Stanisław Szukalski widziany z Kalifornii

Wideo z przełomu lat 70. i 80. Starszy siwy pan o słowiańskich rysach mówi po angielsku do chłopca, by nigdy nie dorastał, a wtedy będzie szczęśliwy. Nic wielkiego, okruch czyjegoś życia, takich filmów jest tysiące. Ale gdy poda się nazwiska utrwalonych osób, od razu wyłania się niezwykła wartość tego zapisu.

Chłopcem jest słynny dziś amerykański aktor Leonardo DiCaprio, a staruszkiem Stanisław Szukalski (1893-1987), przyjaciel rodziców aktora, a przede wszystkim nieco zapomniany geniusz rzeźby i grafiki, który wiele lat życia spędził w Stanach Zjednoczonych. Filmik ten i wiele innych archiwaliów znalazło się w pełnometrażowym dokumencie Ireneusza Dobrowolskiego pt. Walka. Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego. Film wyprodukowany przez Netflix miał swoją premierę w grudniu ub. roku. Jest dostępny na platformie tej telewizji w 34 językach. Wśród producentów widnieje nazwisko Leonarda DiCaprio.

Nie jest to pierwszy dokument o artyście (w 1987 roku Grzegorz Dubowski i Barbara Folta nakręcili wykorzystując wyłącznie polskie archiwalia „W kręgu Stanisława Szukalskiego”), ale pierwszy, jaki został wyprodukowany dla widzów w zglobalizowanym świecie. Wielość wykorzystanych amerykańskich materiałów dokumentalnych i ikonograficznych, ilość tzw. gadających głów oraz nowoczesne technologie, takie jak skanery 3D pokazujące w wielkich trójwymiarowych zbliżeniach dzieła Szukalskiego, wszystkie te rzeczy mówią same za siebie – Netflix  poważnie potraktował temat.

Jest to przede wszystkim osobista opowieść amerykańskiego kolekcjonera i znawcy popsztuki  Glenna Braya, który pod koniec lat 60. w pewnym hollywoodzkim antykwariacie odkrył dwa przedwojenne albumy z reprodukcjami dzieł nieznanego sobie polskiego artysty. Kilka lat później wzrok konesera przyciągnęła w księgarni w Tarzana w Los Angeles grafika Kopernika wykonana przez tego samego artystę w 500. urodziny uczonego. Portret symboliczny. Średniowieczny uczony pokazany jest niczym umięśniony heros z odkrytym torsem, badający sercem Słońce. Nikt wcześniej nie przedstawił tak astronoma. Nikt nie postawił mu włosów na głowie w kształcie rogów symbolizujących kontakt z siłami boskimi i nieczystymi. Glenn Bray był olśniony. Po raz pierwszy zobaczył tak zinterpretowaną historyczną postać, która musiała mu się kojarzyć z amerykańskimi komiksowymi supermenami. W księgarni dowiedział się, że Szukalski jest niemalże jego sąsiadem, odnalazł go i zaprzyjaźnił się. On i jego holenderska żona Lena Zwalve i inni członkowie kalifornijskiej bohemy, m.in. ojciec Leonarda DiCaprio George i Adam Jones, lider grupy Tool. Szukalski imponował im artystycznym geniuszem, władczą osobowością, dowcipem, gościnnością oraz odwagą wypowiadanych sądów. Z czasem zaczynali odkrywać, że często konfabuluje, opowiada niestworzone rzeczy, co jednak nie podważyło przyjaźni. Po śmierci Szukalskiego 19 maja 1987 roku Glenn Bray został spadkobiercą jego spuścizny i wykonawcą testamentu. Popularyzuje jego dokonania. A te są olbrzymie, choć najlepsze, przedwojenne z polskiego okresu nie zachowały się.

Portret młodego Szukalskiego. Fot. Facebook.

