Plakat wymaga ciężkiej pracy. Wywiad z Patrycją Longawą

– Plakat, jak każda dziedzina sztuki, wymaga ciężkiej pracy. Nie wolno liczyć tylko i wyłącznie na sukcesy, należy podejmować wyzwania. Uważam, że dla grafika każdy temat może być testem twórczym. Trzeba go podejmować z pełną mocą i ze świadomością tematu – mówi Patrycja Longawa. Choć zaledwie kilka lat temu obroniła dyplom na Uniwersytecie Rzeszowskim w Pracowni Grafiki Projektowej II prowadzonej przez prof. Wiesława Grzegorczyka oraz w Pracowni Druku Cyfrowego dr Joanny Janowskiej-Augustyn, ma już w swoim portfolio wiele prac z międzynarodowymi nagrodami. Artystka mieszka i tworzy w Jedliczu.

– Kiedy na poważnie zajęła się pani sztuką plakatu?

– W 2013 roku na ostatnim, dyplomowym roku studiów, w pracowni prof. Grzegorczyka na Uniwersytecie Rzeszowskim. Wcześniej nie zajmowałam się plakatem ani grafiką czysto projektową, tylko w głównej mierze malarstwem.

– Dlaczego wybrała pani akurat plakat? Zdecydowała możliwość przemawiania do wielu odbiorców, oszczędność formy?

–  Za pomocą plakatu można wiele powiedzieć, według mnie malarstwo i rysunek są ograniczonymi formami, bo stawiają na nieco inne treści. Malarstwo, szczególnie współczesne, nigdy nie będzie tak dosadne jak plakat. Obrazy można interpretować na wiele sposobów, a plakat, który, załóżmy, wymierzony jest w przemoc wobec kobiet, ma od razu być zrozumiały, niezależnie od tego, kto na niego patrzy. Oczywiście przekaz można budować subtelnie, ale zawsze w jasny sposób.

– Dlatego używa pani w swoich pracach języka angielskiego?

– Wychodzę z założenia, że angielski jest językiem międzynarodowym i raczej wszędzie zrozumiałym. Bywa, że unikam napisów, bo chcę, by plakat przemawiał samą formą graficzną. Jeśli stosuję czcionki, to często robię je małe i ukryte. Lepiej, gdy odbiorca wczytuje się w formę. Wykonałam plakat ostrzegający przed HIV i AIDS. Napisy są na nim bardzo drobne, ukryte w rogu, główną rolę odgrywają plemniki z główkami w kształcie czaszek. Inny mój plakat nie ma wcale napisów: chłopczyk pod parasolką, na którego spadają bomby. Przekaz jest jasny: mówi o bezbronności malca, bo nikt nie chowa się pod parasolem przed bombami.

– Pani mistrzowie, na kim się pani wzoruje?

– Nie tyle co się wzoruję, ale bardzo podziwiam przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu, m.in. Waldemara Świerzego, ze współczesnych plakacistów lubię prace Lexa Drewińskiego, bo są trafione w punkt pod względem prostej formy. Jego postery są ograniczone do formy znaku graficznego. Np. plakat przeciw rasizmowi: spód białej stopy to przygnieciona twarz. Praca nie wymaga ani słowa komentarza. Podziwiam też prace prof. Wiesława Grzegorczyka za lekkość i malarskość.

– Studia skończyła pani w 2013 roku i od razu pojawiły się międzynarodowe wystawy.

– Już podczas dyplomu brałam udział w kilku międzynarodowych wystawach. Plakat, jak każda dziedzina sztuki, wymaga ciężkiej pracy. Nie wolno liczyć tylko i wyłącznie na sukcesy, należy podejmować wyzwania. Uważam, że dla grafika każdy temat może być testem twórczym. Trzeba go podejmować z pełną mocą i ze świadomością tematu.

– W jakim kierunku rozwija pani swój styl?

