Karol Świerczewski – generał spod kremlowskiej gwiazdy

„Nie o każdym śpiewają pieśń/, nie każdemu stawiają pomnik/pieśni nieraz historia przekreśli/ pomniki zburzą potomni/” – tak pisał po śmierci gen. Karola Świerczewskiego Waltera Władysław Broniewski, sugerując, że życie generała będzie trwalsze od pieśni i pomników. Komuniści, m.in. przy udziale Broniewskiego i innych poetów, wykreowali Świerczewskiego na „świętego”, który miał swoim heroicznym życiem pociągać masy Polaków ku świetlanej przyszłości. W rzeczywistości Świerczewski był sowieckim agentem i alkoholikiem, a jego śmierć jest owiana do dziś tajemnicą.

Świerczewski zginął 28 marca 1947 roku w Jabłonkach podczas zasadzki przygotowanej przez upowskiego watażkę „Chrina”. Wg Ukraińców schwytanych przez Wojsko Polskie, „Chrin” dostał informacje o inspekcji jakiegoś ważnego oficera, w tym samym meldunku informowano go o mających nadejść przesiedleniach. „Chrin” zarządził koncentrację sił w rejonie Sukowatego  i wymarsz  nad ranem 28 marca 1947 roku. Do miejsca zasadzki dotarła tylko czota „Bajraka” (około 30-40 osób), i to ona zaatakowała polski konwój z gen. Świerczewskim na przełęczy między Chryszczatą a Łopiennikiem. Generał dostał trzy kule, jedną z tyłu. Jego ochrona uciekła, co tłumaczy, dlaczego w starciu zginęło tylko trzech polskich żołnierzy, a trzech zostało rannych. Gdy na miejsce starcia dojechał samochód z 18 żołnierzami, który zepsuł się zaraz po wyjeździe z Baligrodu i nie towarzyszył generałowi w drodze do Cisnej, sytuacja została opanowana.

Na temat okoliczności śmierci generała krąży wiele legend. Jedna mówi o tym, że był pijany, gdy został zabity, inna, że znajdował się w tzw. martwym polu, czyli nie mógł zginąć od ukraińskich kul, tylko polskich. Historyk Grzegorz Motyka w książce Tak było w Bieszczadach (1999) nie wyklucza, że to UB lub NKWD mogły zabić Świerczewskiego, by dać pretekst do wszczęcia akcji „Wisłaˮ lub  z powodu jego wiedzy na temat  czystek przeprowadzonych przez NKWD podczas wojny domowej w Hiszpanii. Niedawno pojawiła się inna wersja, że Świerczewskiego mogli zabić jego podwładni za to, że bratał się z Ukraińcami i że szafował życiem polskich żołnierzy. W każdym razie, nigdy nie udało się wyjaśnić, dlaczego Świerczewski nagle zarządził w Baligrodzie inspekcję do Cisnej, dlaczego nie odwołał jej po awarii auta z obstawą, i kto stał za jego zabiciem.

W 1970 roku powstała trzecia już  specjalna komisja (dwie działały zaraz po zamachu) do zbadania śmierci Waltera, jednak nie zdążyła przedstawić Biuru Politycznemu KC PZPR swoich ustaleń, gdyż został zamordowany jeden z jej członków, zarazem świadek zabicia generała, płk Jan Gerhard, a z sejfu szefa komisji, ministra Naszkowskiego, zginął raport na temat zamachu.

W 1947 roku zaraz po śmierci Waltera nowa władza przystąpiła do krzewienia jego kultu, by łatwiej zaprowadzić  w Polsce komunizm. Życie Waltera idealnie nadawało się do poddania mitotwórczej obróbce, bo łączyło różne opowieści: o robotniku, rewolucjoniście, internacjonaliście i żołnierzu. Świerczewski urodził się na warszawskiej Woli w  robotniczej rodzinie, walczył w Rosji podczas rewolucji bolszewickiej (wg oficjalnej frazeologii bronił Wielkiej Rewolucji Październikowej przed białymi). Walczył przeciw Wojsku Polskiemu w wojnie 1920 roku, ukończył Akademię Wojskową im. Frunzego w Moskwie. W 1928 został oficerem sowieckiego wywiadu wojskowego Razwiedupru, w którym pozostał do śmierci, w latach 30. uczestniczył w wojnie domowej w Hiszpanii jako generał Walter (tam zaprzyjaźnił się z Hemingwayem). Po powrocie do Rosji przeżył okres wielkich czystek, awansował do stopnia generała Armii Czerwonej. Z powodu alkoholizmu popełniał błędy w dowodzeniu podległymi  sobie jednostkami, szafował życiem żołnierzy. Stojąc na czele 2. Armii WP w 1945 roku w operacji łużyckiej wytracił bezsensownie wielu żołnierzy. Śmierć 28 marca 1947 roku zamknęła jego tak naprawdę mało chlubne życie.

