Dramat „Limbo” przykuwa uwagę niecodzienną fotogenią obrazu, powolnym, naturalnym rytmem narracji i brakiem cyfrowych „polepszaczy”. Reżyser Ivan Sen nie stylizuje i nie szarżuje ze środkami wyrazu. Uprawia ekranową ascezę.
W żyłach niezależnego australijskiego reżysera Ivana Sena (rok urodzenia 1972) płynie po matce krew Aborygenów, a po ojcu Niemców i Węgrów. Wychowywał się w środowisku rdzennych mieszkańców Australii. W młodości zainteresował się fotografią, swoje umiejętności rozwijał na uniwersytecie w Brisbane. Fotografia jednak nie zaspakajała jego ambicji, zapragnął zostać filmowcem i wstąpił na Australian Film Television and Radio School w Sydney.
Ivan Sen ma w dorobku wiele filmów dokumentalnych i fabularnych. Jego pozycję podkreślają zaproszenia, jakie otrzymuje na największe festiwale filmowe w świecie. Piąta w dorobku Ivana Sena fabuła Limbo miała swoją premierę na Berlinale’ 23, była też wyświetlana w Karlovych Varach i Toronto. Ivan Sen prowadzi własną firmę producencką Bunya Productions. Odpowiada za lokalizacje, zdjęcia, scenariusze, casting, postprodukcję.
Aborygeńska mniejszość
Głównym tematem twórczości Ivana Sena jest trudna sytuacja Aborygenów w dzisiejszej Australii pokazywana z ich własnej perspektywy. Limbo porusza ten sam temat, ale widziany oczami białego policjanta Travisa Hurleya, który przyjeżdża do małej górniczej osady, by wyjaśnić zagadkę śmierci aborygeńskiej dziewczynki sprzed 20 lat. Intryga kryminalna dostarcza reżyserowi pretekstu do pokazania realiów życia aborygeńskiej mniejszości, jej ekonomicznego wykluczenia i nieufności wobec białych. Największą bolączką aborygeńskich rodzin jest brak lub słabość mężczyzn.
Sproszkowana biel
Klika słów streszczenia nie oddaje niepowtarzalnego klimatu Limbo. Tworzą go nisko filmowany horyzont, dominująca sproszkowana biel, rozżarzone światło i wyraźne kontrasty.
Film powstał w egzotycznych plenerach osady górniczej Coober Pedy w południowej Australii. Ziemia jest biała od minerałów, przedziurawiają ją szyby kopalniane, w starych sztolniach mieszkają ludzie. Reżyser użył biało-czarnej taśmy, żeby wyraźniej skontrastować księżycowy krajobraz. Czerń i biel służą mu także do realistycznego pokazania surowych warunków życia Aborygenów. Pustynna ziemia, po jakiej stąpają, warunkuje ich sposób myślenia i wrażliwość, a twórcy pozwala budować metaforę bliskości grzechu i nieodkupionego zła.
Grzesznik Travis Hurley
Miasteczko Limbo wystawia ludzkie sumienia na wielką próbę. Travis Hurley przybywa w to miejsce jak grzesznik obciążony nieudanym małżeństwem, narkomanią i ciężką policyjną służbą, a wyjeżdża oczyszczony, by nie rzec zbawiony. Wbrew logice filmów noir, do których odwołuje się Ivan Sen, Travis odnosi zwycięstwo, i to podwójne, bo wyjaśnia zagadkę zniknięcia aborygeńskiej dziewczynki i pokonuje swoje słabości.
Występujący w tej roli bardzo doświadczony australijski aktor Simon Baker (m.in. udział w serialu Mentalista) używa bogatej niewerbalnej palety barw. Więcej mówi ciałem, spojrzeniem i gestami, niż słowami. Ma wytatuowane ciało jakby był więźniem swojego nieudanego życia. Jego filmowe emploi odbiega od gwiazdorskiego wizerunku. Jeśli chodzi o dialogi, są one oszczędne i porwane. Słów w tym filmie nie rzuca się na wiatr, są zbyt cenne, gdyż mogą decydować o czyimś życiu.
Reżyser w nowatorski sposób wykorzystał gatunkowe klisze, także westernowe, do zrealizowania w pełni autorskiego filmu. Przykuwa uwagę niecodzienną fotogenią obrazu, powolnym, naturalnym rytmem narracji i brakiem cyfrowych „polepszaczy”. Nie stylizuje i nie szarżuje ze środkami wyrazu. Uprawia ekranową ascezę. Dlatego jego film nie jest inwazyjny, ale sprzyja kontemplowaniu obrazu i śledzeniu losów bohaterów.
Ocena: 4,5/6
Limbo, Australia 2023; dramat, kryminał (108 min); reżyseria, scenariusz, zdjęcia, muzyka Ivan Sen; w rolach głównych: Simon Baker, Rob Collins, Natasha Wanganeen; polska premiera w kinach: 8 września 2023; dystrybucja w Polsce Aurora Films.
Zdjęcie na górze: Klika słów streszczenia nie oddaje niepowtarzalnego klimatu Limbo. Fot. Aurora Films