Leżący w Małopolsce tuż przy granicy naszego województwa maleńki Biecz kojarzony jest głównie z urzędem kata. Biecz miał ten królewski przywilej, że kat mógł wykonywać wyroki śmierci na różnych rzezimieszkach. Z czego znane jest jeszcze to miasteczko?
Oczywiście z kilku wysokiej klasy zabytków: okazałej gotyckiej kolegiaty z bezcennym obrazem Zdjęcie z krzyża z kręgu Michała Anioła (skradzionym w okresie PRL i cudownie odnalezionym przez milicję obywatelską), trzech renesansowych kamienic i wieży ratuszowej oraz fragmentów murów obronnych. Należy jeszcze wspomnieć o postaciach związanych z Bieczem – bp. Marcinie Kromerze, autorze Kroniki polskiej, w której ten zacny mąż wyłożył obcym narodom historię Polski, oraz o barokowym poecie Wacławie Potockim, co 300 tys. wierszy spłodził.
Ale kat ściąłby mi głowę, gdybym przemilczał, że Biecz staje się coraz bardziej znany z festiwalu muzyki dawnej – Kromer Festival. W tym roku w sierpniu w mieście nad Ropą gościła druga edycja festiwalu, w murach dwóch bieckich kościołów odbyło się w sumie dziesięć koncertów w wykonaniu najwybitniejszych artystów. Do Biecza przyjechali m.in. Mala Punica, jeden z najważniejszych ansambli zajmujących się późnośredniowieczną polifonią, Bjorn Schmelzer i jego chór Graindelavoix, wykonujący muzykę średniowiecza i renesansu, czy wreszcie słynny kataloński kontratenor Xawier Sabata.
Dzięki tym artystom malutki Biecz zamienił się w tętniący żywą europejską kulturą gród. W koncertach uczestniczyli nie tylko koneserzy muzyki dawnej z kraju i zagranicy, ale także zwykli bieczanie, dla których, jak i dla mnie, ta cudowna muzyka była oderwaniem się od codzienności. Poczułem się jak anioł, który w miarę słuchania mistycznej muzyki tracił swój ciężar i zaczynał wzlatać pod gotyckie sklepienia.
A wracając do rzeczywistości – ten adresowany do wymagającego odbiorcy festiwal jest znakomitym pomysłem na promocję, wartym polecenia władzom podkarpackich miast. Piszę to oczywiście ze świadomością, że Jarosław, Łańcut i Narol mają swoje festiwale, ale, o dziwo, dużego prestiżowego festiwalu nie ma Rzeszów. Mówili o tym uczestnicy niedawnej (13 października) „Debaty o kulturze w Rzeszowie”, prowadzonej przez posła PiS Wojciecha Buczaka. Uwaga słuszna, tylko czy jest osobowość na miarę Piotra Kotowskiego, twórcy i rektora słynnej na cały kraj Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu, czy też podobna do muzykologa Filipa Berkowicza, dyrektora artystycznego opisanego przeze mnie wyżej Kromer Festival, która wymyśliłaby i poprowadziła w naszym mieście duży festiwal? Bo bez osobowości, choćby były największe pieniądze, nie da się.