„Ludzie”, czyli gdzie jest główny bohater?

Maciej Ślesicki miejscami ociera się o genialne kino, ale trudno zdefiniować, jaki jest temat jego filmu i trudno znaleźć głównych bohaterów.

Od wybuchu wojny na Ukrainie upłynęły trzy lata, a my tak naprawdę nie wiemy, jak ona wygląda. Fragmentaryczne informacje w sieci nie wypełniają luki. Dobrze się więc stało, że polski twórca postanowił powąchać trochę armatniego prochu, oczywiście nie dosłownie, ale metaforycznie. Powąchał i nakręcił film bezwzględny w swym okrucieństwie i bezlitosny dla Rosjan. I nie byłby to zarzut, gdyby pokazywaniu nieludzkich zachowań towarzyszył głębszy zamysł. Tymczasem tak nie jest.

Brakuje zwornika, który połączyłby
ledwo zarysowane wątki

Film ma mozaikową, Altmanowską strukturę. Pokazuje grupę ludzi krzywdzonych i krzywdzących innych. Na początku wydaje się, że głównym bohaterem będzie Polak, który przyjechał na Ukrainę po kochankę. Ale ona nie chce opuszczać kraju. Powierza natomiast jego opiece trójkę niewidomych dzieci. Historia grupki inicjuje kolejne: Rosjanki szukającej na froncie swojego syna, starszego ukraińskiego małżeństwa, zgwałconej przez Rosjan dziewczyny i jeszcze innych postaci.

Brakuje jednak zwornika, jakiegoś przewodniego motywu, który ściślej połączyłby te ledwo zarysowane wątki. Spośród nich najciekawsze są dwa: niewidomych dzieci i Rosjanki. Sceny, jak Rosjanka szuka pośród trupów zwłok syna, przesycone są groteskową beznadzieją. Jej rozmowa z oficerem dowodzącym frontowym krematorium wręcz prosi się o ponowne obejrzenie. Oddaje ona niezrozumiałe dla ludzi Zachodu rozdwojenie rosyjskiej jaźni.

Wątek moskwiczanki jest rozbudowany. Szkoda natomiast, że Maciej Ślesicki po macoszemu potraktował dzieci. Mógł z nich uczynić głównych bohaterów, a nawet zamienić w postaci symboliczne. Gdyby dostrzegł potencjał niewinnych dzieci miotanych przez ślepe żywioły wojny, osiągnąłby o wiele więcej. Kto wie, czy nie popełniłby nawet dzieła na miarę Idź i patrz Elema Klimowa. A tak otarł się jedynie o genialność w scenie, gdy Polak oszukuje dzieci opowiadając im o martwych od bomb zwierzętach w ogrodzie zoologicznym jak o żywych.

Gdy przystępowałem do napisania tej recenzji, przypomniał mi się zarzut wysuwany pod adresem Quentina Tarantino, że w swoich filmach burzy ciąg przyczynowo – skutkowy tylko dla efektu. I taki zarzut chciałem postawić Ślesickiemu, ale musiałem z niego zrezygnować, gdyż filmy Tarantino są w gruncie rzeczy logiczne i dobrze poukładane, czego nie da się powiedzieć o Ludziach. Owszem, miejscami są bardzo efektownym i błyskotliwym filmem (szczególnie budzi uznanie antyestetyzm zdjęć), ale gdy patrzy się całościowo, rozsypuje się on na wiele epizodów, które nie zawsze dają się zszyć i które przez przypadek znajdują finał na przejściu granicznym w Medyce.

Czyniąc te uwagi, nie uważam, że seans Ludzi był straconym czasem. Film na pewno uświadamia, że wojna na Ukrainie to nie przelewki i że może mieć swój ciąg dalszy na naszych ziemiach. Tylko czy nasi rodacy chcą zmierzyć się z tą prawdą?

Ocena: 3,5/6

Ludzie, Polska 2024, dramat (119 min), reż. Maciej Ślesicki, Filip Hillesland, scen. Maciej Ślesicki, w rolach głównych Vladyslav Deva, Mariia Shtofa, Cezary Pazura, dystr. Mówi Serwis, premiera w kinach: 21 lutego 2025.

Zdjęcie na górze: W „Ludziach” najlepszy jest wątek rosyjskiej matki szukającej zwłok syna na froncie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.