Dusza, ciało i sny [Recenzja filmu]

Fot. materiały prasowe.

Po obejrzeniu filmu węgierskiej reżyserki Ildikó Enyedi Dusza i ciało przestaniecie jeść wołowinę i uwierzycie w potęgę snów. Co to ma do rzeczy? A to, że obraz łączy wiele skrajnie różnych elementów: brutalny realizm, liryczność, psychologiczny dramat z czarną komedią. A co najważniejsze, kończy się happy endem.

O niecodziennych spotkaniach zwykłych kobiet i mężczyzn powstało już tyle filmów, że w zasadzie trudno się spodziewać czegoś nowego w tym względzie. A jednak. Ildikó Enyedi, która w 1989 roku zabłysnęła nagrodzonym Złotą Kamerą w Cannes filmem Mój wiek XX , udowadnia, że temat Adama i Ewy wciąż potrafi inspirować i zaskakiwać w swych wielu odmianach i wariacjach. Tutaj mamy historię o tym, jak sen sprawia psikusa dwójce odmieńców i splata ich w jedno ciało.

Endre jest dyrektorem rzeźni, Maria nową pracownicą – kontrolerką jakości. Mężczyzna z powodu bezwładu lewej ręki ma problemy w nawiązywaniu kontaktów z kobietami. Ona jest autystycznie wycofana, milcząca i przepełniona lękiem, porusza się między pracownikami rzeźni jak cień. Wzajemna odmienność przyciąga ich a zarazem odpycha.

Otocznie Endre i Marii jest mało romantyczne. Kamera wnikliwie dokumentuje ubój krów i byków. Pokazuje, jak  proces produkcji zamienia żywe istoty w kawały mięsa. Stalowe szczęki miażdżą karki, krew sika z przeciętych aort jak woda z fontanny i zalewa białe posadzki. Pracownicy rzeźni są uodpornieni na takie widoki. W przerwach piją kawę, plotkują i śmieją się.

Z sekwencjami w rzeźni kontrastują leśne sekwencje pokazujące jelenia zalecającego się do łani. Sen jest bramą do wewnętrznych potrzeb dwójki bohaterów, nie do końca przez nich uświadomionych. Piękne ciała jelenia i łani, swoboda i harmonia ich ruchów mówią o tym wszystkim, o czym marzy współczesny człowiek ograniczany z powodu cywilizacyjnej presji.

Jako łowca genialnych scen muszę zwrócić uwagę na tę, gdy sprzątaczka w rzeźni w wieku już emerytalnym, o skurczonym ciele, ale o duszy młódki, pokazuje Marii jak powinna kształtować mowę swojego ciała, by zaintrygować dyrektora. Wielka scena wielkiej reżyserki!

W Duszy i ciele można odnaleźć wiele z ducha twórczości Krzysztofa Kieślowskiego. Był krytykowany przez Zygmunta Kałużyńskiego za pretensjonalność i sztuczność opowiadanych przez siebie historii. Kałużyński wskazywał na pseudomistykę Podwójnego życia Weroniki, przeciwstawiał temu filmowi dobrze ułożone kino hollywoodzkie. Nic bardziej mylnego. Czas pokazał, że to Kieślowski rozpoznał duchowe potrzeby kinomanów, łącząc religijne rejony z przyziemnymi. Tak samo czyni Ildikó Enyedi. Jej film jest tyleż okrutny i gwałtowny, co liryczny i romantyczny. Tyleż nieludzki, co pełen wiary w uzdrowienie człowieka. Jednym słowem wspaniałe kino.

Dusza i ciało, Węgry 2017 (116 min), scen. i reż. Ildikó Enyedi, w rolach głównych: Géza Morcsányi, Alexandra Borbély,Zoltán Schneider, polska premiera: 26 stycznia 2018.

MOJE RECENZJE LINKUJE PORTAL  http://mediakrytyk.pl/zrodlo/210/piotr-samolewicz-online 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.