Postać prof. Izydory Dąmbskiej, wybitnej filozof, logika, semiotyka i epistemologa, jest znana tylko nielicznym, przede wszystkim wykładowcom i absolwentom studiów filozoficznych, oraz osobom zaangażowanym w latach PRL w działalność antykomunistyczną. Młodym jej nazwisko nic nie mówi. Wielka szkoda, bo życie pani profesor było spełnieniem sokratejskiego wzorca mędrca oddanego misji poznawania prawdy.
Ród Dąmbskich herbu Godziemba wywodził się ze średniowiecza, matecznikiem były Kujawy. Linia małopolska osiadła na przełomie XVIII i XIX w. w Rudnej Wielkiej koło Rzeszowa. Izydora Dąmbska dzieciństwo spędziła w zrujnowanym dziś dworze w tej miejscowości. Tutaj pobierała pierwsze nauki na prywatnych lekcjach. Miała trzy siostry. Starsze Maria i Zofia wyszły za mąż, najmłodsza Izydora i starsza od niej Aleksandra żyły samotnie. Izydora była bardzo związana z Lesią, jak mówiła na Aleksandrę. Wspierały się całe życie, razem mieszkały do śmierci.
Izydora maturę zdała eksternistycznie w 1922 w Prywatnym Gimnazjum Realnym Sióstr Urszulanek we Lwowie. – To Aleksandra wprowadziła młodszą Izydorę do lwowskiego życia – mówi krewny Izydory Dąmbskiej dr hab. Jacek Woźniak, prof. Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie. Jego babcia Maria, po mężu Brykczyńska, była najstarszą siostrą Izydory. – Lesia chciała zostać pielęgniarką, ale jej ojciec zażądał, aby wcześniej skończyła studia. Stąd Lesia poszła studiować filozofię na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza (a po skończeniu zaczęła studium pielęgniarskie). Siostry studiowały razem.
Mistrz i uczennica
Młoda Izydora studiowała we Lwowie w latach 1922-1927 pod kierunkiem prof. Kazimierza Twardowskiego, w owym czasie najwybitniejszego polskiego filozofa, autora wysoko cenionej w świecie nauki pracy Zur Lehre von Inhalt und Gegenstand der Vorstellungen. Eine psychologische Untersuchung (jeden z twórców fenomenologii Edmund Husserl pisał o historycznej roli książki Twardowskiego). Brała też udział w seminariach prowadzonych przez profesorów Kazimierza Ajdukiewicza, Romana Ingardena i Mścisława Wartenberga. Dąmbska jeszcze jako studentka zebrała grupę uczniów Twardowskiego i kierowała dodatkowymi ćwiczeniami (privatissimum), podczas których omawiano i tłumaczono na język polski jego habilitację. Od 1 października 1926 roku została asystentką mistrza, nadal prowadziła privatissimum. 37 lat później przetłumaczyła na język polski rozprawę Twardowskiego korzystając z rękopisu. Translatorskie szlify zdobyła właśnie na prywatnym seminarium. W następnych latach objawiła się jako jedna z najwybitniejszych tłumaczek klasyków filozofii na język polski, a także dzieł rodzimych filozofów na obce, m.in. Władysława Witwickiego.
W 1927 roku uzyskała stopień doktora z filozofii. Prof. Twardowski doceniając pracowitość swojej uczennicy powierzył jej dokończenie zapoczątkowanego przez siebie tłumaczenia rozprawy Leibniza Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego. Dąmbska wzięła się za pracę, ale nie dokończyła jej z powodu stypendialnych wyjazdów do Wiednia, Berlina i Paryża związanych ze studiami nad filozofią nauki. We Francji nawiązała liczne kontakty, które przetrwały wojenną zawieruchę. Tłumaczenie Leibniza dokończyła po II wojnie światowej. Po powrocie do Lwowa podjęła pracę w Bibliotece Uniwersyteckiej i w szkołach średnich, działała w środowisku filozoficznym, wyjeżdżała na zagraniczne kongresy. W latach 1937-1940 pracowała jako psycholog w Instytucie Psychotechnicznym we Lwowie. Po śmierci Twardowskiego w 1937 roku kierowała wraz z przyjaciółką Danielą Gromską redakcją założonego przez mistrza „Ruchu Filozoficznego”.
