Requiem dla snów. „Ága” na szóstkę [Recenzja]

Co jakiś czas na ekranach kin pojawiają filmy opowiadające o zderzeniu się pierwotnych kultur z silniejszymi cywilizacjami. Filmy piękne i wzruszające, zarażające tęsknotą za harmonijnym życiem z naturą, po obejrzeniu których zachodnie umysły nabierają pokory wobec innych form życia, lecz te szlachetne uczucia szybko opadają, bo opaść muszą, gdy widzowie wracają do swoich codziennych obowiązków. A resztki prastarych kultur, dawna ich surowość i prostota, giną bezpowrotnie.

Takimi filmami były Urga czy też Czarna suknia, takim filmem jest Aga bułgarskiego reżysera Milko Lazarowa, międzynarodowa produkcja opowiadająca o życiu w krainie wiecznej północnej zmarzliny – w Jakucji. Opowieść osnuta jest wokół prozaicznych zajęć dwójki staruszków – Nanooka i Sedny. Nanook codziennie wyrusza saniami na pokrytą śniegiem tundrę w poszukiwaniu pożywienia. Zastawia wnyki, w pokrywie lodowej na rzece Jangcy wykopuje dziurę, by złowić ryby. W tych czynnościach towarzyszy mu tylko wierny pies. Czasem na niebie pojawiają się czarne kruki, a przelatujący wysoko samolot burzy to niezwykłe misterium przyrody. Po powrocie do jurty żona ściąga mężowi buty, podaje gorące jadło, przed położeniem się spać opowiadają sobie, jak minął dzień.

Oglądając ten film można odzyskać poczucie realności czasu. Statyczne, długie ujęcia korelują z prostotą życia staruszków, ich milczeniem i powolnym rytmem dnia, pokazują, że czas nie musi pędzić, nie musi rządzić nim znikająca chwila, że czas ma swój początek i kres, jak każdy dzień, jak każde ludzkie istnienie. Staruszkowie żyją w zgodzie z tak pojmowanym czasem, nie rywalizują z nim, ale mają też świadomość, że nieubłaganie zbliża się ku końcowi. Zachodnia cywilizacja zmienia bezpowrotnie ich Jakucję, pożera dawne mity. Staruszkowie opowiadają sobie sny o spadających gwiazdach i stadach reniferów. Są one wyrazem tęsknoty za dawnymi czasami, za utraconą pełnią. Widomym znakiem dysharmonii jest nieobecność córki, Ági, która opuściła rodziców i wybrała życie w mieście. W ten sposób zdradziła prawa przodków.

Można powiedzieć, że w filmie bułgarskiego reżysera niewiele się dzieje. I tak, i nie. Bo za misternie pomyślanymi kadrami zapraszającymi do kontemplowania natury i odwiecznych ludzkich rytuałów, takich jak przygotowywanie posiłku, jak patrzenie sobie w oczy, za zdjęciami przepełnionymi wieloma barwami słońca, czai się coś niedobrego, coś co zapowiadają skrzeczące na niebie kruki – ledwo wyczuwalny kres. Znaki śmierci z wolna zaczynają zapełniać białą przestrzeń i pustkę Jakucji. Tak więc Ága poza kontemplatywnym charakterem każdego wymiaru życia, każdej bruzdy na pomarszczonej ludzkiej twarzy, ma też wymiar metafizyczny – każde ludzkie jestestwo jest odbiciem boskiego ładu. Wraz z jego odejściem ginie więź ze starymi legendami i mądrością przodków.

Film do wyciszenia się i zadumy nad kształtem naszej, pędzącej nie wiadomo dokąd, cywilizacji.

Ocena: 6/6

Ága, Bułgaria, Niemcy, Francja 2018, reż. Milko Lazarow, dramat (98 min), w rolach głównych: Michaił Aprosimow i Feodosia Iwanowa, dystr. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, w kinach od 25 stycznia 2019.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.