Pan Jerzy Klus z Rzeszowa udostępnił mi kilka zdjęć ze swojego albumu rodzinnego. Fotografie są niezmiernie wartościowe, bo przedstawiają bliskich zamordowanego przez komunistów prezesa IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość płk. Łukasza Cieplińskiego – żonę Jadwigę oraz syna Andrzeja.
Zdjęcia zostały wykonane przedwojennym aparatem firmy „Kodak” (skrzynkowym) na błonie formatu 6 x 9 w połowie lat 50. ub. wieku w ogrodzie nieistniejącego już domu rodziny Klusów w Rzeszowie przy ul. Grottgera 3. Obecnie znajduje się tam dworzec PKS.
Teraz kilka zdań na temat bohaterów zdjęć. 68 – letni dziś Jerzy Klus był wieloletnim dziennikarzem rzeszowskiej Solidarności. Poznał Andrzeja Cieplińskiego i jego matkę, Jadwigę z Sicińskich Cieplińską, gdy był kilkuletnim chłopcem. Tak wspomina tamte lata:
„Jedna z moich ciotek, Maria Klus, była dobrą znajomą Jadwigi Cieplińskiej. Pani Jadwiga, lub jak ją nazywaliśmy Pani Wisia, przychodziła do niej często ze swoim starszym ode mnie o rok synkiem Andrzejkiem, nazywanym przez nią pieszczotliwie Alusiem, a czasami także ze swoją sędziwą matką Józefą Sicińską. Ponieważ, jak wspomniałem, ciotka mieszkała w tym samym domu co my, w naturalny sposób staliśmy się znajomymi Cieplińskich, a Andrzejek towarzyszem moich dziecięcych zabaw. Najczęściej bawiliśmy się w ogrodzie naszego domu, ale często bywałem także w mieszkaniu Cieplińskich, którzy mieszkali w starej kamienicy przy ulicy Turkienicza (obecnie ks. Jałowego).”
Okoliczności powstania zdjęć były następujące:
„(…) bawiłem się z Andrzejem i innymi chłopcami z sąsiedztwa w ogrodzie naszego domu (…). Bawiliśmy się głównie w partyzantów (nieokreślonej formacji) i Niemców lub też w Indian i kowboi. Pamiętam, że pewnego razu, goniąc „Indianina” krzyczeliśmy na niego „ty czerwony diable” i zostaliśmy natychmiast przywołani do porządku przez dorosłych, że nie powinniśmy używać takich określeń, bo jeszcze jakiś głupi milicjant uzna, że bawimy się w partyzantkę antykomunistyczną i będą z tego powodu poważne kłopoty. Podczas tych zabaw mój ojciec robił nam czasami zdjęcia (…). „
Mały Jerzy był wtajemniczony w historię płk. Cieplińskiego:
„Od najmłodszych lat słyszałem w domu o wielkiej tragedii, jaka dotknęła Cieplińskich. Opowiadała mi o niej zarówno ciotka, jak i mój ojciec. Jako dziecko nie znałem oczywiście szczegółów (zresztą znały je wtedy tylko nieliczne osoby), lecz wiedziałem, że ojciec Andrzejka był znanym działaczem podziemia antykomunistycznego i że zamordowany został strzałem w tył głowy, podobnie jak oficerowie polscy w Katyniu. Jednakże pouczano mnie w domu, że nie należy na ten temat rozmawiać z innymi osobami. Również w domu Cieplińskich na ogół nie poruszano tego tematu przy dzieciach. Czasami jednak wspominano delikatnie odwiedzającym ich dzieciom o tragicznych losach płk. Cieplińskiego”.
Pan Jerzy mówi, że Andrzej Ciepliński był bardzo mądrym, spokojnym i poważnym dzieckiem. Jako chłopiec pisał wiersze i interesował się fotografią i historią fotografii. Miał także zdolności do majsterkowania.
Jerzy Klus i Andrzej Ciepliński uczęszczali do Szkoły Podstawowej Nr 1 im. A. Mickiewicza przy ul. Bernardyńskiej w Rzeszowie. Choć uczyli się w różnych klasach, spotykali się często na korytarzu szkolnym.
