Olaf Lubaszenko jako były esbek. Recenzja „Napadu”

Michał Gazda w swoim drugim po „Znachorze” filmie gatunkowym testuje uniwersalne rozwiązania narracyjne i dramaturgiczne. Niestety, nie osiąga pełnego sukcesu.

Na Netfliksie można obejrzeć dramat policyjno-kryminalny Napad Michała Gazdy odsyłający do prawdziwego wydarzenia z początku lat 90. Chodzi o napad na Kredyt Bank w Warszawie, podczas którego zginęły trzy pracownice. Sprawcy szybko zostali wykryci przez policję, jednak trochę czasu zajęło udowodnienie im winy.

Tym tropem idzie Michał Gazda, dopisując wątek byłego esbeka majora Gadacza, dla którego praca nad rozwiązaniem kryminalnej zagadki ma być formą rehabilitacji za dawne gnębienie opozycjonistów. Pomysł został zaczerpnięty z Psów Pasikowskiego. Oczywiście nie wprost, gdyż zagrany przez Olafa Lubaszenkę policjant nie ma tej werwy, co Franz Maurer Bogusława Lindy, a także dlatego, że Psy są kinem polityczno – gangsterskim, a Napad kryminałem o społecznych ambicjach.

Warto polecić ten film dla kreacji
Olafa Lubaszenko i Jędrzeja Hycnara

Reżyserowi nie do końca udaje się próba wpisania tej historii w gatunkowe klisze. Jeśli interesująco odtwarza klimat lat 90., to już w mniejszym stopniu udaje mu się trzymać widzów w napięciu i zaskakiwać zwrotami akcji. A trzeba przyznać, że zastosowany model narracji jest dosyć wymagający. My, z tej strony ekranu, szybko domyślamy się, że bandytami są trzej młodzi mężczyźni, dlatego oczekujemy, że Gadacz pokona trudną drogę, by znaleźć bezsprzeczne dowody winy przestępców. Tylko momentami to się udaje.

Na pewno udanym rozwiązaniem jest, jak do głosu dochodzi esbecka przeszłość policjanta, czyli metody szantażu i wprowadzania do grupy elementów dezintegracji, natomiast za rzadko śledczy potyka się o przeszkody, za rzadko popełnia błędy, co sprawia, że jest jednowymiarowy. Owszem, kino gatunków wysoko ceni twardych policjantów, ale jeszcze bardziej takich, którzy wychodzą cało z trudnych sytuacji. Niespełniony jest też wątek zawodowej partnerki majora, aspirant „Kieszonki”. Oprócz świetnej ksywki niczym się nie wyróżnia.

Na pewno warto polecić ten film dla ciekawych kreacji aktorskich wspomnianego Olafa Lubaszenki, mężczyzny po przejściach, i młodego Jędrzeja Hycnara jako nieobliczalnego bandyty. Udany jest też pomysł na wyjaśnienie motywu działania przestępcy (chce zdobyć pieniądze na odzyskanie siostry, znajdującej się w rodzinie adopcyjnej) oraz, jak już napisałem, sposób odtworzenia rzeczywistości dzikiego kapitalizmu lat 90.

Ten film warto polecić jeszcze z innego względu. Pokazuje on, jak polscy twórcy tzw. kina środka mierzą się z uniwersalnymi standardami ambitnego kina rozrywkowego. Doceniając niektóre tytuły (np. Bogowie i Czerwony pająk ), trudno jednak dopatrzeć się w naszych produkcjach niepowtarzalnych cech na miarę skandynawskich czy też południowokoreańskich thrillerów.

Jeśli chodzi o Napad, zabrakło determinacji, by opowiedzieć kino jeszcze mocniejsze, bardziej zaskakujące i oddziałujące na emocje. Twórcom najwyraźniej zabrakło odwagi, by jeszcze więcej wlać fikcji w swoją historię. W tym filmie za spust pociągają jedynie bandyci, a w zasadzie tylko jeden, a szkoda, bo przydałoby się, by choć raz zrobił to też główny bohater. Wszystko wskazuje na to, że na narodziny rozrywkowej odmiany „polskiej szkoły filmowej”, która zainteresowałaby też zagranicznych odbiorców, musimy jeszcze poczekać.

Ocen: 3/6

Napad, Polska 2024, kryminał (115 min), reż. Michał Gazda, scenariusz Bartosz Staszczyszyn, w rolach głównych: Olaf Lubaszenko, Jędrzej Hycnar, Wiktoria Gorodeckaja, premiera na VOD 15 października 2024.

Zdjęcie na górze: Olaf Lubaszenko w akcji (kadr „Napadu”). Fot. Bartosz Mrozowski/Netflix

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.