Stanisław Szukalski był największym skandalistą w odrodzonej Polsce. Nie mógł z nim konkurować w tej dyscyplinie nawet Witkacy. Już na ASP w Krakowie, na którą został przyjęty mimo młodego wieku, dał się poznać jako niezwykle utalentowany człowiek wierzgający przeciw akademizmowi. Przez całe swoje życia, a było ono bardzo długie i bogate, z wieloma rozdziałami spędzonymi raz w Polsce, raz w Stanach Zjednoczonych i Europie, Stach prowokował, obrażał, organizował skandale towarzysko-artystyczne. Nie znosił krytyków i profesorów (podczas jednego z wernisaży obraził rektora ASP prof. Szyszko-Bohusza). Wytyczano mu procesy o zniesławienie, organizowano przeciw niemu kampanie prasowe. Zbuntowany przeciw tradycji postanowił stworzyć własną sztukę, niepowtarzalną, na wskroś słowiańską i polską. Walczył z bałwochwalstwem wobec zachodnich wzorców. Zwrócił się ku prehistorii, w sztuce prymitywnej (prekolumbijskiej, polinezyjskiej, słowiańskiej) szukał inspiracji. W tym punkcie jego poglądy artystyczne stykały się z politycznymi. Był wyznawcą panslawizmu i neopogaństwa. Uważał, że Polska nigdy nie wstanie z kolan, dopóki nie zrzuci z siebie zachodnich i chrześcijańskich naleciałości, dopóki nie zabije Smoka wychodzącego z pieczary spod Wawelu. Stworzył własną słowiańską mitologię z miejscem kultu Duchynią, czyli nigdy niewykonanym projektem grobowca i pomnika Piłsudskiego na Wawelu, nowym herbem Polski II-ej (oficjalną odrzucał) – Toporłem, czyli kompozycją łączącą orła z ciesielsko-wojennym toporem. Nowy społeczno – narodowy porządek miała wprowadzić Unia Młodych, zrzeszająca ludzi młodych i odważnych duchem, podobnie jak polską sztukę miała zrewolucjonizować propagowana przez Szukalskiego akademia młodych tzw. Twórcownia i osobista sekta Szczep Rogatych Serc z wieloma obiecującymi artystami, m.in. Franciszkiem Frączkiem ps. Słońcesław z Żołyni koło Łańcuta. Jego sztukę – projektową, rysunek, grafikę i rzeźbę – cechuje śmiałość i monumentalizm, perfekcjonizm w podejściu do form figuratywnych i przestrzennych, eksperymentowanie z dysmorfią ludzkich kształtów. Najwybitniejsze dzieła i projekty powstawały w Polsce przed wojną, ale nie zachowały się, gdyż zostały zniszczone przez Niemców, jak np. płaskorzeźby, m.in. herosa górnika, wykonane dla nowego gmachu Muzeum Śląskiego w Katowicach. Wśród niezrealizowanych wizji artystycznych jest  przede wszystkim zwycięski projekt pomnika Mickiewicza dla Wilna. Przedstawia wieszcza jako pogańskiego kapłana z orłem wypijającym krew z jego przebitego włócznią serca. Wśród projektów znalazł się też ironizujący pomnik Mussoliniego przedstawionego jako wilczyca z wyciągniętą ręką w faszystowskim pozdrowieniu.

Poglądy polityczne Szukalskiego trącą nacjonalizmem. W pewnym monecie jego sojusznikiem był wódz neopogańskiej „Zadrugi” Jan Stachniuk, ale przyjaźń obu trwała krótko. Rzeźbiarz na łamach swojego pisma „Krak” wojował ze wszystkimi, czyli krytykami sztuki, księżmi i Żydami. Nawoływał do walki gospodarczej z tymi ostatnimi. Jego publicystyka, jak pisze prof. Lechosław Lameński w monografii „Stach z Warty Szukalski”,

„to dziwne pomieszanie pojęć, połączenie elementów świata realnego ze światem wirtualnym, zrodzonym w chorobliwej psychice artysty, w których pobrzmiewała tęsknota za Wielką Sławią, federacją wszystkich państw słowiańskich, na czele z Polską”.  

