd też blisko do estetycznych scen okrucieństwa nie tylko w amerykańskim kinie, bo i w europejskim, i azjatyckim.

Także w XXI wieku niebiosa muszą być zatrwożone ludzkim okrucieństwem. Syria utopiona jest w morzu krwi, na wschodzie Ukrainy wypełzła z podziemi groźna hybryda, w Europie zachodniej islamscy terroryści ćwiczą swój obłęd na niewinnych ludziach. Obrazów z Ukrainy i Syrii nie pokazują stacje telewizyjne, by nie pozbawiać swoich odbiorców dobrego samopoczucia. Tekst Zdziechowskiego jeszcze długo będzie aktualny.

One comment

Skomentuj 40 rozbojnikow Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.