„Solidarność według kobiet” Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego to jeden z najodważniejszych i nie poddających się łatwemu politycznemu zaszeregowaniu polskich filmów dokumentalnych ostatnich lat. Z powodu trudności finansowych powstawał aż dwa lata (2012-2014), premierę miał w styczniu ub. roku i od tamtego czasu był wyświetlany w niewielu kinach. Czy zobaczymy kiedyś ten film w Rzeszowie?
Pierwsza Solidarność jest kojarzona głównie z mężczyznami, na czele stada których stoi oczywiście Lech Wałęsa. Tymczasem dokument urodzonej w 1981 roku Marty Dzido, symbolicznej córki Solidarności, opowiada o wypchniętych z historii związku zawodowego kobietach, jego założycielkach i aktywnych działaczkach. Wiele przeszły w życiu, za działalność niejednokrotnie zapłaciły szczęściem rodzinnym. Emigrowały, popadały w biedę. Przede wszystkim nie uczestniczyły w obradach Okrągłego Stołu, były mu przeciwne. Dziś, jak reszta społeczeństwa, są podzielone w kwestii oceny przemian w Polsce. Między nimi są głębokie rowy.
Losy jakich bohaterek Solidarności przywołuje Marta Dzido? Kogo przywraca naszej historycznej pamięci? Oczywiście Annę Walentynowicz i Henrykę Krzywonos. Ale nie tylko, bo również mniej znane nazwiska. Joanna Duda-Gwiazda, żona Andrzeja Gwiazdy, już w latach 70. zakładała Wolne Związki Zawodowe, tłumaczyła robotnikom, na czym polegają ich prawa. W 1989 roku protestowała przeciw okrągłostołowej umowie, za ostatnie pieniądze wydawała pismo „Poza Układem”. Małżonkowie ostrzegali w nim, że międzynarodowe instytucje finansowe i wielkie banki będą dyktować Polsce warunki, co też się stało. Jadwiga Chmielowska tworzyła i koordynowała struktury Solidarności Walczącej na Dolnym Śląsku. Ukrywała się 9 lat, z tego powodu rozpadło się jej małżeństwo, nie mogła uczestniczyć w pogrzebie matki. Po ujawnieniu się dowiedziała się, że straciła prawo do mieszkania po mamie. Była bezdomna. Mimo tych przeciwności zaadoptowała dwóch synów. Barbara Labuda w okresie PRL była działaczką opozycyjna, w Solidarności należała do lewicowego nurtu. Po 1989 roku przeszła do SLD, bo w tej partii upatrywała szansy na realizację lewicowego programu. Zawiodła się. Mocno antykościelna, angażowała się na rzecz prawa kobiet do aborcji. Inną bohaterką filmu Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego jest Anna Dodziuk. Działała w „Tygodniku Mazowsze”, samotnie, z pomocą ojca i opiekunki, wychowywała córkę z zespołem Downa. Po 1989 r. nie poszła do polityki ani mediów, zajęła się terapią uzależnień, wyciąga ludzi z alkoholizmu. Jest jeszcze Ewa Ossowska, która razem z Wałęsą rejestrowała w Warszawie Solidarność. W połowie lat dziewięćdziesiątych wyjechała do Włoch, tam wyszła za mąż, dziś z powrotem mieszka w Polsce.
„Solidarność według kobiet” jest filmem niejednoznacznym. Przyznają się do niego i feministki, i bogate kobiety z Kongresu Kobiet, i parta Razem, i Kluby Gazety Polskiej. Wszystkie te siły organizują własne pokazy filmu. W dokumencie pada wiele gorzkich słów pod adresem przedstawicieli głównego nurtu Solidarności, polityków i Kościoła. Pod względem merytorycznym wzbudza uznanie, gdyż twórcy wykorzystali w nim wiele mało znanych zdjęć, jak chociażby dwuminutowe nagranie z ośrodka internowania kobiet w Gołdapi, pochodzące ze zbiorów NBC.
Na podstawie wywiadu z Martą Dzido i Piotrem Śliwowskim pt. „Niezabliźnione” (Nowy Obywatel/ jesień 2016).