Pogrzeb Świerczewskiego w Warszawie miał polityczny charakter. Prof. Krystyna Kersten w książce Narodziny sytemu władzy. Polska 1943-48 pisze, że choć Świerczewski był całe życie dojrzałym komunistą, jego pogrzeb, na żądanie partii, miał charakter religijny, czym partia pośmiertnie zadała gwałt jego wolności sumienia:

Przy  trumnie wystawionej w Centralnym Domu Żołnierza  odprawiał  egzekwie dziekan generalny WP, ks. płk Warchałowski. W sprawozdaniu z pogrzebu, opublikowanym w organie PPR „Głos Luduˮ (2 IV 1947), opisywano, iż w kondukcie pogrzebowym podążali księża, a »ulicą płynął cichy szept modlitwy«. Nad otwartą mogiłą ksiądz Warchałowski zaintonował pieśń Salve Regina.

Drugą rocznicę śmierci generała uczczono tomem O generale Karolu Świerczewskim Walterze, na który złożyły się poematy Broniewskiego, Leopolda Lewina, Roberta Stillera (późniejszego tłumacza m.in. powieści Mechaniczna pomarańcza) i Wiktora Woroszylskiego, autorów nagrodzonych w konkursie, jaki zorganizował  Dom Wojska Polskiego wespół z ZLP.  Tom otwiera poemat Broniewskiego, w którym ten wybitny poeta  pod wpływem postępowego natchnienia napisał m.in., że Świerczewski jak Achilles wiódł armię na ziemie niemieckie i że po śmierci pod Baligrodem „pomnikiem będzie mu Armiaˮ.

Wg Leopolda Lewina, śmierć Świerczewskiego miała cudowny charakter:

Dymiło pobliskie wzgórze,

Dymiły przydrożne krzaki –

Na generalskim mundurze

Zakwitły maki.

A w wierszu Woroszylskiego śmierć bolszewickiego „Achillesaˮ była kolektywna, przekraczająca granice biologii:

– Śmierć żołnierza

śmierć komunisty,

nigdy nie bywa samotna,

Kochałem sprawy i ludzi,

są ze mną aż do końca, dlatego nie trudno umrzeć.

A jeśli kiedyś ktoś postawi Świerczewskiemu pomnik – napisał w tym samym utworze Woroszylski – to generał będzie  na nim uśmiechnięty:

A w tym uśmiechu wszystko;

Polska, którą zdobył, której nie odda.

I szlak bojowy.

I gwiazda kremlowska –

socjalizmu gwiazda przewodnia.

Wierszy o Walterze powstało o wiele więcej, niż te, które znalazły się w zbiorze O generale… Z utworu S. Wygodzkiego można się dowiedzieć, że Świerczewski w ogóle nie poległ:

Pocisk zdradziecki

drąży me ciało, szarpane zażarcie,

lecz z martwych wstaję[…].

Jestem głową skazańca z Krety,

jestem sercem powstańca z nad Ebro,

jestem ręką górnika […],

bo nie poległem.

Temat nieśmiertelności gen. Waltera wynalazła Janina Broniewska (żona poety) w książce dla młodzieży O człowieku, który się kulom nie kłaniał, która ukazała się w 1948 roku w pierwszą rocznicę jego śmierci i przez wiele lat widniała w spisie lektur szkolnych. Generał w opisie Broniewskiej umiera jak gieroj w sowieckim filmie wojennym:

Pod ogniem  stojący wyprostowany. Kpiący ze śmierci. Spokojny. Nagle, już nad tym strumieniem zachwiał się  lekko, skurczył, ręce przycisnął do brzucha. Czerwony strumień krwi trysnął przez palce:

– Jestem ranny w brzuch? Jakby się zdziwił.

