Mężczyzna z grubym brulionem. Recenzja filmu „The Place”

Kino kocha ruch, zmienność planów i czasów, dzianie się, emocje, a nawet szok. Dlatego jednym z największych wyzwań, jakie może postawić przed sobą reżyser, jest zrealizowanie skromnego filmu z trzema teatralnymi jednościami miejsca, czasu i akcji. Podejmują się tego tylko nieliczni, gdyż sztuka samoograniczania się, rezygnacji z artystycznych możliwości, jakie ma do dyspozycji sztuka filmowa, może łatwo zakończyć się porażką – odruchem ziewania widzów. Jak wielka jest to sztuka, mówią o tym nieliczne udane teatralne filmy: Glengarry Glen Ross Jamesa Foleya, Kto się boi Virginii Woolf? Mike’a Nicholsa, Bulwar Zachodzącego Słońca Billy Wildera, Śmierć Ludwika XIV Alberta Serry, Party Sally Potter a w naszym kinie: Stacja Antoniego Krauzego i Sauna Filipa Bajona.

Włoski reżyser Paolo Genovese wszedł w teatralne dekoracje dwa razy, kręcąc komedię Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie oraz dramat The Place. Oba filmy są rewelacyjne, ten drugi jest świeższy. Miejsce akcji The Place: miejski bar. Akcja podporządkowana jest jednemu wątkowi: anonimowy mężczyzna pomaga gratis klientom baru w kłopotach życiowych. Czas: tutaj wykracza poza 24 godziny, bo obejmuje wiele dni. Nie wiadomo, kim jest mężczyzna. Przypomina psychologa, księdza bez koloratki, coacha, anioła stróża. A może jest wcieleniem Paulo Coelho? Kto wie? Osoby, które zwracają się do niego o pomoc, są zagubione w życiu, nie wiedzą, jak wyjść z emocjonalnych zatorów. Pewna zakonnica chce ponownie poczuć obecność Boga. Mężczyzna radzi jej, by zaszła w ciążę. Staruszka nie radzi sobie z chorym na Alzheimera mężem. Jeśli podłoży bombę w miejscu publicznym, rozładuje swoją frustrację. Diler narkotyków nie kocha ojca policjanta. Odnowi z nim relację, gdy pomoże pewnej dziewczynie w kradzieży pieniędzy. Rady stolikowego mędrca są amoralne, zaskakujące. Któryś z petentów zadaje pytanie, czy autorytet nie jest wcieleniem zła. A może jedynie sfrustrowanym pisarzem, czy też scenarzystą, demiurgiem, który lubi ingerować w cudze życie, bawić się nim, splatać różne losy jak powieściowe wątki. Nie wiadomo. I na tym polega siła filmu Paolo Genovese. Na wieloznaczności, na prowokacyjnym  przeplataniu niemożliwego z wielce prawdopodobnym. Przy końcu tej psychodramy pojawia się nauka, że tylko wyjście z rutyny, spojrzenie na siebie z innej perspektywy daje szansę  na pozytywną zmianę swojego życia. W przeciwnym razie człowiek zamyka się w zaklętym kręgu błędów, nie wychodzi poza ich obręb. Film z morałem. Jak najbardziej. Tym cenniejszym, że nieoczekiwanym.

Kto zna i ogląda włoskie kino, nie będzie zaskoczony elegancką i estetyczną formą The Place, mało powiedziane, formą wstawioną w popkulturowy cudzysłów. W tle słychać wyśmienite muzyczne „kawałki”, które podejmują dialog z  rozmowami toczonymi przy  kawiarnianym stoliku. Muzyka tworzy oddech dla odbiorcy, gdyż miejsce akcji  – miejski bar – nie może rodzić totalnych dramatów. Klienci wchodzą i wychodzą, za witryną panuje ruch, przy barze od czasu do czasu robi się  gęsto. Światło zmienia się wraz z porą dnia. Jest tylko jeden stały punkt w tej przestrzeni – mężczyzna siedzący samotnie przy stole i od czasu do czasu zapisujący coś w grubym brulionie. W świecie tzw. płynnej ponowoczesności dobre i tyle.

Ocena: 4/6

The Place, Włochy 2017, dramat (105 min), reż. Paolo Genovese, scen.Isabella Aguilar i Paolo Genovese, wyst.: Valerio Mastandrea, Marco Giallini, Alba Rohrwacher, Vittoria Puccini, Rocco Papaleo. W kinach od 23 lutego 2018.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.