Beksińscy. Kamera, najlepszy przyjaciel człowieka [Recenzja]

W filmie dokumentalnym Marcina Borchardta Beksińscy. Album wideofoniczny Tomasz Beksiński ani nie demoluje  kuchni rodziców, ani nie tłucze okna, jak to zostało pokazane w fabule Ostatnia rodzina. Nie oznacza to jednak, że dokument jest mniej ciekawy od filmu fabularnego. Przeciwnie. Pulsuje od emocji i odsłania wiele epizodów z życia rodziny.

Marcin Borchardt przy realizacji filmu sięgnął po nagrania  audio, wideo i fotografie z archiwum rodziny Beksińskich. Z liczących setki godzin nagrań  zrealizował dokument montażowy bez ingerencji „z zewnątrz”, tzn. bez gadających głów i bez obecności wszechwiedzącego narratora. Film jest żywy, intrygujący, miejscami zabawny, od pierwszych kadrów wciąga widza w historię ekscentrycznej rodziny. Za szkielet opowieści posłużył reżyserowi reportaż  Małgorzaty Grzebałkowskiej Beksińscy. Portret podwójny. Z książki Grzebałkowskiej filmowiec zaczerpnął klucz do zinterpretowania historii sanockiej rodziny. Trzeba mieć jednak świadomość, że nie odpowiedział na najtrudniejsze pytania. m.in. o przyczyny osobowościowych problemów syna Tomasza, gdyż najbardziej osobiste zapisy wideofoniczne Zdzisław Beksiński po prostu zniszczył.

Historia, która była kilkanaście razy przemontowywana,  ma układ chronologiczny. Zaczyna się w Sanoku w latach 50., czyli sięga okresu sprzed narodzin syna – Tomka, a kończy na tragicznej śmierci ojca, zamordowanego przez dwóch młodych ludzi w jego warszawskim mieszkaniu. Główną postacią dokumentu jest właśnie Zdzisław Beksiński, potem syn. W ich cieniu pozostaje żona. Zdzisław zwierza się, że w młodości nie akceptował siebie, miał kompleks niższości. Pod tym względem upodobnił się do niego syn Tomasz. Z tym że Zdzisław wybierając drogę artysty poskromił swoje demony, natomiast Tomek żył targany nimi, o czym świadczą liczne próby samobójcze zakończone powodzeniem w wigilię Bożego Narodzenia 1999 r. Zdzisław przyznaje się do swojego defektu ojcowskiego – nigdy nie zdobył się na ciepłe rodzicielskie odruchy wobec syna, nie przytulał go. Gdy Tomek dorastał, Zdzisław zrzekł się roli autorytetu i zakolegował z synem, co też było błędem. Tomek był pod wyraźnym wpływem romantyczno-demonicznej wyobraźni taty, czemu dawał wyraz już w dzieciństwie malując diabły i inne zdeformowane stwory, już wówczas przejawiał także zamiłowanie do anatomicznych słów na d… i g… Przeprowadzka z rodzinnego Sanoka do Warszawy miała źle wpłynąć na psychikę nadwrażliwego młodzieńca, u którego z latami pogłębiały się depresje. Jeśli dołożymy do tego problemy z obraniem drogi życiowej oraz trudności w kontach z innymi ludźmi i kobietami, ujrzymy człowieka zagubionego w życiu, który rekompensował swoją alienację muzycznymi i filmowymi pasjami. Podjęcie pracy w Programie Trzecim PR uratowało Tomasza przed całkowitą alienacją. Za bardzo ciekawe fragmenty należy uznać te, które pokazują próby Tomka  nakręcenia czegoś na kształt muzycznego teledysku oraz wyjaśnienia, w jaki sposób tłumaczył listy dialogowe anglojęzycznych filmów. Można też zobaczyć, ile energii wkładał w prowadzenie dyskotek i audycji radiowej.

Beksińscy. Album wideofoniczny można oglądać zarówno odnosząc się do wcześniejszej fabuły Jana P. Matuszyńskiego, jak i pomijając tamten kontekst. Matuszyńskiemu zarzucano, że pokazał Tomka jednowymiarowego, jako rozpieszczonego i nieobliczalnego człowieka. Choć w dokumencie jest więcej uśmiechniętego Beksińskiego juniora, to i w nim padają informacje, że Tomek potrafił być agresywny wobec   rodziców. W ten sposób fabuła Matuszyńskiego niejako zyskuje adwokata w dokumencie Borchardta.  Oba filmy korespondują też na płaszczyźnie śmierci. Wzrusza moment, gdy ciężko chora żona przygotowuje swojego męża i syna na odejście.

Kamera oraz mikrofon i aparat fotograficzny były członkami rodziny Beksińskich. Decydowały o wewnętrznej komunikacji, wzajemnym poznawaniu się i dzieleniu przeżyciami i emocjami. Technologiczne wynalazki pełniły funkcję oswojonych, kochanych zwierząt, które wnosiły w życie rodziny wiele pozytywnej energii. Fanatykiem rejestrowania własnych odczuć i refleksji był przede wszystkim Zdzisław i to on zaraził bliskich swoją wideofoniczną manią. Kamera zapisywała ich wzloty i upadki, słabości, aktorskie popisy i akty próżności oraz cichą obecność Zofii Beksińskiej. Obiektyw do końca był wiernym psiakiem.

Beksińscy. Album wideofoniczny, Polska 2017, dokument (80 min), scenariusz i reżyseria Marcin Borchardt, występują: Zdzisław Beksiński, Zofia Beksińska, Tomasz Beksiński, premiera: 10.11.2017.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.