Służba w AK
Podczas wojny Izydora Dąmbska organizowała tajne uniwersyteckie nauczanie, pracowała w Bibliotece Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie. Razem z Lesią służyły w AK pod przykrywką pracy w uznawanej przez Niemców Głównej Radzie Opiekuńczej (zbierała informacje o ruchach wojsk i transportów nieprzyjacielskich dla wywiadu). U Aleksandry Dąmbskiej schronienie znalazł syn jej znajomej, lekarza pediatry Franciszki Sandauer – Feliks. Rodzice chłopca zostali zamordowani w 1942 roku. Od tego czasu używał zmienionego nazwiska Sawicki. W pomoc żydowskiemu chłopcu musiała być też zaangażowana Izydora. Feliks nie mógł przebywać długo u Aleksandry z uwagi na jej pracę w podziemiu. Mały Sawicki schronił się w domu najstarszej siostry Aleksandry i Izydory – Marii Brykczyńskiej mieszkającej z mężem i rodziną w Skołyszynie nieopodal Jasła.
Po wojnie Feliks Sawicki ukończył studia medyczne, zapisał się jako lekarz epidemiolog i twórca polskiej statystyki medycznej. Prowadził własne badania naukowe, udowodnił m.in., że palenie tytoniu bardziej niż zanieczyszczenie środowiska powoduje choroby płuc. Był działaczem warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej.
Po wkroczeniu w 1945 roku Sowietów do Lwowa siostry uciekły przez Kraków do Gdańska. Po drodze z pewnością odwiedziły rodziców w Rudnej Wielkiej. Groziło im aresztowanie przez NKWD z powodu działalności w Radzie Głównej Opiekuńczej, którą Sowieci niesłusznie traktowali jako organizację kolaborancką (w istocie udzielała ona pomocy wielu Polakom czerpiąc środki z zagranicznych źródeł, głównie amerykańskich, oraz Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, Watykanu, Londynu i in.). Aleksandra Dąmbska dostała wyrok śmierci za rzekome szpiegostwo. Zmieniła nazwisko na Rudecka, którym posługiwała się do końca życia.
„Od kilku dni jestem w Gdańsku, gdzie dostałam pracę w Bibliotece Miejskiej […] Warunki życia i pracy w Gdańsku są ciężkie. Miasto w gruzach, domy bez szyb, drożyzna wielka, ludność polska napływowa bardzo biedna – pisała Izydora Dąmbska w liście z 20 października 1945 roku do przyjaciela Romana Ingardena. – Na razie mieszkam kątem w szkole pielęgniarskiej z małym i moją siostrą w jej pokoju, żywię się magisterską zupką w Bibliotece i czekam niecierpliwie na pierwsze pieniądze i przydziały, żeby sobie jakoś życie zorganizować znośniej. Biblioteka duża (około 300 000 tomów) w stanie zupełnego chaosu – moc czarnej roboty, przykrej wskutek dotkliwego zimna w gmachu (okna powybijane, kotłownia rozwalona). Jest dość książek filozoficznych i już parę rzeczy dla siebie znalazłam. O polskie książki bardzo trudno.” [Fragmenty listów pochodzą z książki Korespondencja Izydory Dąmbskiej z Romanem Witoldem Ingardenem, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2018].
Jacek Woźniak wyjaśnia, że ciotki (a głównie – Lesia) opiekowały się wtedy najmłodszym dzieckiem swojej siostry Marii, a jego babci, czyli bratem jego mamy, Józefem Brykczyńskim. – Maria zmarła w ostatnim roku wojny, a jej mąż został z czwórką dzieci pod opieką – starsze poszły do szkół z internatem sióstr w Jarosławiu, a Józkiem zajęły się właśnie ciotki.