Podskoczyli  ku niemu z opatrunkiem. Stał wydając dalej rozkazy. Gwizdały kule. Od czasu do czasu trzaskał na szosie granat z bandyckiego garłacza.

Generał chyba słabł od upływu krwi. Pozwolił  się leciutko podeprzeć żołnierzowi schodząc wzdłuż strumienia na nową pozycję.

A wtedy druga kulka, zdradziecka kulka z lewego skrzydła, trafiła go w plecy. Zachwiał się. Pochwycili go we dwóch już lecącego im bezwładnie. Położyli go na rozpostartym płaszczu.

– Co z wami, Generale? -pytali przez gardła ściśnięte spazmem, rozpaczą. Jeszcze raz podniósł powieki, spojrzał na swych wiernych chłopaków gasnącymi oczami:

– Umieram. Nie zostawiajcie mnie tutaj – wyszeptał już głosem zacichającym, ostatnim. Zapadały powieki na oczy. Cienie rzuciły się na skronie… […]

Na rozpostartym płaszczu leżał  Generał. Z czerwonymi  plamami krwi serdecznej na starym,  jeszcze znad Oki mundurze […].

Dziś możemy drwić z socrealistycznego mistycyzmu, w jaki  została przyobleczona postać  Waltera, ale trzeba mieć świadomość, że kult tego sowieckiego oficera nie był żadnym żartem, ale jak najbardziej poważnym spektaklem odgrywanym do końca istnienia PRL-u. Przez cały okres Polski Ludowej rocznice śmierci generała miały państwowy charakter, władze nadawały im charakter patriotycznych manifestacji. Aktorzy, m.in. Stanisław Mikulski, recytowali strofy Broniewskiego o Walterze, jego imieniem nazywano ulice, zakłady pracy, szkoły, stawiano pomniki i popiersia. Pomnik Waltera w Jabłonkach miał być ikoną Bieszczad. O rocznicowych uroczystościach partyjne gazety informowały na pierwszych stronach. Tak też było w 1987 roku, w 40. rocznicę śmierci Świerczewskiego. 30 marca 1987 r. Nowiny  pisały pod winietą, że w uroczystościach w Jabłonkach wzięły udział najwyższe władze partyjne z ministrem obrony narodowej gen. Florianem Siwickim na czele. Były też córki generała Marta Świerczewska (członek Biura Politycznego KC PZPR) i Antonina Świerczewska. Otwarcie tego dnia w Jabłonkach Domu Pamięci Generała jako filii Muzeum Historycznego w Sanoka mówi samo za siebie – władza ludowa, a przynajmniej jej twardogłowa część, nie zamierzała  zostawić generała w świętym spokoju, chciała go na zawsze zabetonować w polskiej świadomości. I nadal, mimo upływu tylu lat, o sowieckim „Generaleˮ, „Bohaterzeˮ, „Żołnierzu Wolności”  pisano z dużych liter, popadano w patetyczny ton, jak Witold Szymczyk we wspomnianym już numerze Nowin:

28 marca 1987 roku. Nad doliną u stóp masywu Chryszczatej w Jabłonkach wieje silny wiosenny wiatr. Łopoce flagami na wysokich masztach, smaga młode twarze żołnierzy kompanii honorowej WP. W miejscu, gdzie 40 lat temu stoczył swój ostatni bój generał Walter – tysiące ludzi przybyłych złożyć mu hołd w 90 rocznicę urodzin i w 40 bohaterskiej śmierci.

Dlaczego komuniści pielęgnowali tak wytrwale kult Waltera? Z kilku przyczyn i w zależności, kim miał być adresat tych celebracji. Polski odbiorca miał mieć przeświadczenie o ciągłości i nieśmiertelności komunistycznej władzy, a także o jej patriotycznym charakterze (w 1987 roku w partyjnym wydawnictwie KAW Rzeszów ukazała się książka Artura Baty „Bieszczady w ogniu”, której autor wplatał śmierć Waltera w szeroką narrację o polskich zmaganiach z UPA), a Moskwa – że polscy komuniści chylą jej czoła, pamiętają, komu zawdzięczają swoją władzę.

Na szczęście, dziś możemy już żyć bez upiora sowieckiego generała.

One comment

Skomentuj Jacek Cieśla Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.