Lewicowa gęba Gombrowicza

Witold Gombrowicz trwale ozdobił dwudziestowieczną literaturę. Tak trwale, że wciąż należy do najczęściej czytanych i komentowanych polskich pisarzy modernistów na świecie. Słowa „uniwersalny” i „ponadczasowy” cisną się na usta przede wszystkim przy okazji trzytomowych Dzienników.  Potwierdzenie ich znaczenia znalazłem chociażby na blogu The Mockingbird Sings. Bloger podczas domowej izolacji z powodu COVID-19, czyli lockdownu, dzielił się ze swoimi fanami przemyśleniami na temat wyznań Gombrowicza. Czyż można sobie wyobrazić większą pochwałę dzieła polskiego pisarza, jakby nie było, także wygnańca, walczącego przez całe życie z międzyludzkimi schematami i ograniczeniami?

   Niestety, czytelnicze serce nie zawsze roście, szczególnie wtedy, gdy patrzy na odczytania dorobku pisarza z coraz częstszymi próbami politycznego „przechwycenia” jego myśli. A przecież był on jak najdalej od polityki i literatury zaangażowanej. Owszem, można mu przypisywać lewicowość, ale nie doktrynalną. Gombrowicz przede wszystkim walczył na śmierć i życie z wszelką formą, odzierał człowieka z kulturowych nawarstwień, tak jak obiera się cebulę, ale nie po to, by stworzyć postępowego „nowego człowieka”, ale by pokazać, jak zadziwiającym jest bytem, który tylko w swoim wnętrzu i mrokach może odnaleźć autentyczność i wolność.

Tak o lewicowości Gombrowicza pisał jego przyjaciel Konstanty A. Jeleński:

„Gombrowicz jest zarazem egzystencjalistą i marksistą avant la lettre (w sensie, w którym pan Jourdain był całe życie prozaikiem). (…) Zanim kiedykolwiek przeczytał Marksa, Gombrowicz wiedział, że największym kłamstwem są ideologie, a jeśli dziś walczy z marksizmem, to dlatego, że marksizm przerodził się w ideologię, przestaje być otwartym, żyznym polem rzeczywistości.”

Ot, jeden przykład. Na interfejsie Wikipedii, wikiwand.com, można znaleźć obszerny biogram Gombrowicza w języku angielskim, co naturalnie cieszy, ale z dość zaskakującym początkiem, co już przestaje radować. Drugie i trzecie zdanie pierwszego akapitu tylko powierzchownie są ścisłe, gdyż po chwili zastanowienia zaczynają razić niezrozumieniem polskiego kontekstu historycznego, w jakim tworzył Gombrowicz, oraz przypisywaniem mu ideologicznych motywacji. Oto te zdania w polskim tłumaczeniu: „Jego prace charakteryzują się głęboką analizą psychologiczną, pewną dozą absurdu i paradoksu i mają antynacjonalistyczny posmak. Jego książki były zakazane w komunistycznej Polsce, ponieważ był lewicowy, biseksualny oraz był antyklerykałem, któremu nie po drodze było z polityką partyjną.”

Pierwszy wywołany do tablicy problem brzmi następująco: czy Gombrowicz walczył z polskim nacjonalizmem? W najbardziej „polskich” utworach, czyli Ferdydurke i Trans-Atlantyku jest wiele krytycznych akcentów pod adresem romantycznej odmiany patriotyzmu i zawłaszczania przez Polskę Polaków, przez Ojczyznę Synczyzny i przez Ojca Młodego, ale niewiele ma to wspólnego z antynacjonalizmem, choć można domniemywać, że nacjonalizm nie był w smak pisarzowi. Jakby tego było mało, Gombrowicz obśmiewający w Ferdydurke zarówno tradycyjny patriotyzm, jak i liberalny postęp, zarobił na krytyczne głosy z obu stron politycznego dyskursu w przedwojennej Polsce. Taki właśnie był. Trudny do jednoznacznego uchwycenia. A jeśli chodzi o wybitny Trans-Atlantyk, to w głównym bohaterze – narratorze odnaleźć można zarówno rewolucyjny bunt, jak i nietzscheańską wolę zniszczenia polskiej tradycji, zgwałcenia jej, co może mieć więcej wspólnego z endecją usiłującą przekształcić potulnych i sentymentalnych Polaków w twardych i nowoczesnych Europejczyków, niż z jakąkolwiek lewicą.

Tyle że Gombrowicz nigdy nie stawiał kropki nad „i”. Jego walka z formą i rytuałami roztrzaskuje się o brak nowej i adekwatnej formy, która by zastąpiła dotychczasowe martwe. Gombrowicz drwi z Polski wieszczów narodowych i barokowych sarmatów, jednocześnie tak mistrzowsko naśladuje (parodiuje) szlachecką polszczyznę, że nie sposób pozbyć się wrażenia, że na swój sposób oddaje jej osobisty hołd, pada przed nią na kolana, podkreśla jej oryginalność na tle innych języków. Na tym polega nieusuwalna sprzeczność myśli i refleksji Gombrowicza. Dlatego nie może dziwić, że Trans-Atlantyk kończy się karnawałem psot i żartów, Buchaniem i Wybuchaniem śmiechu, i że nie dochodzi w fabule do długo zapowiadanego przelewu krwi, czyli zabicia ojca albo syna; odwieczne biblijne i stadne rytuały nie wypełniają się na kartach tej powieści ani innych utworów Gombrowicza. Uważał on bowiem, że Polak Polskę i niezależność intelektualną powinien znaleźć wyłącznie w sobie a nie w narzuconych odgórnie schematach czy też u obcych.

