Nieśmiertelne „Kaputt”. Czekając na nowe wydanie książki Curzio Malapartego

Na wrzesień tego roku było zapowiadane wznowienie arcydzieła włoskiej literatury – wojennego reportażu Curzio Malapartego Kaputt, ale wydawca, W.A.B., z powodu pandemii przełożył datę premiery na początek przyszłego roku. Zatem niecierpliwi muszą się zadowolić na razie starszymi polskimi wydaniami tej książki. 

Podczas kilkumiesięcznej kwarantanny zaobserwowałem na jednej z grup społecznościowych, jak internauci polecali sobie nawzajem książki warte przeczytania w domowym reżimie. Tytuł jednej z nich brzmiał Kaputt. Przyznam się, że wcześniej nie słyszałem o niej, ale zaintrygowała mnie na tyle, że gdy tylko otwarto biblioteki, wypożyczyłem jej wydanie z 1983 roku.  

Moment dla lektury Kaputt nie mógł być bardziej wymarzony. W Europie i Stanach Zjednoczonych działy się niepokojące rzeczy wywołane koronawirusem, po nich przyszły zamieszki spowodowane śmiercią czarnoskórego Amerykanina. Wielu młodych ludzi wyległo na ulice amerykańskich i europejskich miast, by wyładować swoją frustrację, zamanifestować mniej czy bardziej uzasadniony gniew oraz irracjonalny instynkt niszczenia i grabieży. Lektura Kaputt uświadomiła mi, że zjawiska, jakie obserwujemy dziś, nie są nowe w dziejach zachodniego świata: w pierwszej połowie XX w. włoski pisarz i dziennikarz był świadkiem, jak hitlerowskie Niemcy budowały na podbitych terenach nowy świat, tyle że o odmianie brunatnej i rasistowskiej. Militarno-technologiczny eksperyment skończył się morzem krwi wsiąkniętej w europejską glebę. Jak się skończą współczesne zachodnie rebelie?

Człowiek nowej ery

Curzio Malaparte to postać pełna pasji i sprzeczności. Syn Niemca Ericha Suckerta i Lombardki Eddy Perelli, wychowany przez toskańskich chłopów. W wieku 16 lat przerwał naukę, by jako ochotnik walczyć w I wojnie światowej, po jej zakończeniu wyjechał jako dyplomata do Warszawy, następnie wstąpił do ruchu faszystowskiego, uczestniczył w marszu na Rzym, był ważną personą w faszystowskich Włoszech, kierował m.in. kilkoma wydawnictwami, z czasem zaczął odchodzić od faszyzmu, a po napisaniu przetłumaczonej także na język polski książki Technika zamachu stanu trafił na zesłanie. Ponoć w zamknięciu nie przebywał długo, pomogła mu przyjaźń z zięciem Mussoliniego, Galeazzo Ciano.

Był człowiekiem nowej ery: pragnął zbudować sprawiedliwe społeczeństwo. O prometejskiej naturze pisarza świadczy już sama zmiana nazwiska z niemieckiego Kurt Suckert na utworzone z Bonaparte Curzio Malaparte. Gdy wybuchła II wojna światowa, wyjechał do wschodniej Europy jako korespondent „Corriere della Sera”. Cztery lata spędzone w Polsce, Finlandii, Rosji, na Ukrainie, w Rumunii, Mołdawii, Serbii i Chorwacji zaowocowały przejmującym reporterskim świadectwem o potwornościach wojny.

Salony i front

W podróży po Europie pomogły Malapartemu dyplomatyczna przeszłość, towarzyskie koneksje oraz włoski mundur. Autor został wpuszczony przez Niemców do gett w Warszawie i Krakowie, był świadkiem antyżydowskich pogromów w Jassy w Mołdawii, zawziętych walk na wschodnim froncie, na którym Rosjanie wysyłali specjalnie wytresowane i uzbrojone w bomby psy do wysadzania niemieckich czołgów, widział bombardowanie Belgradu, przy jednym stole biesiadował na Wawelu i w Belwederze z Frankiem i jego świtą, spotkał się z przywódcą chorwackich ustaszy Antem Pavelićem.