Najbardziej radykalne numery „Kraka” wstrzymywała cenzura.

Gdy stosunek Szukalskiego do Żydów wyszedł na jaw podczas pracy nad filmem Ireneusza Dobrowolskiego, Netflix wstrzymał produkcję. W słonecznej Kalifornii padł cień na postać nieżyjącego wizjonera z Polski. Ostatecznie dokument ukończono po czterech latach, ale z wmontowanymi długimi wyjaśnieniami prof. Timothy Snydera na temat radykalizującej się sytuacji politycznej w Polsce po śmierci Piłsudskiego oraz z reporterskimi fragmentami współczesnego Marszu Niepodległości w Warszawie. Te ostatnie pokazują skrajne  neopogańskie grupki z Toporłem Szukalskiego na banerach, co ma sugerować nawrót nacjonalizmu w Polsce. Widz musi sam osądzić, czy ten publicystyczny wtręt ma uzasadnienie w faktach.

Szukalski artysta przeżył

Szukalskiego polityka

Po obejrzeniu Walki. Życie i zaginiona twórczość Stanisława Szukalskiego rodzi się kilka refleksji. Na pewno powojenny Szukalski był nieco inny od przedwojennego. Umysł artysty nie błądził już po politycznych manowcach, w każdym razie nie mówią o tym jego młodsi przyjaciele. Są natomiast mocno zaskoczeni przeszłością swojego guru, zakłopotani tym odkryciem, ale nie można rzec, by zgasło dla nich Słońce Szukalskiego. Na pewno nie dla Glenna Braya.

Szukalski w swym skrajnym myśleniu nie był osamotniony na tle epoki. Faszystowskie i nacjonalistyczne fascynacje ludzi sztuki i kultury nie były marginalne w owym czasie. Gdyby tylko z tego punktu patrzeć na wielką postać rumuńskiego religioznawcy Mircea Eliade, przed wojną sympatyka Żelaznej Gwardii, czy też filozofa Emila Ciorana, zrobiłaby się wielka dziura w europejskiej kulturze. Podobnie z Szukalskim, który przede wszystkim był człowiekiem, jak pisze jego badacz prof. Lemański, „opętanym” polskością, zarówno kochający Polskę, jak i nienawidzący jej. Miał bardzo skomplikowaną osobowość. Często popuszczał wodzy fantazji chwaląc się np. w listach do bliskich, że otrzymał od Niemców zamówienie na wykonanie pomnika Hitlera, czego nie potwierdzają obiektywne źródła. Umysłowość Szukalskiego zdradzała niepokojące symptomy. Po wojnie w Stanach Zjednoczonych stworzył własną  teorię  Zermatyzmu o pochodzeniu wszystkich ludów z Wyspy Wielkanocnej i o pochodzeniu wszystkich języków od prapolskiej  Macimowy. Tym pseudonaukowym  teoriom poświęcił wiele lat pracy. Napisał ręcznie i ozdobił  aż 42 tomy rozważań teoretycznych. To rodzi skojarzenia z szaleństwem twórcy kościoła scjentologicznego L. Rona Hubbarda, który wymyślił własną teorię o pochodzeniu człowieka z kosmosu. Pod względem pionierskiego stwarzania wszystkiego od nowa słowiański  Szukalski był bardzo amerykański, nowoczesny, by nie rzec postmodernistyczny. Stach dekonstruował znaczenia, mieszał kody, tworzył własny język  i nowe wizerunki świata i ludzi. Geniusz? Szaleniec? Prorok nowej sztuki czy tylko utalentowany kompilator? Dadaista podświadomości? Na pewno Szukalski artysta przeżył Szukalskiego polityka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.