Ikar. Legenda Mietka Kosza Macieja Pieprzycy obfituje w wiele emocjonalnych, aktorskich i muzycznych przeżyć. Po prostu wzrusza.
Nazwisko Mieczysława Kosza nic nie mówi młodemu pokoleniu. Był wielką nadzieją polskiego jazzu na przełomie lat 60. i 70., genialnym, dobrze wykształconym pianistą, którego koncerty przybierały formę misteriów. W niepowtarzalny sposób interpretował romantycznych kompozytorów (Liszta, Chopina, Borodina). Muzykę traktował bardzo osobiście, jako sposób na życie i opróżnianie swojego serca z emocji i uczuć.
Był zatopionym w sobie introwertykiem z powodu nieuleczalnej choroby oczu. Nie widząc wiele, wiele słyszał i odczuwał. Niestety, nie zawsze dobrze układające się, z powodu niepełnosprawności, relacje z otoczeniem, sprawiły, że Mietek Kosz wpadł w alkoholizm, izolował się od ludzi. Zginął nagle 31 maja 1973 roku w Warszawie (wg przyjaciół popełnił samobójstwo), pozostawiając po sobie jedynie długogrający album Reminiscence (1971) oraz pianistykę rozsianą na składance New Faces in Polish Jazz, a także na krążku wokalistki Marianny Wróblewskiej.
Scenarzysta i reżyser Maciej Pieprzyca patrzy na Mietka Kosza z jego własnej perspektywy. Częste czasowo-przestrzenne przeskoki oparte na ciętym asocjacyjnym montażu wydobywają z podświadomości artysty prawdę o nim samym, osamotnienie wśród ludzi i prześladującą traumę z dzieciństwa. Był chłopskim dzieckiem z Zamojszczyzny, biografowie twierdzą, że nieakceptowanym przez ojca, co rzutowało na jego dorosłe życie. Inwazyjny montaż łagodzą zdjęcia wielkiej urody; rytm narracji zwalnia pod koniec fabuły, gdy ujawniona zostaje tajemnica Kosza.
Ale Mietek Kosz spotkał też wielu życzliwych ludzi. Pierwsze nauki muzyki pobierał w prowadzonym przez zakonnice zakładzie dla niewidomych w Laskach, w Akademii Muzycznej w Krakowie trafił do klasy fortepianu znakomitej pedagog prof. Romany Witeszczakowej, później jego promotorem i menadżerem był Marian Wolski, wiceprezes Polskiej Federacji Jazzowej.
W naznaczoną jakąś skazą postać wcielił się mistrzowsko Dawid Ogrodnik. Aktor potraktował swoją kreację maksymalistycznie. Naśladując ruchy, styl poruszania się i mówienia swojego bohatera stworzył przekonywującą ikonę outsidera. Wykreowana postać artysty nie poraża jednak widzów swoją wielkością i oryginalnością, ale budzi życzliwość dziecięcą bezradnością. Bodaj największym sukcesem reżysera i aktora jest stworzenie więzi między genialnym muzykiem, jego odczuwaniem świata, a widownią, więzi, której mimo wielu bolesnych momentów nie chce się zerwać.
Ikar. Legenda Mietka Kosza w przeciwieństwie do poprzedniego tytułu Pieprzycy Jestem mordercą nie jest krytycznym obrazem PRL-u, a zabarwioną nostalgicznie podrożą w głąb czasu. Nie ma co ukrywać, tamten system wyciągnął rękę do Mietka Kosza, dał wykształcenie. Muzyk zamieszkał w Warszawie, wyjeżdżał za granicę na festiwale jazzowe, zdobywał nagrody, pełnił rolę gwiazdy estrady i TV, dobrze się ubierał, miał pieniądze. Tak więc reżyser nie uderza w polityczne tony, natomiast w pewnym stopniu obwinia środowisko o życiową porażkę genialnego muzyka. Zarzuca ludziom z jego otoczenia, że trochę pasożytowali na sławie artysty, czerpali z niej profity.
W filmie jest bardzo wiele jazzowych improwizacji autorstwa i w wykonaniu współczesnego mistrza fortepianu Leszka Możdżera. Muzyka współbrzmi z obrazem, wyznacza jego montażowy rytm i długość ujęć, wzbogaca, co decyduje o niepowtarzalnej wartości obrazu Macieja Pieprzycy.
Ocena: 5/6
Ikar. Legenda Mietka Kosza, Polska (2019), dramat biograficzny (119 min), scen. i reż. Maciej Pieprzyca, w rolach głównych: Dawid Ogrodnik, Wiktoria Gorodeckaja, Justyna Wasilewska, dystr. Next Film, w kinach od 18 października 2019.