W zasadzie ta książka powinna się nazywać salonowo – frontowym reportażem, gdyż jej szkieletem są rozmowy autora z ludźmi należącymi do ówczesnej europejskiej elity. Oni częstują go wykwintnymi obiadami i kolacjami, dają schronienie, on za gościnność odwdzięcza się   makabrycznymi opowieściami z frontu, chce wstrząsnąć świadomością swoich słuchaczy. Dekameron Boccacia w XX-wiecznym wydaniu, tyle że dżumę zastępuje wojna wzniecona przez III Rzeszę w imię wizji nowej Europy bez Żydów i ze Słowianami jako niewolnikami. Narracja nie jest ciągła, tylko rozbita na wiele fragmentów, rządzą nią tematyczne przeskoki, sfery tragiczne i wzniosłe mieszają się z przyziemnymi i farsowymi  (z jednej strony ironiczne ustępy o stylu picia alkoholu przez Finów, z drugiej zaś rzezie na Ukrainie czy też w Mołdawii). Styl Malapartego płonie żarliwym płomieniem pobudzających wyobraźnię obrazów. Pisarz nie uznaje ani półtonów, ani bezpiecznego dystansu. Jest wysokooktanowy.

Jego podstawową zasadą jest kontrastowe zderzenie wojennych opisów z partiami bądź błahymi, bądź poetyckim, bądź szyderczymi. Choć trzeba mieć świadomość, że autor nie doświadczył na sobie samym okropności wojny jak Tadeusz Borowski, jedynie był delegowanym obserwatorem, to widział bardzo dożo, otarł się o śmierć i potworną makabrę. Jedynym dla niego schronieniem i wytchnieniem była mistycznie odczuwana przyroda.

Kapparoth

Malaparte snuje swoje opowiadania w celu zmobilizowania czytelników do zbudowania na powojennym rumowisku lepszej i bardziej sprawiedliwej Europy. Stąd tytuł Kaputt, czyli z niemieckiego złamany, skończony, zdruzgotany, przepadły. Drugim bohaterem książki, po tym radosnym i okrutnym potworze Kaputt, jak pisze autor, jest hebrajskie słowo Kapparoth, czyli ofiara, odnoszące się do zagłady Żydów. Pisarz nie używa pojęcia Holocaust, bo go nie zna, natomiast jest solidarny z wszelkim cierpieniem i poniżeniem. Opowiada się nie tylko po stronie ofiar, ale i ludzi biednych, poszkodowanych, zapomnianych, niejako pisze w ich zastępstwie, jest ich lamentem.

Przyjaciel Polski

  Z naszego punktu widzenia najciekawsze są polskie partie książki. Autor spędził w okupowanej Polsce kilka pierwszych miesięcy 1942 roku. Przywiózł podarunki dla polskich rodzin, spotykał się z nimi, mimo że był obserwowany przez gestapo. Słyszał o ruchu oporu, ale osobiście nie zetknął się z nim, co nie może dziwić. Wiedział o istnieniu obozów koncentracyjnych.

Przybysz z dalekiego kraju żywi ciepłe uczucia wobec Polaków. Wystarczy przeczytać opis jego spotkania z generalnym gubernatorem Frankiem, by zrozumieć, jak różni się jego stosunek do Niemców i Polaków. Nieco groteskowego „niemieckiego króla Polski” Hansa Franka („Naiwna duma jaśniała na jego twarzy o bladych, nalanych policzkach, w której orli nos stanowił akcent woli pełnej próżności, a niepewnej siebie.”), zderza ze świetnością i dostojeństwem Wawelu. Obnaża pychę generalnego gubernatora i jego cywilizacyjną wyższość wobec Polaków. Naśmiewa się z niego, gdy narzeka, że Polacy nie chcą mu okazać wdzięczności, za to co dla nich zrobił….  Są nieczuli na jego interpretację muzyki Chopina (Frank był zdolnym pianistą i urządzał publiczne koncerty).

„Moja jedyna ambicja – mówił Frank opierając dłonie o krawędź stołu i odchylając się do tyłu – jest wznieść naród polski na zaszczytne miejsce w cywilizacji europejskiej, uczynić z tego narodu bez kultury… Urwał nagle, jakby nasunęło mu się na myśl jakieś podejrzenie, spojrzał na mnie bystro i dodał po niemiecku:

– Ale … pan jest przyjacielem Polaków, czyż nie?

(…)

– Nigdy się z tym nie kryłem – odpowiedziałem – że jestem szczerym przyjacielem narodu polskiego.”

Wielkie wrażenie robi opis wizyty Malapartego w zajętych przez nazistów pałacu Brühla i Belwederze w Warszawie. Zamiast podziwiać gospodarzy, zaczyna wspominać swój pierwszy pobyt w stolicy Polski w roli dyplomaty i rozmawiać z duchami Becka i Piłsudskiego.