Zachodni człowiek w komunizmie
W Gdańsku pracowała jako kustosz w bibliotece miejskiej i samodzielny pracownik naukowy biblioteki PAN, prowadziła też prywatne seminaria. Jednym z jej słuchaczy był młody Zbigniew Herbert, który później dedykował pani profesor wiersz Potęga smaku. W 1946 roku uczennica prof. Twardowskiego habilitowała się na Uniwersytecie Warszawskim. W Warszawie przez trzy lata prowadziła ”zajęcia zlecone”. Trudno jej było zaakceptować nową polityczną rzeczywistość kraju, skoro nawet roczniki naukowe były poddawane cenzurze. „To są te nowe pojęcia «wolności demokratycznej», do których trudno przywyknąć ludziom zachodnim” – pisała w 1946 roku do prof. Ingardena. W roku 1949 dzięki prof. Ajdukiewiczowi objęła w Poznaniu na rok stanowisko docenta. Szybko jednak została odsunięta od prowadzenia zajęć pod zarzutem szerzenia idealistycznej filozofii („jakiś partyjny asystent »miażdżył« programowo moje prace na posiedzeniu u Wiegnera” – napisała do Ingardena). Decyzję o ograniczeniu zajęć z filozofii i logiki władze podjęły na I Kongresie Nauki Polskiej w Warszawie. Czystki objęły też innych wybitnych reprezentantów warszawsko-lwowskiej szkoły filozoficznej, czyli Elzenberga, Ingardena, Ossowskich, Tatarkiewicza. Do uniwersyteckich zajęć niepokorna filozof wróciła dopiero jesienią 1957 roku. Dzięki staraniom Romana Ingardena na szczeblu ministerialnym otrzymała posadę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i małe jednopokojowe mieszkanie z kuchnią na Podwalu. Mieszkała w nim z siostrą do śmierci.
W roku czystek wśród filozofów starej daty i likwidacji najstarszego polskiego periodyku filozoficznego „Kwartalnika Filozoficznego”, marksista Adam Schaff powołał do życia „Bibliotekę Klasyków Filozofii” przy Państwowym Instytucie Wydawniczym, a w zasadzie reaktywował agendę utworzoną w 1931 roku przy Polskiej Akademii Umiejętności. Starzy filozofowie znaleźli pracę przy tłumaczeniu klasyków. Ale i w tej dziedzinie ich praca była najeżona przeszkodami. Tłumaczenie Dąmbskiej Nowego rozważania dotyczącego rozumu ludzkiego Leibniza ukazało się dopiero po czterech latach ciężkiej pracy i borykania się z nieprzemyślanymi ingerencjami korekty. Na tłumaczce wywierano też presję, by zgodziła się na zamieszczenie, wg redakcyjnego żargonu, „ustawiającego” wstępu do przekładu Leibniza pod kątem marksizmu. Ostatecznie tłumaczenie ukazało się ze wstępem Kołakowskiego, mimo protestów Dąmbskiej i Ingardena. Osobny wstęp napisała Dąmbska. Translatorka lata pracy nad Leibnizem określiła w liście do Ingardena „udręką”. Szamotaniny powtarzały się też przy tłumaczeniu dzieł Kartezjusza.
Wyrzucona z UJ
Izydora Dąmbska podobnie jaki inni zawieszeni filozofowie wróciła do dydaktyki po odwilży popaździernikowej. Dzięki prof. Ingardenowi dostała swoją Katedrę Historii Filozofii na UJ i razem z nim zaczęła odbudowywać krakowską filozofię. Po odejściu Ingardena na emeryturę w 1963 roku nad głową Dąmbskiej, która nigdy nie uważała marksizmu-leninizmu za naukę, znowu pojawiły się ciemne chmury. Została wyrzucona z UJ do Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Odchodząc z Uniwersytetu napisała do rady Wydziału Filozoficzno-Historycznego odczytany osobiście list pożegnalny:
„[…] Pan Minister usuwa mnie z Uniwersytetu z tego powodu, że uważam filozofię, jak każdą rzetelną naukę, za wytwór niezależnego i bezinteresownego dążenia umysłu ludzkiego do prawdy i że nie mogę zgodzić się z tym, by należało ją uprawiać na gruncie jakiejkolwiek nakazanej z góry ideologii, a misję wychowawczą Uniwersytetu widzę w tym, by przysposabiał młodzież do niezależnych badań naukowych, nie zaś w tym, by ją urabiał w duchu tej czy innej ideologii politycznej”. [Cytat z książki Jana Skoczyńskiego Wiedza i sumienie. Z badań nad filozofią polską, Kraków 2009].
