Z dorobku barda Powstania Warszawskiego Józefa Szczepańskiego „Ziutka” zachowało się jedynie 20 wierszy. Większość, jak „Pałacyk Michla”, ma optymistyczną wymowę. Tylko jeden utwór młodego poety i żołnierza powstał w innej tonacji. To „Czerwona zaraza”, wiersz, który „Ziutek” napisał 29 sierpnia 1944 roku na niedługo przed swoją śmiercią. Wiersz niezwykły, bo opisujący dramat Powstania Warszawskiego, ale bez słów rezygnacji, i profetyczny, bo zapowiadający długą okupację Polski przez Związek Sowiecki.
Józef Szczepański urodził się w 1922 roku w Łęczycy. Jego ojciec był oficerem WP, a po przejściu do cywila prawnikiem. Po wybuchu wojny rodzina Józka wyjechała na Wołyń, później w Rzeszowskie i do Krakowa. W Rzeszowie Józek napisał wiersz „Przyniosłaś dziś pamiętnik…”, potem zamieszkał w Warszawie, gdzie kontynuował naukę na tajnych kompletach, i został żołnierzem w utworzonym na bazie Szarych Szeregów batalionie dyspozycyjnym Komendy Głównej AK, którego ostatnia nazwa brzmiała „Parasol”. Należał więc do żołnierskiej elity. 11 lipca 1944 roku „Ziutek” brał udział w nieudanym zamachu na gen. Wilhelma Koppego w Krakowie, dowódcę SS i policji, ostrzeliwując samochód generała. Trzy tygodnie później batalion „Ziutka” podjął powstańczą walkę z Niemcami. Żołnierze „Parasola” znaleźli się na pierwszej linii ognia. Od 9 sierpnia uczestniczyli w zmaganiach na Starówce, 25 sierpnia poległ jeden z dowódców Parasola Stanisław Leopold „Rafał”. 29 sierpnia Józef Szczepański został odznaczony przez komendanta głównego AK gen. „Bora” Komorowskiego Krzyżem Orderu Virtuti Militari. Wtedy to właśnie napisał „Czerwoną zarazę”.
Warto się przyjrzeć temu utworowi, bo stanowi zapis świadomości młodego powstańca, wieszczącego nową okupację Polski, jednocześnie wierzącego, że kiedyś odrodzi się ojczyzna. Wiersz ma formę przewrotnej odezwy do Armii Czerwonej, której oddziały stanęły na przedpolach Pragi. Przewrotnej, bo Szczepański nie zakłada, by „sojusznicy” udzielili powstańcom pomocy.
„Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam Kraj przedtem rozdarłwszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą.
[…] Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce
i jak bezsilnie zaciskamy ręce
pomocy prosząc, podstępny oprawco.
Żebyś ty wiedział dziadów naszych kacie,
sybirskich więzień ponura legendo,
jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą,
wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia.
Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.
Legła twa armia zwycięska, czerwona
u stóp łun jasnych płonącej Warszawy
i ścierwią duszę syci bólem krwawym
garstki szaleńców, co na gruzach kona.”
Autor „Czerwonej zarazy” wybiega daleko w przyszłość, przewidując, ile goryczy będzie kosztowało Polaków „wyzwolenie” ich kraju przez Sowietów:
„Miesiąc już mija od Powstania chwili,
łudzisz nas dział swoich łomotem,
wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem
powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili”.
A oto miniaturowy opis warszawskiej hekatomby:
„Czekamy ciebie, nie dla nas, żołnierzy,
dla naszych rannych – mamy ich tysiące,
i dzieci są tu i matki karmiące,
i po piwnicach zaraza się szerzy”.
Poeta uważa, że Sowieci nie chcą wejść do walczącej Warszawy, bo boją się powstańców:
„Czekamy ciebie – ty zwlekasz i zwlekasz,
ty się nas boisz, i my wiemy o tym.
Chcesz, byśmy legli tu wszyscy pokotem,
naszej zagłady pod Warszawą czekasz.”
„Czerwoną zarazę” kończą najważniejsze strofy o tym, że powstańcy nie boją się śmierci i wierzą w to, że kiedyś odrodzi się niepodległa Polska:
„Nic nam nie robisz – masz prawo wybierać,
możesz nam pomóc, możesz nas wybawić
lub czekać dalej i śmierci zostawić…
śmierć nie jest straszna, umiemy umierać.
Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Nowa się Polska – zwycięska narodzi.
I po tej ziemi ty nie będziesz chodzić
czerwony władco rozbestwionej siły”.
W wierszu nie znajdziemy ani słowa rezygnacji spowodowanej nadchodzącą klęską, ani pretensji pod adresem dowództwa AK, które zdecydowało o wybuchu powstania. Wielkie jest natomiast poczucie osamotnienia w walce, opuszczenia przez aliantów, drugiej zdrady, jakiej dopuścili się po 1939 roku, oraz niemalże mistyczne poczucie uczestniczenia w długim, prowadzonym od zaborów marszu do niepodległości.
Warto zadać pytanie, czy aby autor nie pisał swojego wiersza pod wpływem jakiś narkotyków, co najmniej szału walki, że nie dostrzegł jej bezcelowości? Odpowiedź jest prosta – nie. Józef Szczepański należał do tych młodych Polaków, którzy chcieli wybuchu powstania. Dziś może brzmi to niedorzecznie, ale taka była prawda tamtego czasu. Na potwierdzenie warto odwołać się do wojennych wspomnień działacza PPS Kazimierza Pużaka, który znajdował się w otoczeniu gremium, które podjęło decyzję o godz. „W”, a który napisał, że cała Warszawa czekała tylko na sygnał. Gdyby tak się nie stało, oznaczałoby to katastrofę. Pużak nie pisze jaką, bo było dla niego oczywiste, że moralną.