– Na początku byłam bardzo podobna do prof. Grzegorczyka, bo większość plakatów dyplomowych była bardzo malarska, rysowałam je w fotoszopie, z dopracowaną każdą kreską. Z czasem zaczęłam się odcinać od tego stylu i działać w kierunku prostych form i nieskomplikowanych znaków. Nadal utrzymuję tę formę, ale myślę, że mój plakat staje się coraz bardziej ilustracyjny, czasami stosuję różne warstwy i faktury, bo działają na korzyść plakatu. Swego czasu ograniczałam się do czerwieni, bieli i czerni, ale uznałam, że nie mogę się zamykać do kilku kolorów, choć one świetnie sprawdzają się na plakacie, i wzbogaciłam swoją paletę.

„Faces of Jazz” (2017).

– Pani postacie mają wyostrzone rysy. Wzoruje się pani na kimś?

– Ktoś mi powiedział, że te ostre kreski są podobne do Picassa. Wygodniej mi zaprojektować człowieka o ostrych, niezaokrąglonych brzegach. Wychodzę z założenia, że plakat nie musi być hiperrealistyczny. Realizm nie jest priorytetem. Jeśli zrobię prosty obrys ludzkiej postaci, wszyscy będą wiedzieli, że to człowiek. Nie muszę go robić realistycznie.

– Jestem pod wrażeniem plakatu tłumu. Jak powstał?

– Zaprojektowałam go na konkurs zorganizowany przez prof. Marka Olszyńskiego „Genius Saeculi – Duch naszego czasu…”. Jest dialogiem z rzeźbą prof. Abakanowicz „Tłum”. Temat chciałam podjąć w nieco inny sposób niż ona. Jej ludzką masę tworzą odlane, nie do końca pełne postacie, jakby przepołowione. Mój tłum ujęłam z góry. Wiele szarych postaci zmierza w jednym kierunku, tylko jedna idzie w przeciwnym. Żyjemy w pędzie szczurów, na najwyższych obrotach, nie zauważamy, co się dzieje wokół nas, dlatego chciałam pokazać, że czasem warto zatrzymać się, zmienić kierunek, by zrozumieć swoje błędy, by popatrzeć na swoje życie z innej perspektywy.

– Tworzy pani plakaty zaangażowane. Jeden z nich jest o treści antyaborcyjnej z napisem „Piąte nie zabijaj”. Jakie były reakcje na tę pracę?

– Różne. Wiele na tak, ale byli i tacy, którzy mówili, „jak można się pchać w takie tematy”. Zrobiłam plakat do swobodnej interpretacji. Pokazuję celownik na brzuchu z palcami wymierzonymi w brzuch. Takie zderzenie form. Nie zadaję pytania, czy aborcja jest dobra, czy zła, tylko daję do myślenia.

„Never Forget 1914” (2014).

– A plakaty historyczne „Katyń 1940”, „Never Forget 1914” powstały z mody na historię czy wewnętrznej potrzeby?

– Nie da się zaprzeczyć historii Polski, dlatego uważam, że takie plakaty są potrzebne. Proszę zwrócić uwagę, iż wiele plakatów widocznych na ulicy przygotowywanych np. z okazji Święta 3 maja jest tandetnych. Nie ma w nich artyzmu, tylko sama urzędowa treść. Między innymi dlatego podjęłam się tych tematów.

– Ale na fali popularności Żołnierzy Wyklętych graficy chyba ożywili nurt historyczny?

– Tak, ale temat zrobił się w ostatnim czasie komercyjny. Należy pamiętać o bohaterstwie tych ludzi, ale jest grubą przesadą, gdy ktoś robi np. kij bejsbolowy ze znakiem Polski Walczącej albo nietrafiony T- shirt.

– Jak długo pracuje pani nad jednym dziełem?

– Teraz siedzę nad plakatem filmowym, nie zdradzę tytułu, mogę jedynie powiedzieć, że pracuję już cztery miesiące. Nie ma reguły. Nie raz jest tak, że jednemu plakatowi poświęcam trzy tygodnie, wciąż go poprawiam, a innym razem wpadam na pomysł bardzo szybko. Tak było z plakatem „Tłum”, błysk pomysłu i tylko trzy godziny pracy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.