Twórca polskiej literatury fantastycznej w stylu Edgara Allana Poe Stefan Grabiński (1887 – 1936) kilka lat spędził w Przemyślu. W cieniu wieży katedralnej, u stóp Zamku Kazimierzowskiego tworzył swoje najlepsze nowele o demonach, widmowych pociągach, sobowtórach i femme falale. W mieście katolickiego baroku rozkwitła jego mroczna wyobraźnia.
Grabiński jako lwowski nauczyciel został skierowany w lipcu 1917 roku przez galicyjską Radę Szkolną Krajową do pracy w I Gimnazjum w Przemyślu. W szkole tej będącej jednym z najstarszych gimnazjów c.k. (do dziś mieści się przy ul. Słowackiego) zawiadywał biblioteką, w niższych klasach uczył łaciny i historii, w wyższych języka polskiego. Jak pisze Tomasz Pudłocki w artykule „Przemyski okres w życiu Stefana Grabińskiego” (Rocznik Przemyski 2006, z. 3), pisarz nie angażował się w życie gimnazjum, do tego stopnia, że nawet nie pozował do grupowych zdjęć. Był także mało widoczny w polityczno – towarzysko – kawiarnianym życiu Przemyśla, a w tym okresie w mieście nad Sanem dużo się działo, żeby wspomnieć tylko o walkach polsko – ukraińskich. Miał naturę odludka zainteresowanego wyłącznie pisarstwem.
Stefan Grabiński zamieszkał z żoną i nowo narodzoną córką w „domu pod katedrą” przy ul. Fredry 10 (dzisiejszy pl. Katedralny), zajmując ciasne mieszkanie na parterze od ogrodu. Wśród nielicznych przyjaciół Grabińskiego był ks. Jan Kwolek, dyrektor Archiwum Diecezjalnego. Panów połączyły wspólne zainteresowania parapsychologią, okultyzmem i mediumizmem. Żywo dyskutowali na te tematy, czytali podobne książki. Ks. Kwolek tak wspominał po latach Grabińskiego:
„(…) w lekturze okultystycznej szukał Grabiński rzeczy poważnych i zasadniczych, gardził broszurami zabobonnymi (…)”.
Zainteresowania Grabińskiego światem pozazmysłowym można tłumaczyć jego wątłym zdrowiem. Pisarz chorował na gruźlicę i z powodu tej nieuleczalnej wówczas choroby zmarł 12 listopada 1936 roku. Osobowościowo był introwertykiem zatopionym w świecie swojej wyobraźni, nie zabiegającym o bliższe kontakty z ludźmi. Tak wspominał po latach swojego nauczyciela Feliks Mantel:
„Niski, szczupły, gruźlik z diabelską bródką, był trochę niesamowity, cały wolny czas poświęcał obserwacji ruchu kolejowego. Już to chłopcy dobrze wyszpiegowali i nakryli go, jak spędzał godziny na wiadukcie wpatrzony w przejeżdżające pociągi, oderwany zupełnie od życia. Tak powstał następny zbiór nowel pt. Demon ruchu„
Pobyt pisarza w Przemyślu pod względem literackim był udany. Napisał i opublikował w ogólnokrajowych wydawnictwach wiele nowel, m.in. „Na wzgórzu róż”, „Demon ruchu”, „Szalony pątnik” i inne. Natomiast życie osobiste Grabińksiego nie ułożyło się najlepiej. W 1920 roku odeszła od niego żona z córką. O powodach jej decyzji pisarz nigdy nie mówił. W 1921 r. na swoją prośbę został przeniesiony przez władze oświatowe do Lwowa, gdzie zamieszkał u matki. Wciąż pisał i publikował.
Choć proza Grabińskiego należy do innej epoki i przez wielu znawców nie jest uznawana za w pełni wartościową (z lekceważeniem wypowiadał się o niej Jarosław Iwaszkiewicz), to ma w Polsce i na świecie wiernych fanów. Na zagranicznych forach internetowych można przeczytać bardzo ciekawe opinie na temat twórczości Stefana Grabińskiego jako pisarza wyrosłego z ducha polskiego katolicyzmu, przepełnionego wrażliwością na świat zmarłych i sił nieczystych. Podkreśla się, że jeśli prozę tę pozbawi się typowego dla niej modernistycznego anturażu i stylistycznej ornamentyki, to nadal ma pociągającą moc. Przykładem tego może być jedno z najlepszych opowiadań Grabińskiego „Demon ruchu” (1922). Główny bohater Tadeusz Szygoń, wiedziony niewyjaśnionym sobie impulsem („Jakaś ciemna noc wyrywała go z domu…”), co jakiś czas wsiada do różnych pociągów i podróżuje nimi na oślep po całej Europie. Czyż postać tego zagadkowego dżentelmena budzącego się nad ranem w nieznanych sobie hotelach nie ucieleśnia pragnień i lęków dzisiejszego nomady, odnajdującego się w podróżach rzeczywistych i wirtualnych? Świat narkotycznych wizji Grabińskiego wciąż trwa.
Na zdjęciu: Panorama starego Przemyśla. Fot. Ksenia Rastvorova /Unsplash.