„Andrzej potrafił pięknie, z głębokim uczuciem, recytować wiersze, co natychmiast wykorzystały nauczycielki angażując go do recytowania wierszy podczas akademii i różnego rodzaju uroczystości szkolnych. Były to bardzo różne wiersze, w zależności od okoliczności, w jakich miał je recytować. Pamiętam, że podczas uroczystego zakończenia roku szkolnego deklamował wiersz Staffa „Dwa wiatry”. Jednakże podczas rocznic świat komunistycznych zmuszony był recytować wiersze Broniewskiego, m.in.: „Towarzyszu więziennej celi”, „Na śmierć rewolucjonisty” itp. Z perspektywy lat oceniam angażowanie go przez nauczycielki do recytacji tego rodzaju utworów za co najmniej wielki nietakt…”
Po ukończeniu szkoły podstawowej Jerzy Klus i Andrzej Ciepliński rozpoczęli naukę w dwóch różnych liceach, Jerzy w I LO przy ul. 3 Maja, a Andrzej w II LO przy ul. Turkienicza (dzisiejsza ks. Jałowego). Cieplińscy żyli bardzo biednie:
„Andrzej starał się wszelkimi sposobami pomagać finansowo swojej matce, m.in. udzielając korepetycji mniej zdolnym uczniom. Dodatkowo, około połowy lat 60. jako jeden z pierwszych fotografów – amatorów w Rzeszowie rozpoczął wykonywanie odpłatnie zdjęć kolorowych, co chyba jednak nie przynosiło mu większych dochodów. (…) urządził sobie ciemnię fotograficzną. Nie wiem, skąd miał profesjonalny jak na tamte czasy aparat fotograficzny, który wtedy kosztował kilka tysięcy złotych, a także powiększalnik, kuwety itp. Osoba będąca szkolną koleżanką Andrzeja, gdy pobierał nauki w II LO, mówiła mi, że Andrzej często bywał głodny. Zauważył to jeden z nauczycieli i wspomagał go w różny sposób, m.in. przynosząc mu do szkoły drugie śniadania.”
W 1965 roku liceum Andrzej rozpoczął studia w rzeszowskiej Wyższej Szkole Inżynieryjnej, gdzie – jak wspomina pan Jerzy – „podobno był w jakiś sposób szykanowany”. Zapewne z tej przyczyny po roku czy dwóch przerwał studia na WSI i przeniósł się do rzeszowskiej WSP, gdzie studiował na kierunku „Wychowanie Techniczne”. W grudniu 1972 roku Andrzej Ciepliński zmarł po ciężkiej chorobie (miał raka) w wieku 25 lat.
Drogi Czytelniku, jeśli smakują Ci moje teksty, postaw mi kawę (kliknij w grafikę):
Hej. Strona co jakiś czas nie działa, dlaczego ?
Czy wyświetlił się panu jakiś komunikat z błędem?
Jestem kolegą Andrzeja.Chodziliśmy do II Liceum na ul.Jałowego-wtedy ul. Turkienicza. .Andrzej pokazywał mi grób Państwa Sicińskich na cmentarzu Pobitno .Mówił mi,że tutaj leży Tato, Oczywiście do dzisiaj nie mamy prochów Pułkownika.
Właśnie odsłuchałem grypsów ppłk Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci. Wielokrotnie w nich czule wraca do momentów spędzonych z rodziną, powierza Bogu swój ból i tęsknote za nimi, a także przedstawia wartości i cele, którymi ma się kierować Andrzej. Bardzo to smutna historia. Jestem pewien, że gdyby rodzina była 'w komplecie’ , Andrzej zaszedłby daleko i zajął wysokie stanowisko, z którego pomógłby wielu osobom i służył na Chwałę Panu. Mimo to, wierzę że Andrzej był wyjątkowym człowiekiem, a jego wyszydzenie, niedostatek i cierpienie związane z utratą ojca i chorobą okazało się być potężną wartością w Bożym planie zbawienia.
Przepiękny komentarz. Dziękuję za niego.
Pięknie Pan napisał i zgadzam się z tym. Pozdrawiam serdecznie
Bardzo proszę o pilny kontakt. Realizuję film o rodzinie Cieplińskich. https://wolnosciniezawislosc.info/
A jaki to niby plan… ojciec został zamordowany, rodzina żyła bardzo biernie, kobieta sama wychowywała syna, w wieku 25lat zmarł na nowotwór… jaki niby cel miał w tym Bóg? Od początku mieli pod wiatr : (
Pani chciałaby w łatwy sposób rozumieć Boży plan? Na podobnej zasadzie można powiedzieć, że sam Chrystus Pan zmarnował sobie życie, bo go ukrzyżowali! A mógł siedzieć cicho, żyć, robić dobre stoły i zydle! A tak!?
