Filipowi Bajonowi nie powiodła się ambitna próba namalowania fresku małej grupy etnicznej – Kaszubów. Epicki, obejmujący prawie pół wieku Kamerdyner, rozsypuje się jak piasek na wietrze pod względem wielości wątków, postaci, motywów, trzeba przyznać, że niejednokrotnie bardzo interesujących. Produkcji brakuje myślowej głębi, jakiejś przewodniej idei, tytułowa postać jest blada i zagubiona na planie. Wielka szkoda!
Jest to ufundowana za dużą sumę 15 mln złotych i realizowana przez 7 lat opowieść o kaszubskim chłopcu Mateuszu Krolu, którego matka umiera podczas porodu. Noworodka przygarnia baronowa von Krauss, od tego momentu życie Mateusza splata się na dobre i złe z sagą pruskiego arystokratycznego rodu. Uzdolnionego muzycznie Matiego odpycha ojciec hrabia Hermann von Krauss, nie akceptuje też przyrodni brat Kurt. Dorastając odnajduje się w kaszubskiej grupie etnicznej, po latach odkrywa w sobie polskość.
To mógł być naprawdę wielki film, gdyby twórcom nie zabrakło dyscypliny, gdyby nie dali się zwieść bałtyckiej bryzie. Mająca w dorobku bardzo udany scenariusz Czarnego czwartku. Janek Wiśniewski padł trójmiejska spółka autorska Mirosław Piepka i Michał S. Pruski rozpisała partyturę na wiele lat i postaci. Niestety, nie uchwyciła ludowej specyfiki Kaszubów, nie pokazała ich koegzystencji z morzem, nie skupiła się na postaci Mateusza i nie pokazała skali jego przeżyć (zaniedbany wątek muzycznych zdolności bohatera), więcej natomiast miejsca przeznaczyła na odmalowanie psychiki członków pruskiego rodu i ich kulturowego poczucia wyższości wobec autochtonów i Polaków. W pałacu spoczywa punkt ciężkości tej historii.
Filip Bajon wiedziony własną artystyczną pasją zrealizował widowisko przepyszne pod względem odważnych ujęć i ekspresjonistycznych obrazów nasyconych intensywnymi barwami i kontrastami. Widowisko pulsuje skrajnymi emocjami, naznaczone jest krwią (jej tajemny ślad prowadzi historię od przyjścia na świat Mateusza w 1900 roku do mordu dokonanego przez Niemców na Kaszubach i Polakach w Piaśnicy na przełomie 1939 i 1940 roku), ale nie sposób znaleźć odpowiedzi na pytanie o celowość tej estetycznej ekstrawagancji. Ekspresjonizm reżysera często utrudnia odbiór filmu, obrazy, owszem działają z wizualną mocą, ale nie sposób pozbyć się wrażenia, że się „odklejają” od fabuły.
Zawiedli też aktorzy. Najwyraźniej każdy z nich gra „do swojej bramki”, gole strzela głównie Adam Woronowicz jako Hermann von Krauss. Trudno pochwalić Sebastiana Fabijańskiego za rolę Mateusza Krola. Jego postać jest bezbarwna, pozbawiona jakiś szczególnych rysów, Fabijański jest mało przekonywujący jako kochanek Marity von Krauss.
Wątek zakazanej miłości należy do najważniejszych. Mateusz i Marita mają jednego biologicznego ojca. Podobnie homoseksualizm brata Marity – Kurta, który doprowadza go do fascynacji nazizmem i wstąpienia do SA. Ale to wszystko są mocno zużyte tropy, wiele filmów powstało na temat seksualnego podłoża nazizmu. Polski reżyser niczego ciekawego nie wnosi do tego dyskursu, gdyż począwszy od swojej Limuzyny Daimler Benz znajduje się pod wpływem europejskich kodów kulturowych, w oparciu o nie dokonuje analizy nazizmu i niemieckiego kolonializmu.
Śląsk ma swojego Kazimierza Kutza. Czy Kaszubi doczekają się piewcy swojej małej ojczyzny? Bo ubrany w elegancką liberię Kamerdyner w niewielkim stopniu przybliża Kaszubów innym Polakom.
Ocena: 3/6
Kamerdyner, Polska 2018, dramat historyczny (150 min), reż. Filip Bajon, w rolach głównych: Janusz Gajos, Sebastian Fabijański, Marianna Żydek, Anna Radwan, Adam Woronowicz. Dyst. Next Film. W kinach od 21 września 2018.