Inną formą represji była 10-letnia zwłoka Rady Państwa w nadaniu jej tytułu profesora.
Przymusowe odejście z Uniwersytetu nie przerwało kontaktu pani profesor z młodzieżą, nadal pracowała z młodą kadrą na prowadzonych 20 lat prywatnych seminariach, które z czasem zostały objęte patronatem PAN.
Poparcie dla ruchu dysydenckiego
W roku 1968 pani profesor stanęła w obronie demonstrujących studentów i wyrzucanych wykładowców, także prof. Bronisława Baczki, który kilka lat wcześniej przyczynił się do jej usunięcia z UJ, i Ireny Krońskiej, usuniętej ze stanowiska kierownika Redakcji Biblioteki Klasyków Filozofii, z którą zmagała się w latach 50. podczas redakcji swoich tłumaczeń dla BKF. Za karę władze kilka lat odmawiały jej paszportu.
W latach 1975-1983 pani profesor zaangażowała się w ruch obywatelski przeciw zmianom w konstytucji, protestowała przeciw prześladowaniom robotników i KOR-owców w Radomiu i Ursusie, podpisała deklarację założycielską Towarzystwa Kursów Naukowych, wstąpiła do Solidarności. W 1977 roku jej nazwisko znalazło się na specjalnej liście osób pod szczególną kontrolą cenzury. Nie mogło się pojawiać w mediach, jej artykuły publikowały wyłącznie specjalistyczne periodyki.
Uznanie w świecie
Pochodząca z Rudnej Wielkiej pani filozof pozostawiła po sobie wiele artykułów naukowych oraz rozpraw. Najważniejsze książki to: Dwa studia o Platonie; Dwa studia z teorii naukowego poznania (1962); O konwencjach i konwencjonalizmie (1974) oraz Wprowadzenie do starożytnej semiotyki greckiej (1980). Wszystkie prace przyniosły jej uznanie krajowych i zagranicznych środowisk filozoficznych. W 1969 roku, jako pierwsza kobieta w historii, została powołana w skład Institut International de Philosophie, a w 1973 roku została laureatką nagrody naukowej im. Alfreda Jurzykowskiego (Alfred Jurzykowski Foundation, New York). Zasiadała w wielu towarzystwach naukowych.
Uparta kobieta
Pani profesor żyła skromnie. Pozostawiła po sobie niewielką, głównie francusko- i anglojęzyczną bibliotekę, która po jej śmierci 18 czerwca 1983 roku trafiła do wnuków i PAN-u. Zmarłą w specjalnym liście do Aleksandry Dąmbskiej pożegnał jej znajomy, Jan Paweł II. Ciało spoczęło w rodowym grobowcu na cmentarzu parafialnym w Rudnej Wielkiej. Na grobowcu stoi figura Chrystusa kroczącego pewnym krokiem w rozwianej szacie i udzielającego błogosławieństwa.
Pochodzący z Rzeszowa Jacek Woźniak mówi, że jak sięga pamięcią jego ciocia bardzo rzadko przyjeżdżała do miasta nad Wisłokiem. – W zasadzie była tylko na pogrzebach mojego ojca i wuja. Jej rodzice zmarli chyba dużo wcześniej – ja nie poznałem Pradziadków.
Jaka była? – Uparta jak osioł – odpowiada krewny. – Jak wszystkie kobiety w tej rodzinie, jak coś było dla niej białe, to białe, jak czarne, to czarne. Ze wszystkimi rozmawiała tak samo, nie dzieliła ludzi na mniej czy bardziej zaufanych, bo nigdy nie ukrywała swoich poglądów.
Na górnym zdjęciu: Młoda Izydora Dąmbska w gronie uczniów Kazimierza Twardowskiego (obok profesora, pierwsza z prawej). Fot. zasoby internetu
Drogi Czytelniku, jeśli smakują Ci moje teksty, postaw mi symboliczną kawę (kliknij w grafikę):
Najnowsze komentarze