Co to znaczy pod wiatr?…. Mąż.ojciec.zolnierz.zostaje zamordowany.kobieta z synem zostaje sama….. Jest szykanowana ,bo wszyscy wiedzą kim był mąż i czym się zasłużył ludowej ojczyźnie -takim ludziom się
nie pomaga takich się gnębi fizycznie i psychicznie dając np marnie płatną i wyniszczająca pracę.moze złe warunki życia doprowadziły do śmierci Andrzeja…..
Nie wykluczone, że mu pomogli umrzeć na raka. To tylko luźna hipoteza wynikająca ze znajomości tych zwyrodnialców.
Plan był inny, ale kartki mi się skleiły i się coś popierniczyło.
Andrzej Ciepliński był moim bliskim, starszym o ponad 4 lata kolegą. Mieszkania naszych rodzin sąsiadowały ze sobą przy ul. Turkienicza 14 na pierwszym piętrze. Bym wszechstronnie uzdolniony : fotografika, talent aktorski, gra na mandolinie, majsterkowanie, zdolności organizacyjne .. Mimo różnicy wieku w latach 60-tych spędzaliśmy wspólnie sporo czasu.
Trzecim kompanem był Ludwik Zając, starszy od Andrzeja o kilka lat, również z naszej kamienicy. M in. zorganizowaliśmy kort tenisowy na podwórzu przy kamienicy. Andrzej własnoręcznie utkał profesjonalną siatkę na kort. Grywaliśmy też w brydża w ogrodzie sąsiadującym z podwórzem. Bodaj w 1965 roku wybraliśmy się w trójkę z plecakami i namiotem w Beskid Niski. Andrzej to wszystko świetnie zorganizował.
Bywał często z mamą Wisią u nas w donu Rybaków, najczęściej na wspólne oglądanie telewizji, zwłaszcza poniedziałkowy teatr, kobrę i Kabaret Starszych Panów.
W 1969 roku wyjechałem na studia do Wrocławia, ale co 2 – 3 miesiące przyjeżdżałem do Rzeszowa i wtedy były okazje do spotkań. Zdążyłem poznać jego żonę, z którą niestety tak krótko było mu dane żyć. W grudniu 1971 przyjechałem na Boże Narodzenie do domu rodzinnego.
Zdążyłem się jeszcze z nim pożegnać…
Dlaczego tak szybko odszedłeś, Andrzeju . .
Marek Rybak
Szanowny Panie. Bardzo proszę o pilny kontakt. Realizuję film o rodzinie Cieplińskich. https://wolnosciniezawislosc.info/
Syn Łukasza Andrzej zmarł na nowotwór w wieku 25 lat nietrudno sobie wyobrazić jak bardzo musiał być zaszczuty oraz reszta rodziny. Zapewne źycie w ciągłym upokorzenia spowodowało rozwój choroby.Tragiczny los Ojca i Syna porusza do głębi.
Wieczny odpoczywanie racz im dać Panie.
Niech odpoczywają w pokoju wiecznym.
Amen!
Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie,
A światłość wiekuista niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju wiecznym.
Amen!
Wszystkich, którzy znali Andrzeja Cieplińskiego lub Jego rodzinę proszę o kontakt na e-mail: lakk1@wp.pl. Proszę o podanie nr tel.Oddzwonię w każdym przypadku.
Przygotowuję szkołę do nadania imienia Pułkownika(18 września 2021 r planujemy uroczyste nadanie imienia, odsłonięcie pomnika Bohatera.). Bardzo dużą rolę w tym zamyśle gra osoba Andrzeja. Zależy mi na każdym wspomnieniu.
Szkoła niesie piękne tradycje Korpusu Kadetów.
Szanowni Państwo.
Powstaje film o rodzinie Cieplińskich. Bardzo proszę o kontakt osoby, które znały Andrzeja Cieplińskiego, lub mają jakiekolwiek wiadomości dotyczące Państwa Cieplińskich. Szczegóły dotyczące produkcji na https://wolnosciniezawislosc.info