Sztuka zabijania i filmowania. Recenzja „Kryptonimu HHhHˮ

Jason Clarke w filmie „Kryptonim HHhH”. Fot. Youtube

Kino to maszyna nie tylko do zarabiania pieniędzy, ale i do zabijania. Przekonacie się o tym oglądając historyczny thriller  o typie spod Bramy Brandenburskiej Rainhardzie HeydrichuKryptonim HHhH. Film bomba! Szkoda tylko, że grany w tak niewielu kinach.

Heydrich założył Służbę Bezpieczeństwa SS, szefował gestapo, organizował noc długich noży i krwawą rozprawę z SD Ernsta Röhma. Był autorem prowokacji gliwickiej, na jego rozkaz grupy operacyjne SS prowadziły masowe egzekucje w Polsce, potem jako protektor Czech i Moraw upokarzał Czechów i był jednym z współautorów planu masowej eksterminacji Żydów. Zginął 27 maja 1942 roku podczas zamachu wykonanego przez komandosów (takich naszych Cichociemnych) wysłanych do okupowanego kraju przez czeski rząd emigracyjny w Anglii.

Krótki wstęp historyczny nie zaszkodzi, bo choć twórcy filmu nie przemilczają tych faktów, to jednak nadają głównemu bohaterowi wiele atrakcyjnych cech. Na tym polega paradoks tego emocjonującego obrazu, zbudowanego wg reguł klasycznego kina: schwarzcharakter musi być uwodzicielski, by widz częściowo się z nim identyfikował. A zatem: Heydrich pokazany jest jako super szermierz, potem przykładny (w granicach rozsądku) mąż Liny von Osten, sprytny organizator Służby Bezpieczeństwa, wreszcie ulubieniec Hitlera oraz fanatyczny nazista. Filmowy  Heydrich umiera jak wagnerowski heros. Niczym germański bóg spoczywa na marach, nad jego dogorywającym ciałem płaczą Himmler i żona, potem całe Niemcy. Na szczęście realizatorzy w osobie RH  nie odnajdują żadnego dramatu, ale przejawy megalomanii übermenscha.

Czas pędzi jak diabelski młyn. W głowach może się zakręcić od agresywnego montażu równoległego i akcji złożonej z krótkich scen, których długość nie przekracza kilkudziesięciu sekund. Eksperymentowanie z ziarnistością faktury obrazu oraz niestandardowe kąty filmowania dopełniają dzieła ekscytacji. Przy tym historia nie jest zbyt skomplikowana, tak że nie grozi utrata orientacji w gąszczu filmowych bodźców.

W Kryptonimie prawdziwie pokazano, na czym polegała okupacja w Polsce (masakry, masakry, jeszcze raz masakry) oraz rządy Haydricha w Czechach. Członkowie dogorywającego czeskiego ruchu oporu tworzą zgrane komando, są zdecydowani walczyć na śmierć i życie. Ostatnią ich redutą jest katolicka świątynia, w której się ukrywają po zabiciu kata Pragi. Wysoka tonacja finału ani przez chwilę nie razi uzasadnionym patosem.

W Polsce czekamy na nowe rodzime kino historyczne. Jakie ono będzie, trudno powiedzieć. Pewne natomiast jest, że produkcja o tytule  Kryptonim HHhH, która powstała za duże międzynarodowe pieniądze, tak winduje poprzeczkę w górę, że trudno będzie naszym filmowcom wykonać mistrzowski lot. Obym się mylił.

Kryptonim HHhH  (120 min), Belgia, Francja, USA, Wielka Brytania (2017), reż. Cédric Jimenez, w rolach głównych:Jason Clarke i Rosamund Pike, polska premiera:  10 listopada 2017.

NA BLOGU RECENZOWAŁEM JUŻ TAKIE FILMY HISTORYCZNE: Wołyń, Dunkierka, Przełęcz ocalonych, Zgoda, Przymierze,

Wyklęci.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.