***
1 wrześnie Józef Szczepański „Ziutek” objął dowództwo nad grupą „Parasola”, osłaniającą odwrót ze Starówki. Tego samego dnia został ciężko ranny. Przeniesiony kanałami do Śródmieścia zmarł zasypany w szpitalu 10 września 1944 roku. 2 października powstanie skapitulowało, a sowiecka armia zajęła Polskę na kilkadziesiąt lat. Po wojnie „Czerwona zaraza” została objęta przez komunistów całkowitym zakazem druku.
Drogi Czytelniku, jeśli podczas czytania moich tekstów smakuje Ci poranne espresso, jeśli podzielasz prezentowane na blogu wartości – wesprzyj darowizną jego rozwój. Dane do tradycyjnego przelewu: Piotr Samolewicz; numer rachunku: Nest Bank (PL) 20 2530 0008 2051 1063 2091 0001. Dziękuję!
a z jakiej racji Rosja miałaby Polsce pomagać? skoro celem politycznym była reaktywacja II RP
Reaktywacja wolnej Polski!
Kołysanka
A kiedy wybiła godzina W
i poszedłeś syneczku do powstania
modliłam się za ciebie za życie twe
byś ranny na nogach katom się nie kłaniał.
Zaśpiewam ci kołysankę synku
gdy będziesz usypiał ranny w powstaniu
przegarnę twe włosy krwią zbroczone
posiedzę przy tobie na twoim posłaniu.
Wzniosę ręce do boga wysoko
a rany twe łzami obmyję
położę koło ciebie biało -czerwoną
i zloty medalik na twą szyję .
Zaśpiewam ci do snu Warszawo ma
wśród Szarych szeregów harcerskiej braci
aż zadrżą serca bratnich dusz
i hitlerowscy kaci.
Hej chłopcy bagnet na broń
by bronic honoru Ojczyzny
nie szkoda krwi młodzieńczych lat
aż się zabliźnią blizny.
Do boju polski młodzieży kwiat
w tej beznadziejnej walce
bo serca młode wolności pragną
bić hitlerowskie padalce.
Henryk Siwakowski.
Godzina honoru
Godzina W dała im znak by walczyć
o honor i godność człowieka by dalej
w powietrzu łopotał Orzeł Biały szli
do powstania nikt nie zwlekał.
Choć krew z barykad płynęła obficie
nie było broni lecz walczyć każdy
chciał oddawał dla Ojczyzny z honorem
swe życie wśród lasu krzyży i ludzkich
ciał.
Lecz serca były dziecinne i młode po
jasnych włosach płynęła często krew
hełmy niemieckie wpadały im na głowę
walczyli za Ojczyznę i przelewali krew.
Cuchnęły czeluście mrocznych kanałów
gdy tylko już jedna pozostała droga
z modlitwą na ustach ginęli w czeluściach
konali wzywając cicho matkę Boga.
Płakały matki poległych synów do piersi
tuliły strzępy ciał w żałobie do Boga
podnosiły głowę wśród świstu kul i huku
dział.
Padło powstanie w nierównej walce pozostał
honor i wieczna chwała gdy idę przez Warszawę
i słyszę grzmot burzy myślę że to biją
powstańcze działa.
Dalej łopoce Sztandar Polski i dumnie lśni
Orzeł w złotej koronie oddajmy hołd poległym
powstańcom pochylmy głowy kleknijmy w ukłonie
Henryk Siwakowski
Nadszedł ten dzień.
I nadszedł ten dzień 1 sierpnia
gdy w sercu goryczy było po brzegi
ruszył do walki młodzieży kwiat
harcerskie szare szeregi.
Przyszedł czas gdy barykady
zrosiła harcerska krew
poszli do walki ze śpiewem na ustach
w godzinę W powstańczy zew.
Czerwienią biły powstańcze barykady
jak maki czerwone na polnym ugorze
las krzyży tylko znaczył im drogę
z honorem oddawali swe życie młode.
I słychać było powstańczy śpiew
hej chłopcy bagnet na broń
i słowa modlitwy szeptane przed walką
o panie boże nas chroń.
Jakże nierówna była to walka
nie było broni czasem gołe ręce
pozostały tylko butelki z benzyną
i honor w sercu nic więcej.
Płonęła Warszawa miasto nieugięte
płynęły łzy matek zabitych
zionęły fetorem gnijących ciał
włazy kanałów odkrytych.
63 dni nierównej walki upadło
warszawskie powstanie
zdeptano godność ludu Warszawy
lecz honor w sercach na zawsze zostanie.
Dziś hołd im składamy pochylmy głowy
nad powstańcami Warszawy
oddali ojczyźnie to co najcenniejsze
dla naszej wspólnej spawy.
Henryk Siwakowski.
Witam
Przeczytałem książkę Ziele na kraterze. Ujęło mnie absolutne poświęcenie Zofii Wańkowiczowej, która z wielkim poświęceniem poszukiwała grobu córki. Z przekazów powstańców wynika, że jej ciało wydobyto z grobu zbiorowego i dobrze ukryto. Kto wie może jej prochy ukryte spoczywają na cmentarzu kalwińskim. Osobą, która mogła być zainteresowana ukryciem ciała Krystyny Wańkowiczowej był Stanisław Leopold ps. Rafał. Bardzo cierpiał gdy zginęła . Nie zdążył powiadomić matki gdzie spoczywa jej córka.