Drugi problem: czy książki Witolda Gombrowicza „były zakazane w komunistycznej Polsce, ponieważ był lewicowy, biseksualny oraz był antyklerykałem, któremu  nie po drodze było z polityką partyjną.”, jak tego chce autor notki na wikiwand.com. Wprawne ucho od razu wychwyci fałsz tego zdania. Książki Gombrowicza owszem były zakazane w PRL, ale dlatego głównie że nie ukrywał swojego antykomunizmu. Jako antyklerykał (kwestia wiary pisarza należy do najtrudniejszych, ale przyjmijmy, że był ateistą) nie mógł się też rozmijać z linią partyjną, bo ateistyczną partię tworzyli właśnie antyklerykałowie i wrogowie Kościoła. Czyli kolejna bzdura. Jedynie można zgodzić się co do faktycznego biseksualizmu Gombrowicza. Mniej czy bardziej obecna homoseksualna erotyka w jego utworach mogła być cenzuralną przeszkodą, ale na pewno nie sama skłonność pisarza, bo jak wiemy, Iwaszkiewicz, Andrzejewski i inni dobrze mieli się w Ludowej.  

Amerykańska slawistka polskiego pochodzenia prof. Ewa Thompson w jednym z wywiadów powiedziała, że pisarstwem Gombrowicza interesowali się szczególnie w latach 60. XX wieku wszelkiego rodzaju anarchiści i buntownicy we Francji, Niemczech i Stanach Zjednoczonych, „co z kolei przełożyło się na zainteresowanie lewicowych kręgów uniwersyteckich”. Cytat ten znakomicie tłumaczy ideowe, czyli uniwersyteckie źródło użytych sformułowań w przytoczonym przeze mnie angielskim fragmencie. Tyle że jak słusznie zauważa w tym samym wywiadzie prof. Thompson, Gombrowicz nie pisał pod niczyje dyktando. Gombrowicz zdawał sobie sprawę, jak to ujął w III tomie Dziennika, że lewica stanowi naturalny teren jego ekspansji, ale tworzył, co zawsze podkreślał, w interesie wyłącznie niejakiego Gombrowicza, egzystencjalnego, niepowtarzalnego i bardzo wyczulonego na polityczne i inne przyprawianie mu gęby („Wyczuwam jednak, że polityka krąży wokół mnie… najdziksza z dzikich małp paryskiej dżungli” – zanotował w 1965 roku w Dzienniku po przyjeździe do stolicy Francji). Był pisarzem ze wszech miar polskim, ale krytycznym wobec polskości jako jednej z form kulturowych (gdyby był np. Węgrem, zapewne krytykowałby węgierskość), i europejskim, ale jednocześnie bardzo zdystansowanym wobec europejskich mód intelektualnych, np. strukturalizmu i francuskiej nouveau roman. Na pewno nie czapkował przed obcymi mądralami i nie znosił, gdy naukowość wdzierała się do królestwa sztuki i literatury. Obsesją pisarza była forma zniewalająca człowieka, nadająca mu zdradliwy kształt. Formie przeciwstawiał niedojrzałość, podrzędność i młodość i pewnie dzięki tym atrybutom zaskarbił sobie wdzięczność lewicy lat 60. Tylko że lewicowcy zmieniający jego artystyczne myślenie w systemowe i planowe wierutnie zaprzeczają anarchistycznemu charakterowi twórczości imć pana Gombrowicza.

Drogi Czytelnikujeśli smakują Ci moje teksty, postaw mi symboliczną kawę (kliknij w grafikę):

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Drogi Czytelniku, jeśli podczas czytania moich tekstów smakuje Ci poranne espresso, jeśli podzielasz prezentowane na blogu wartości  – wesprzyj darowizną jego rozwój. Dane do tradycyjnego przelewu: Piotr Samolewicz; numer rachunku: Nest Bank (PL) 20 2530 0008 2051 1063 2091 0001. Dziękuję!

2 comments

    1. Dziękuję Pani Profesor.
      Bogatym źródłem wiedzy na temat stylu myślenia pisarza jest książka „Gombrowicz filozof” (Kraków 1991). Znajdziemy w niej m.in. takie wyznanie Gombrowicza utrwalone przez Dominique de Roux:”Jestem przeciwieństwem pisarza „zaangażowanego” – z przekonań i natury; jestem absolutnie kimś innym. Nie uznaję literatury zaangażowanej, ponieważ nie jest ona dla mnie literaturą, ot co.”

Skomentuj Piotr Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.