Obalanie bogów, nawet fałszywych, może się źle skończyć dla rewolucjonistów, gdyż na puste trony zazwyczaj wchodzą jeszcze okrutniejsi dyktatorzy – przestrzega ukraiński reżyser i pisarz w swym owianym legendą filmie „Numery”.
Legenda towarzysząca produkcji jest zupełnie uzasadniona. Oleg Sencow co prawda napisał scenariusz sztuki teatralnej Numery już w 2011 roku, ale zaczął ją przetwarzać na potrzeby filmu dopiero podczas zesłania w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze na dalekiej Północy, do której trafił z 20-letnim wyrokiem za rzekomy terroryzm w zajętym przez Rosję Symferopolu na Krymie. Gdy w 2018 roku polscy producenci Izabela Wójcik i Dariusz Jabłoński z Apple Film Production podjęli się pracy nad filmem, Sencow przebywał jeszcze na zesłaniu i produkcja miała mu niejako pomóc wyjść na wolność. Prawnik Sencowa przemycał na zewnątrz kartki scenariusza z uwagami co do scenografii, doboru i stylu gry aktorów oraz reżyserii (za tą na wolności był odpowiedzialny Akhtem Seitablajew); komentarze były przekazywane także przez cenzurowany więzienny komunikator, a w 2019 roku już podczas swojej głodówki w kolonii karnej reżyser obejrzał na smartfonie roboczą wersję filmu. Premiera Numerów odbyła się w marcu 2020 roku na festiwalu w Berlinie, w Polsce obraz emitowany jest przez współproducenta, stację Canal +.
Do odbioru Numerów trzeba się przygotować. Główną trudność sprawia asceza miejsca akcji oraz brak ożywiających narrację zmiennych planów filmowych i efektownych sztuczek z obrazem i montażem. Rzecz rozgrywa się w zamkniętej, klaustrofobicznej przestrzeni boiska z pustymi trybunami. Scenografię opracował Rosjanin Kiriłł Szuwałow. Nadał jej charkter zdegradowanej cywilizacyjnie postsowieckiej przestrzeni. W niej zamknięte są dwie grupy ludzi opatrzone numerami zamiast imionami i nazwiskami. Parzyste są kobiety, nieparzyści mężczyźni. Postaci są sklecone na wzór cyrkowych klaunów, pajaców i sowieckich sportsmenów. Chodzą ubrane w czarne kombinezony przypominające ubiory biegaczy narciarskich, noszą czapki zimowe oraz numery na białych zawieszkach. Muszą przestrzegać więziennego regulaminu jak dekalogu. Nad absurdalnymi procedurami czuwa numer Jeden, który nosi pod pachą wielką księgę z paragrafami. Najwyżej w hierarchii tego mikro świata stoi niewidoczny, jak Wielki Brat z 1984 Orwella, numer Zero. Wszyscy boją się go niczym jakiegoś boga, są niewolnikami wymyślonych przez niego procedur. A Wielkie Zero, widziane tylko przez publiczność, w rzeczywistości jest znudzonym życiem safandułą z brzuszkiem, mieszkającym na wiszącym nad boiskiem teatralnym trapie.
Za cenę skupienia uwagi widzowie otrzymują premię w postaci komicznych dialogów obfitych w gry słowne i kulturowe skojarzenia, aktorstwo na najwyższym poziomie, bo wielką sztuką jest wypełnienie aktorską energią tak minimalistycznej przestrzeni, oraz niebanalną satyrę na wschodni despotyzm noszący znamiona fałszywej religii.
Ale uczestnicząc w tym spektaklu pozbądźcie się nadziei na nowy, wspaniały świat. Po obaleniu fałszywego boga przychodzi jeszcze gorszy, jeszcze bardziej nieludzki. Więzień, który obalił Wielkie Zero, zasiada na wysokim tronie niczym nowy car. Utrzymana w stylu buffo groteska przechodzi w okrutny teatr kaźni nasycony czerwienią z filmu Siergieja Eisensteina Iwan Groźny. Błyskotliwy tekst Sencowa wprawia publiczność w filozoficzną konfuzję.
Ocena: 4,5/6
Numery (Nomery), prod. Czechy, Francja, Polska, Ukraina 2020, reż. i scen. Oleg Sencow, dramat (104 min), występują: Evhen Chernykov, Agatha Larionova, Oleksandr Begma, Maksym Devizorov, Iryna Mak. Film grany jest na platformach streamingowych.
Na zdjęciu: Kadr z filmu „Numery”. Fot. materiały prasowe.
Drogi Czytelniku, jeśli smakują Ci moje teksty, postaw mi symboliczną kawę (kliknij w grafikę):