Osoby, które spodziewają się totalnej krytyki Silvio Berlusconiego w filmie Oni Paolo Sorrentino, mogą się poczuć zawiedzione. Oto najwybitniejszy współczesny włoski reżyser nie poddaje swojego bohatera radykalnym ośmieszającym zabiegom, nie zamienia go w klowna. Przeciwnie, próbuje zrozumieć, a przez to zrozumieć samych Włochów. Bo i o nich, jak wskazuje tytuł, jest ten film.
Gdy w naszych kinach od grudnia wyświetlana jest przeznaczona na rynek zagraniczny jedna krótsza wersja filmu Oni, Włosi mają już za sobą premierę drugiej części. Obie bardzo się spodobały we Włoszech, królowały w box office’ach. Twórca kina artystycznego, jakim jest Sorrentino, odniósł sukces komercyjny. Czyżby autor Wielkiego piękna i Młodości obniżył loty i nakręcił film nakierowany na tanie masowe gusta? Nie. Odpowiedź leży w widowiskowej formie. Paolo Sorrentino zrealizował film naśladujący język telewizyjnych programów rozrywkowych, reality show i teleturniejów, film pikantny, ale i zapuszczający sondę we włoską duszę.
Włosi postrzegają życie jako spettacolo (spektakl, przedstawienie), tak samo widzą politykę. I w tym duchu utrzymany jest film Paolo Sorrentino. Reżyser wyraźnie zarysowuje scenę, a raczej kilka, jedną z nich jest sardyńska posiadłość Berlusconiego, i na nich organizuje kolorowe przedstawienia: taneczne orgie, gabinetowe rozmowy, wyznania i rozstania. Życie niewiele się różni od spektaklu, od telewizyjnego ekranu. A jeśli spektakl, to musi być wkomponowana weń świadomość czyjegoś spojrzenia. Z jednej strony jego, czyli Il Cavaliere, z drugiej zaś ich, czyli podziwiających go wyborców. Te spojrzenia się wzajemnie krzyżują, ale dominuje tylko jedno – jego.
Oni ujmują nie tylko atmosferą nieustającej zabawy, z nieba sypią się kolorowe pigułki amfetaminy, z głośników biją beaty, roznegliżowane dziewczyny tańczą z nadzieją, że na przyjęciu pojawi się Il Cavaliere i spojrzy na nie swym boskim wzrokiem, ujmują też płynną zmianą perspektyw i przestrzeni. Najpierw pojawia się niejaki Sergio Morra, który za wszelką cenę chce wkraść się w łaski byłego premiera i wypromować siebie oraz swoją żonę. Wreszcie udaje mu się zorganizować wielką taneczną zabawę dla polityka odpoczywającego na Sardynii. Ma nadzieję, że stanie się jego protegowanym. Marzenie ściętej głowy. Berlusconi wie, jak postępować z takimi graczami. Druga perspektywa jest o wiele ciekawsza. Pokazuje domową twarz polityka, jego miłość do żony, dramat zdradzanej kobiety, śmieszność satyra, niemożność pogodzenia się małżonków. Wreszcie zakulisowe gry polityczne, podczas których Berlusconi odzyskuje wpływy w senacie i wraca do władzy. Podczas uroczystości zaprzysiężenia rządu Berlusconi puszcza oko do widzów. Widzicie, zdaje się mówić, jestem niepokonany jak rzymski cesarz. To ja wyznaczam zasady spektaklu i ich aktorów. Tylko ja odczytałem wasze marzenia i wiem, jak sprawić, by się one spełniły. W ten sposób reżyser daje do zrozumienia, że bohater jego filmu przy wszystkich swoich wadach poznał tajemnicę ludzkich potrzeb i zamieniania ich na pieniądze i wyborcze głosy. W tym celu posługiwał się swoimi mediami. Umberto Eco pisał, iż „Berlusconi był pierwszym, który zrozumiał, że tradycyjne wartości upadły i postanowił je zastąpić mass mediami”. Był showmanem. Umiał nawet wykorzystać politycznie wybuch wulkanu Etna. Trzęsienie ziemi miało zapowiadać koniec świata, a tymczasem uwiarygodniło Berlusconiego jako zbawcę narodu.
„Oni” są filmem długim, nakręconym w słonecznej tonacji, karnawałowo pulsującym od skrajnych emocji. Śmieszność miesza się z dramatem, satyra z powagą, komizm i wyrafinowana estetyka zdjęć nieco znieczulają świadomość odbiorców, że patrzą na zepsuty i wulgarny świat.
Ocena: 5/6
Oni (Loro), Włochy, Francja (2018), komediodramat (151 min), reż. Paolo Sorrentino. W rolach głównych: Toni Servillo i Elena Sofia Ricci. Dystr. Gutek Film, w kinach od 28 grudnia 2018.