Film o Piłsudskim nie jest wcale zły [Recenzja]

Piłsudski Michała Rosy nie jest tak złym filmem, jakby tego chcieli niektórzy krytycy, nie jest też filmem wybitnym, na jaki zasługuje postać brygadiera, komendanta, naczelnika państwa i wreszcie pierwszego Marszałka Polski. Dlatego wyliczę jego plusy i minusy, co powinno pomóc czytelnikom podjąć decyzję o wybraniu się do kina.

Najpierw plusy

Okres działalności terrorystycznej Piłsudskiego i dowodzonej przez niego Organizacji Bojowej PPS jest najmniej obecny w potocznej świadomości. Dobrze się stało, że Michał Rosa zainteresował się nim. Widać, że nim napisał scenariusz, przestudiował wiele dokumentów, radził się historyków, zadbał o takie elementy, jak kresowy zaśpiew polszczyzny swojego bohatera, jego problemy z płucami, nie pominął kontrowersyjnej sprawy podpisania przez Piłsudskiego dokumentu świadczącego o współpracy z wywiadem austriackim.

Forma plastyczna odpowiada początkom XX wieku, gdy zaczyna się fabuła. Nieco przymglone i niedoświetlone zdjęcia oddają nastrój podziemnej i wywrotowej pracy Piłsudskiego i jego bojowców. Zdjęcia z okresu formowania się I Brygady Legionów są jasne, odpowiadają optymistycznemu klimatowi marszu o wolną Polskę.

Na poziomie motywacji ideowo- psychologicznej postaci są bez zarzutu, wiadomo, jakimi ideałami kieruje się szef OB PPS i jego ludzie. Reżyser rozumie mentalność swoich bohaterów, wnika i odtwarza koloryt epoki.

Linearny tok opowiadania od ucieczki Piłsudskiego z petersburskiego szpitala psychiatrycznego po objęcie funkcji naczelnika państwa ułatwia odbiór filmu.

A teraz minusy

Borys Szyc mimo udanej charakteryzacji nie udźwignął charyzmatycznego formatu osobowości wywrotowca. Co prawda gra poprawnie, w kilku scenach jest przekonywujący, jednak nie tworzy kreacji godnej jednej z najwybitniejszych postaci w naszej historii. Szkoda, że nie podpatrzył stylu gry któregoś z amerykańskich gwiazdorów, np. Joaquina Phoenixa, i nie nadał swej postaci cienia jakiegoś szaleństwa, nie znalazł w niej jakiejś intrygującej rysy.

Kilka scen jest mało czytelnych, nie do końca zostały przemyślane pod względem dramaturgicznym i inscenizacyjnym. Np. tatrzańskie spotkanie Piłsudskiego z Jędrzejewskim, głównym oponentem w PPS, kończy się lawiną. Nie wiadomo, czy naturalną, czy sztucznie wywołaną i nie wiadomo, jak Piłsudski wydostał się z niej.

Zabrakło fajerwerków, takich, do których chciałoby się wrócić. Niestety, jedna z najważniejszych scen, czyli napad na pociąg z pancernym wagonem bankowym nie robi większego wrażenia oprócz mgły na peronie. Szkoda, że reżyser nie podpatrzył amerykańskich klasyków.

Reżyser chciał opowiedzieć wiele z biografii Piłsudskiego nie wydłużając jednocześnie przeciętnego czasu emisji. Nie byłoby to samo w sobie złe, gdyby przy okazji zaserwował widzom więcej czysto filmowych rarytasów, gdyby zadbał o satysfakcję odbioru. Wszak bojowcy Piłsudskiego w ciągu kilku lat wykonali prawie tysiąc zamachów, co powinno było zainspirować twórcę do większego unerwienia narracji.

Podsumowanie

Powstał film średni, ale na pewno nie fatalny czy też niepotrzebny, obraz nakręcony z kulturą i przy użyciu umiarkowanych środków wyrazu, który bez wątpienia wypełnia wielką lukę w opowiadaniu o naszej historii. Miasto 44 Jana Komasy nadal pozostaje niedościgłym wzorcem, jak interesująco i nieszablonowo opowiadać o wydarzeniach z przeszłości Polski.

Ocena: 3,5/6

 Piłsudski, Polska 2018, film biograficzny (108 min), scen. i reż. Michał Rosa, w rolach głównych: Borys Szyc. Magdalena Boczarska, Jan Marczewski, dystr. Next Film, w kinach od 13 wrześnie 2019.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.