Dół śmierci w filmie Krzysztofa Langa [Recencja]

Długie męskie płaszcze i kapelusze z rondami spadającymi na oczy. Opary alkoholu i chmury papierosowego dymu. Platynowe famme fatale, cyniczni faceci i dwuznaczny moralnie klimat. Ekspresjonistyczne zdjęcia. Skąd my to znamy? Oczywiście z amerykańskiego kina noire. Z tą stylistyką usiłuje się zmierzyć Krzysztof Lang w filmie Ach śpij kochanie.  Z całkiem niezłym skutkiem.

Każde miasto ma swoje legendy. Kraków znany jest nie tylko z powodu Wandy co Niemca nie chciała i smoka wawelskiego, ale i seryjnych morderców. Kto przesiąkł krakowskim spleenem i zażył trochę nowohuckiego powietrza wgryzającego się w oskrzela Starego Miasta, wcale się nie dziwi tej pladze morderców. Po filmie Marcina Koszałki  o  wampirze z Krakowa (Czerwony pająk) przychodzi kolej na obraz o innym „przyjemniaczku” – Władysławie Mazurkiewiczu zwanym Pięknym Władkiem albo Sędzią. Mazurkiewicz był krakowskim playboyem, dobrze ustosunkowanym w kręgach władzy, robiącym lewe interesy w czasie i po wojnie, i mordującym niewygodnych dla siebie ludzi. Długo mu to uchodziło na sucho aż  wpadał w ręce milicji w połowie lat 50. i o tym końcowym okresie bujnego życia mordercy opowiada Lang.

Całkiem nieźle napisany scenariusz Andrzeja Gołdy reżyser przełożył na ekran odwołując się do amerykańskiego kina gatunków. Najpierw jest kula wyjęta z głowy  pewnego grubasa. Gość przeżył i zaczyna sypać. Strzelał do niego niejaki Mazurkiewicz. Młody, ambitny milicjant Karski idzie tym tropem. Na śledczym szlaku towarzyszy mu kolega pijaczek, a opór stawiają „starzy” z resortu. Trup, szczególnie płci pięknej, ścieli się gęsto, a Karski gdy odkrywa coraz więcej mrocznych tajemnic, naraża się „górze”.

Przypadło mi do gustu odtworzenie początków PRL od spodu, od drugiej, kryminalnej strony. Langowi udało się pokazać pod płaszczykiem kryminalnej konwencji, jak został zbudowany tamten system, na czym ufundowany. Gdy Mazurkiewicz w końcu trafia na przesłuchanie, pyta się cynicznie, to wy jeszcze nie przestaliście bić? O „duchowym” zapleczu tamtego systemu doskonale mówi scena, gdy promotor młodego Karskiego major Olszowy zaprasza go do milicyjnej kantyny i pokazuje zakazane, zachodnie dobra. Inny udany moment: śmierć Bieruta i wyczekiwanie w komendzie milicji, w którą stronę się obrócić, by złapać wiatr. I solidarność „resortowych”, uważających się za kogoś lepszego od reszty społeczeństwa. Najlepsza scena powoduje obrzydzenie. Wykopywanie ciał zamordowanych kobiet budzi skojarzenia z komunistycznymi „dołami śmierci”. Tą  sceną Lang dotyka filmowych niebios.

A gdzie główny charyzmatyczny bohater? Ja się pytam. I z tym jest niejaki kłopot. Andrzej Chyra zawodzi w roli mordercy z klasą. Nie unosi filozofii tej postaci. Kreowanie go na polskiego Hannibala Lecktera okazuje się rozwiązaniem na wyrost. Także aktorstwo Bogusława Lindy jako Olszowego jest nierówne. Natomiast młody Tomasz Schuchardt (Karski) daje nadzieję na udaną karierę. Schuchardt gra bezpretensjonalnie, gdzie tego wymaga fabuła, jest świeży, naiwny, innym razem brutalny. Jego przeciwstawienie się majorowi Olszowemu urasta do symbolicznego wymiaru. Młody milicjant zmazuje z siebie krwawą przeszłość Olszowego. Udany pozytywny bohater, który zainteresuje męską i żeńską widownię.

Czego brakuje W Ach śpij kochanie? Z pewnością wielkomiejskiej romantyki, czegoś ulotnego i niedookreślonego, co decyduje o stuprocentowej niepowtarzalności czarnych kryminałów. Mam taką jedną ulubioną scenę  w przynależnym do tego gatunku Harry Angel Allana Parkera, gdy brooklińską ulicą idzie Mickey Rourke. Niby nic, zwykły facet pali papierosa, rozgląda się na lewo i prawo, ledwo co nie przygniata kota, ale ile w tym zaklinania rzeczywistości w kinowy klimat. By osiągnąć taką kondensację obrazowej poezji, trzeba się naprawdę wiele napracować. Ta lekcja jest jeszcze do odrobienia przez polskich filmowców.

Ach śpij kochanie, kryminał, 100 min, Polska, reż. Krzysztof Lang, w rolach głównych: Andrzej Chyra, Tomasz Schuchardt, Bogusław Linda,  Arkadiusz Jakubik, Andrzej Grabowski, Katarzyna Warnke, Karolina Gruszka, premiera 20 października 2017.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.