„Nie nadajesz się do marynowania”. O wierszach Jacka Świerka

„Poeta cierpi za miliony/od 10 do 13.20/O 11.10 uwiera go pęcherz/ wychodzi /rozpina rozporek  /Wraca chrząka /i apiat’/cierpi za miliony” – czy pamiętacie ten klasyczny już wiersz Andrzeja Bursy? Zadaję to pytanie, bo do antyestetyki reprezentowanej przez Bursę i wielu mu podobnych nawiązuje podkarpacki poeta Jacek Świerk. Można się o tym przekonać, czytając jego debiutancki tomik Relacje na nieżywo.

Poeta studiował polonistykę na Uniwersytecie Rzeszowskim, mieszka w Bliznem. W ubiegłym roku wydał w krakowskiej Miniaturze tomik Relacje na nieżywo. Jacek Świerk jawi się w nim jako poeta antyromantyczny, głęboko zanurzony w popkulturze. Z niej czerpie swój ironiczny zmysł patrzenia na rzeczywistość, niedbały, kolokwialny język, gromadzenie mało poetyckich słów na zasadzie wypełniania produktami wózka w hipermarkecie, eksperymentowanie z ich znaczeniami. A jednak w poezji Świerka znajduję pewną „mesjańską” nutę: pragnienie dotarcia do odbiorcy z przesłaniem dotyczącym naszej doczesności. Poeta upomina się o zanikające sacrum i ostrzega przed banalnością wciskającą się ze wszystkich stron w nasze dusze. Bawi się kodami semantycznymi, zmienia ich odniesienia. W wierszu Przepis na gniot wszech czasów wykorzystuje formułę kulinarnego przepisu jako wskazówkę do napisania wiersza: trzeba ugnieść na nierówne wersy kilo słownej waty, serce na twardo, Dekalog na miękko, zmiksować całość z mądrością ze streszczeń, i zrobić sobie zdjęcie z martwym wieszczem.

Sacrum już nie ma, skoro w niedziele całe rodziny grzecznie wybierają się do handlowego „kościółka”:

 

Ludzie biegli do komunii

na stoiska z mięsem.

Każdy po swojemu adorował produkt.

Starsi pamiętają jeszcze puste półki.

Młodzie bez szacunku wrzucają komunię do wózków.

 

Święty Mikołaj machał dzwoneczkiem przy wyjściu…

 

Małżeństwa się rozpadają, rodziny przeżywają swoje małe apokalipsy:

 

Śnieg zawsze pada na rocznicę ślubu.

Z oczu (w ukryciu) płyną kwaśne deszcze.

Brak rozmów nie sprzyja

segregacji problemów.

 

Gdy wymrą wszelkie gatunki

czułych gestów, spojrzeń,

naraz nastanie

era obojętna.

 

Jedno z dzieci wystrzeli się w kosmos,

zaś drugie zemdleje w smogu separacji…

Dlaczego konsumeryzm jest niebezpieczny? Bo zamienia ludzi w egoistów. Z głośników sączą się fałszywe podszepty, że każdy z nas może mieć „ego w rozmiarze XXXXXXXL”. A jeśli ktoś wątpi w swoją wielkość, zawsze może spędzić „weekend w ośrodku odnowy egoistycznej”.

Innym niebezpiecznym syndromem naszych czasów jest erotyzacja kultury na niespotykaną wcześniej skalę. Poeta znów, przeinaczając znane semantyczne kody, tym razem zaczerpnięte z rolnictwa, nazywa to zjawisko terminem „uprawa płci”:

Uprawiajmy płeć w balkonowych doniczkach.

Uprawiajmy płeć, stosując wizualne nawozy.

Uprawiajmy płeć (przynagla ekspert od płci)

Rewelacja! (znawca płci  podskakuje) w hurtowniach

pojawiły się nowe odmiany płci  sprytnie odporne na prawo naturalne.

W czasach popkultury wszystko podlega punktacji, ocenie i przecenie. Nie będę gorszy. Za najlepszy wiersz w tym tomiku uważam Z atlasu grzybów. W skali 10-punktowej oceniam go na 9,5… Bohaterem utworu jest Poeta Krytyczny (prawdopodobnie sam autor), strofowany przez nadgorliwców wszelkich fałszywych religii merkantylnych:

Z atlasu grzybów

Nie jesteś prawdziwkiem

– wyrzucają mi nadgorliwcy wszelkiej maści –

Nie jesteś jadalny. Jesteś niesmaczny. Jesteś

z wrogiego lasu, spod ściółki nie naszej.

 

Nikt z nas Cię wysoko nie ceni

z uwagi

na silny i charakterystyczny aromat

i miąższ niezwarty.

 

Brak Ci walorów towarowych

– wytykają mi wyznawcy każdej skrajnej frakcji –

Nikt z nas nie używa Cię, jako

niezbędnej przyprawy. Nie można Cię zmieścić

w jednym, konkretnym garnku.

 

Nie nadajesz się do marynowania

– narzekają smakosze delikatni –

Do wysuszenia się nie sposób Cię zmusić.

Poeto Krytyczny,

jesteś kompletnie nieprzydatny

w przemyśle spożywczym,

jesteś z jedynie słuszną racją na bakier,

nie jesteś prawdziwkiem,

jesteś szatanem, nie jesteś

 

Prawdziwym Swojakiem.

W tym wierszu dostrzegam następującą obserwację: jesteśmy jedynie ciałami do połknięcia w obiegu kultury. Tak naprawdę żadnym kreatorom mód i trendów nie zależy na naszych wnętrzach, tylko na tym, ile jesteśmy w stanie przyswoić ich idei, uznać za własne, przetrawić i wydalić. Jeśli moja interpretacja jest „nad”, to proszę autora o zabranie głosu.

Czekam na kolejne wiersze Jacka Świerka. Czy będą jeszcze bardziej ironiczne i antyestetyczne, a może – z zupełnie innej beczki – mniej gniewne, a za to bardziej osobiste i lirycznie wyciszone? Kto wie, bo jak wyznaje poeta w jednym z utworów, „losem ludzkości nie wolno się przejmować”.

Jacek Świerk, Relacje na nieżywo, Miniatura, Kraków 2017.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.