Problem z oczami. O powieści „Salon Wiosenny”

 

Węgierska rewolucja w październiku i listopadzie 1956 roku miała krwawy przebieg. Podczas walk z interweniującą Armią Czerwoną zginęło wielu Węgrów, w tysiące poszły liczby prześladowanych  przez ekipę  Jánosa Kádára i uciekinierów z kraju. W powieści György Spiró Salon Wiosenny krwi w zasadzie nie ma, co nie oznacza, że nie oddaje ona dramatyzmu tamtych wydarzeń. Autor totalitarną przemoc zasłonił groteską, ironią, ukrył w analizie porewolucyjnej świadomości Węgrów.

György Spiró jest dobrze znanym u nas pisarzem, głośno stało się o nim, szczególnie w liberalnych mediach, w związku z powieścią Mesjasze o towiańczykach. Wydany w 2010 roku na Węgrzech Salon Wiosenny z pewnością nie jest pozbawiony aluzji do marszu Viktora Orbán po władzę, ale nie podejmujmy tego tematu, bo powieść warta jest lektury bez względu na sympatie polityczne. To naprawdę znakomita rzecz, która nie odstępuje czytelnika nawet na krok, może z wyjątkiem intymnych sytuacji. Swoją moc zawdzięcza zwartej, przemyślanej budowie (pisarz jak Oliver Stone w JFK montuje fikcję literacką z wydarzeniami i postaciami historycznymi) i klarownemu stylowi.

Czterdziestka dla mężczyzny jest niebezpiecznym wiekiem. O tej banalnej prawdzie ze zdwojoną siłą przekonuje się   protagonista Salonu Wiosennego inżynier Gyula Fatray. Na wszelki wypadek, by nie zostać wplątany w polityczne wypadki października 1956 roku, idzie na operację hemoroidów. Mimo tego zostaje posądzony o udział w kontrrewolucyjnym spisku. Nie pomaga mu nawet to, że jest przykładnym komunistą i mężem przykładnej komunistki, a na pewno szkodzi arystokratyczne nazwisko (z powodu urzędowego błędu w pisowni) i żydowskie pochodzenie. Fatray szuka ratunku pod wieloma adresami, dzwoni do ważnych osób, m.in. znanej pani profesor okulisty, która leczy partyjnych przywódców, i dopiero przypadek sprawia, że spada z niego odium zdrajcy.

Człowiek w sytuacji pułapki, niezawinionej, a nieuniknionej jak interwencja armii radzieckiej. Skąd my to znamy? Z Kafki, Kundery i z filmów Munka. Jak pisał Kundera, mieszkańcy Europy Środkowej rzadko w historii panowali nad swoim losem i granicami państw. I o tej historycznej przypadłości jest właśnie Salon ... György Spiró pokazuje sytuację osaczenia głównego bohatera  jakby opisywał  coś banalnego, najzwyklejszego w świecie. Bez histerii i wyolbrzymiania, z dystansem relacjonuje, jak jego szczur, w sposób niewidoczny dla otoczenia, szamocze się w klatce, drży w środku, nawet jego żona zajęta przygotowywaniem wielkiej wystawy malarskiej Salon Wiosenny nie wie, co się z nim dzieje. W punkcie kulminacyjnym groza sytuacji znika nagle jak bród z ulicy po wiosennej burzy, „nasz bohaterˮ, jak zaszczytnie jest tytułowany przez narratora Gyula Fatray, nagle uzyskuje swobodę ruchów, przestaje mu zagrażać aresztowanie,  może zacząć normalnie żyć, wrócić do pracy. W maju 1956 roku, gdy kończy się akcja powieści, klakierów nowej władzy i donosicieli przybywa, system zagłaszcze ludzi na kilkadziesiąt lat tak skutecznie, że tylko nieliczni ujrzą swoje zniewolenie.

W powieści György Spiró bardzo mało leje się krwi, a ileż w niej grozy.

György Spiró, Salon Wiosenny, Czytelnik, Warszawa 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.