Po beatyfikacji ludzi Boga

Chciałbym przypomnieć głośny swego czasu film Xaviera Beauvoisa Ludzie Boga  o siedmiu francuskich  trapistach zamordowanych w okrutny sposób przez islamistów w Algierii w 1996 roku. Okazja ku temu nadarza się wyjątkowa, gdyż 8 grudnia br. męczennicy w habitach zostali beatyfikowani w Algierii.

W latach 90. w Algierii panowała wojna domowa. Wojsko przeprowadziło zamach stanu, by nie dopuścić radykalnych islamistów do władzy. Ci w odwecie zaczęli siać terror. Pod koniec marca 1996 roku w miejscowości Tibhirine  w Górach Atlas partyzanci Zbrojnej Grupy Islamskiej porwali francuskich mnichów zamieszkujących Klasztor Maryi. Wydarzenie to wstrząsnęło Francją. Na ołtarzach wielu francuskich kościołów zapalono siedem symbolicznych świec w geście łączności z porwanymi i w nadziei na ich ocalenie. Po dwóch miesiącach, 31 maja, świat usłyszał smutną wiadomość: odnaleziono odcięte głowy trapistów.

Czym chrześcijańscy zakonnicy narazili się islamskim wojownikom? Wyłącznie tym, że żyli w zgodzie  z miejscowymi muzułmanami. Trapiści mówili o sobie: „wśród modlących się, modlimy się i my”, prowadzili szkołę dla dzieci i małą przychodnię. Wiele razy byli odwiedzani przez terrorystów, którzy brutalnie upominali się o pieniądze. Pewnego razu terroryści chcieli zabrać o. Luca Dochiera, lekarza. Zakonnicy przeciwstawili się, obiecując, że na miejscu udzielą opieki medycznej każdemu, kto tylko o to poprosi. Na pewno zdawali sobie sprawę ze swojego położenia, bo przeor o. Christiana de Cherge wypowiedział następujące słowa: „Jeśli przyjdzie mi stać się ofiarą terroryzmu (…), chciałbym, żeby moja wspólnota, mój Kościół i moja rodzina pamiętali, że oddałem życie Bogu i temu krajowi. Może to nastąpić w każdej chwili.”

W 2010 roku na ekrany francuskich kin wszedł film Xaviera Beauvoisa Ludzie Boga, odwołujący się do tamtych wydarzeń. Cieszył  się wielką popularnością, był nagradzany, zdobył m.in. Grand Prix i Nagrodę Jury Ekumenicznego festiwalu w Cannes. Do dziś jest najważniejszą pozycją w dorobku Xaviera Beauvoisa. W 2011 roku Ludzie Boga pojawili się w polskich kinach. Oto jak recenzowałem ten film siedem lat temu:

„Zasada trapistów głosi „ora et labora –  módl się i pracuj”. Jeden zakonnik zajmuje się ogrodem (orze ziemię ciągnikiem marki Ursus). Inny jest lekarzem, do którego ustawia się długa kolejka wieśniaków, jeszcze inny pracuje w kuchni. Razem spotykają się na modlitwie, liturgii, na śpiewaniu hymnów i psalmów. Słowo jednoczy ich i zbliża do Boga. Słowo nie zagłuszone przez cywilizacyjny zgiełk jednoczy też muzułmanów. Mnisi spotykają się z nimi i razem śpiewają święte pieśni.

 Z filmu wyłania się obraz świata sprzed wybudowania Wieży Babel, gdy ludzie mówili jednym językiem. Ale to tylko iluzja. Na scenę wkraczają uzbrojeni islamiści. Mnisi zdają sobie sprawę, że ich życie jest zagrożone. Ale po dyskusjach postanawiają pozostać, gdyż, jak mówi przeor, do kwiatu polnego, gdziekolwiek rośnie, zawsze dociera światło. Zakonnicy trwają na miejscu, bo uważają, że nie mogą ulec nienawiści. Chcą, by z ich pracy narodziło się dobro.

 „Ludzie Boga” są filmem pozbawionym egzaltacji. To opowieść o zwykłych mężczyznach wystawionych na próbę. Choć historia jest poprowadzona pozornie neutralną metodą dokumentu (nie ma np. sztucznej ilustracji muzycznej), wzbudza emocje i wzrusza. W jednej z najpiękniejszych scen, mowa o pożegnalnej uczcie mnichów, zrealizowanej wyjątkowo przy muzyce z „Jeziora łabędziego” Czajkowskiego, oglądamy twarze mężczyzn najpierw pogodzonych ze swoim losem, a później z odmalowującą się na nich świadomością końca. To bardzo ważna scena, łącząca wszystkie wymiary życia – i materialny – mnisi piją wino – i duchowy – wzniosła muzyka Czajkowskiego. Po niej przychodzi śmierć.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.