Tajemnica duszy niemieckiej

Autor Kaputt jest bezlitośnie antyniemiecki. Największą tajemnicą duszy niemieckiej, przepełnionej brutalnością i arogancją, jest wg  Malapartego strach wobec ludzkiej słabości i  bezbronności. Cechy te tłumaczy w kontekście polskiej sytuacji:

„W żadnym kraju Europy Niemiec nie objawił się nigdy w tak absolutnej nagości, bez obsłonek, jak w Polsce. W toku moich różnorodnych doświadczeń wojennych ugruntowało się we mnie przekonanie, że Niemiec nie odczuwa strachu przed człowiekiem silnym, człowiekiem uzbrojonym, który go atakuje śmiało i dotrzymuje mu placu. Niemiec boi się natomiast bezbronnych, słabych, chorych. Problem strachu, problem okrucieństwa niemieckiego jako efektu strachu, stał się głównym tematem moich dociekań. Jeżeli dobrze mu się przyjrzeć, z nowoczesnego i chrześcijańskiego zarazem punktu widzenia, strach ów budzi litość i grozę; a nigdy nie wzbudził we mnie większej litości i większej grozy niż wówczas, kiedy byłem w Polsce, gdzie w całej swej złożoności objawił mi się chorobliwy, niemęski charakter tego lęku. Strach jest tym, co skłania Niemca do okrucieństwa, do czynów zimno, metodycznie i naukowo okrutnych. Strach przed uciskanymi, bezbronnymi, chorymi, strach przed starcami, kobietami, dziećmi, strach przed Żydami.”

Czytanie powyższych zdań 75 lat od zakończenia wojny robi piorunujące wrażenie, tłumaczy dokładnie skalkulowane przez Niemców okrucieństwo w Polsce. Po tych zdaniach następują relacje z pobytu Malapartego w warszawskim getcie:

„Najstraszniejsze były oczy dzieci, nie mogłem na nie patrzeć. Nad tym czarnym tłumem ludzi odzianych w czarne chałaty, z czołem przykrytym   czarną mycką, wisiało ciężkie niebo podobne do brudnej waty.”

Malaparte często wraca do motywu oczu. Jego ulubioną pisarską techniką  jest bowiem ogniskowanie i pogłębianie epickich opisów wokół wyrazistych tematów i motywów, głównie zwierzęcych, biologicznych i fizjologicznych.

Wielkie „ja”

Malaparte na Capri. Fot. Vikimedia Commons/domena publiczna

Tak, trzeba to napisać, Malaparte opowiadający  w pierwszej osobie jest momentami zbyt skupiony na własnych doznaniach i odczuciach. Wielkie „ja” przedwojennego dandysa i uczestnika spotkań europejskiej śmietanki towarzyskiej i intelektualnej, ta jego Hemingwayowska muskulatura służąca do podkreślania swojej roli w przeżywanych zdarzeniach niewiele ma wspólnego ze skromnością. Ale czytelnik uwiedziony siłą literackiego talentu Malapartego nie zważa na jego egocentryzm. Wybacza mu nawet efekciarskie puenty, takie jak ta, gdy na koniec wizyty w getcie warszawskim wręcza jakiejś żydowskiej dziewczynie cygaro…

Mimo spektakularności i teatralności niektórych gestów, pisarz w pełni solidaryzuje się z ofiarami II wojny światowej. Jest pod tym względem szczery. Męskie pragnienie zwycięstwa i błyszczenia – przypomnę, że jako młodociany ochotnik walczył na frontach I wojny światowej  a później uczestniczył w faszystowskim marszu na Rzym – przekuł na stronicach Kaputt w geniusz wyobraźni, wobec którego nie wypada nawet zadać pytanie, gdzie przebiegają granice między reporterskim autentyzmem a literacką kreacją i autokreacją.

  Katolik i komunista

Malaparte żył szybko i intensywnie. Zmarł 19 lipca 1957 na raka przeżywszy niespełna 60 lat. Na łożu śmierci nawrócił się na katolicyzm i jednocześnie wstąpił do włoskiej partii komunistycznej, o co zabiegał latami. Wcześniej zapisał w testamencie chińskim komunistom swoją awangardową willę stojącą na klifie na Capri z dostępem tylko od strony morza.

Czytelniku, gdy zaczniesz czytać Kaputt, już nigdy nie wynurzysz się z głębin olśniewającego stylu  włoskiego pisarza.

Drogi Czytelnikujeśli smakują Ci moje teksty, postaw mi symboliczną kawę (kliknij w grafikę):

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Drogi Czytelniku, jeśli podczas czytania moich tekstów smakuje Ci poranne espresso, jeśli podzielasz prezentowane na blogu wartości  – wesprzyj darowizną jego rozwój. Dane do tradycyjnego przelewu: Piotr Samolewicz; numer rachunku: Nest Bank (PL) 20 2530 0008 2051 1063 2091 0001.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.