Nagrodzony Oscarem „Green Book” chwyta za serce

Decyzja Akademii Filmowej przyznającej najważniejszego Oscara dla komediodramatu Green Book Petera Farrelly’ego nieco zaskoczyła obserwatorów, gdyż filmem typowanym do tego tytułu była Faworyta Yorgosa Lanthimosa (ostatecznie na dziesięć nominacji otrzymała tylko jedną statuetką dla Olivii Colman). Wysoko oceniana Roma Alfonso Cuarona zdobyła dwie ważne statuetki dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego oraz najlepszego reżysera. W Polsce z wielkim rozczarowaniem przyjęto brak nagród dla Zimnej wojny, która przegrała rywalizację z meksykańską Romą. Generalnie wygrał film dobrze wyreżyserowany, bardzo sprawnie opowiedziany i bezbłędnie zagrany, ze sporą dawką oczyszczającego humoru i pozytywnych emocji, aczkolwiek nie tak wyrafinowany artystycznie jak Faworyta czy Roma.

Green Book opowiada o autentycznych wydarzeniach z lat 50. ub. wieku. Czarnoskóry pianista Don Shirley wynajmuje  ochroniarza Tony’ego Vallelonga do roli osobistego kierowcy podczas trasy koncertowej na „głębokim Południu” Ameryki. Tony Vallelonga świetnie się wywiązuje z zadania, gdyż bardzo zależy mu na pieniądzach (ma na utrzymaniu rodzinę), a ponadto jest facetem generalnie dobrze usposobionym do świata i ludzi. Szybko pokonuje swoje uprzedzenia wobec czarnoskórego artysty a jego nieokrzesany charakter i siła fizyczna zdają egzamin w starciu z rasowymi uprzedzeniami na Południu. Tony wie, jak zadbać o swojego klienta, nawet wówczas, gdy wychodzi na jaw, że jest on homoseksualistą i z tego powodu ma duże problemy z policją. Sukces Green Booka wynika z odwracania rasowych stereotypów oraz zderzenia dwóch skrajnie różnych osobowości, które wzajemnie przełamują granice i zaczynają pozytywnie oddziaływać na siebie. Doskonała, pełna świeżości i autentyzmu kreacja Vigo Mortensena jako białego kierowcy nie będzie zaskoczeniem dla fanów tego aktora.

Green Book nie jest pierwszym filmem o tematyce gejowskiej i antyrasistowskiej  nagrodzonym najważniejszym Oscarem. W 2006 roku był to western Anga Lee Tajemnica Brokeback Mountain z akcją umieszczoną w purytańskim, wiejskim stanie Wyoming, a w dwa lata temu niskobudżetowy Moonlight Barry’ego Jenkinsa.

Trzeba jeszcze wspomnieć o melodramacie Daleko od nieba Todda Haynsa (4 nominacje do Oscarów w 2003 roku), z którym spowinowacony jest Green Book. Daleko od nieba opowiada o mężczyźnie, który odchodzi od rodziny z powodu swojego homoseksualizmu oraz o jego żonie zakochanej w czarnoskórym ogrodniku. Tu i tam otrzymujemy przejmujący obraz rasistowskiego Południa, obaj reżyserzy zastosowali graniczącą z kiczem strategię  bardzo estetycznej i uładzonej formy, podobnej do filmów hollywoodzkich z lat 50. i 60. Założeniem tej strategii jest czerpania z tradycji klasycznego kina, gdy jeszcze obowiązywały w nim liczne obyczajowe tabu, w celu przełamywania owych  zakazów, tak by niekonwencjonalna tematyka i przesłanie docierały do jak najszerszej widowni. Masowa widownia na Green Book potwierdza skuteczność tej strategii. Nie ma epatowania homoerotycznymi scenami, jest natomiast pokaźna dawka polukrowanego sentymentalizmu, hollywoodzkiego „chwytania za serce” i akceptowalne dla każdego przesłanie o zrozumieniu innego człowieka.

I jeszcze jeden aspekt. Nagroda dla filmu Petera Farrelly’ego oprócz docenienia czysto filmowych walorów ma w okresie prezydentury Donalda Trumpa bez wątpienia polityczny wymiar. Hollywood po raz kolejny pokazuje, że jego  oficjalną ideologią jest polityczna poprawność, walka z rasizmem i liberalna afirmacja wszelkich mniejszości i odmienności. Tolerancja dla różnych seksualnych preferencji jest przez Hollywood dawkowana z umiarem, acz skutecznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.