Wyspa Czaszki. Kino jeszcze nowszej przygody [Recenzja]

Nowa wersja popkulturowego mitu o wielkim gorylu King Kongu, co kulom się nie kłaniał, bestii tyleż dzikiej, co o miękkim sercu dla blondynek, to świetna rozrywka dla dużych dziewcząt i chłopców. Jordan Vogt-Roberts w filmie Kong: Wyspa Czaszki wystrzelił fajerwerk na cześć nieokiełznanej wizualnej wyobraźni, efektów specjalnych i Kina Nowej Przygody spod znaku Spielberga i Zemeckisa.

Pierwszy  amerykański obraz o gigantycznym gorylu z zagubionej wyspy na południowym Pacyfiku powstał w 1933 roku i od tamtego czasu zapładnia wyobraźnię filmowców. Popkulturowy temat o dzikiej bestii szlachetniejszej od niejednego białego człowieka jest na tyle atrakcyjny, że można go przetwarzać na wiele sposobów. Tak też dzieje się i tym razem. Reżyser Jordan Vogt-Roberts na zlecenie wielkiego studia Warner Bros. znów budzi małpę do życia i opowiada o geologicznej ekspedycji, która wyruszya na niedostępną wyspę w poszukiwaniu cennych złóż. Zasłonięta ciężkimi chmurami wyspa jest niebezpieczna, geologom towarzyszą amerykańscy żołnierze, którzy akurat skończyli misję w Wietnamie. Cel misji w rzeczywistości polega na czymś innym: jej szef, szalony naukowiec, chce znaleźć namacalny dowód, że na tym skrawku lądu żyje nieznana cywilizowanemu światu bestia.

Film byłby nudny, gdyby reżyser nie wykonał ukłonu w stronę wielkiej tradycji kina amerykańskiego. Przekomarza się z zabawową formułą Kina Nowej Przygody z lat 80. i 90. (seria Jurassick Park i o Indianie Jones), przetwarza motywy z dramatów o tematyce wietnamskiej na czele z Czasem apokalipsy i Plutonem czy też z filmów o poszukiwaczach UFO. Prześmiewczo odwołuje się do wielkiej literatury, czyli Jądra ciemności Josepha Conrada (jedna z postaci nazywa się Conrad, inna jak główny bohater Jądra… Marlow). Twórcy na wiele sposobów puszczają oko do widza: w oszałamiający sposób filmują atak powietrznej kawalerii na Konga jak w Czasie apokalipsy, z jednej strony są antywojenni, z drugiej militarystyczni. Na szczęście, miszmasz odwołań nie dusi widzów jak napalm rzucony przez Amerykanów na jakąś wietnamską wioskę, wręcz przeciwnie, uwodzi widza niebezpiecznym wdziękiem obrazów, np. marszu żołnierzy przez  pole usłane szkieletami  prehistorycznych gadów. Oszałamiających obrazów w Wyspie Czaszki  jest cały róg obfitości, co tylko daje pewność, że i ten film będzie cytowany i przywoływany w kolejnych wersjach o nieśmiertelnym King Kongu.

Kong: Wyspa Czaszki, USA, Przygodowy, reż. Jordan Vogt-Roberts, wyst.: Tom Hiddleston, Samuel L. Jackson, Brie Larson, John C. Reilly, John Goodman, premiera 10 marca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.