Dwie najważniejsze powieści w dorobku Tadeusza Konwickiego (1926 – 2015) – Kompleks polski i Mała Apokalipsa – ukazały się po raz pierwszy w jednym tomie w ramach Biblioteki Narodowej Ossolineum. Oba teksty łączy brak zgody na peerelowską rzeczywistość oraz rozrachunek pisarza z własną biografią.
Powieści ukazują się po latach nieobecności na rynku księgarskim. Wydanie otwiera wieloaspektowe, historycznoliterackie spojrzenie Przemysława Kanieckiego na twórczość i życiorys Konwickiego. Od pierwszych wydań obu tytułów nakładem Niezależnej Oficyny Wydawniczej Nowa w drugiej połowie lat 70. minęło już ponad 40 lat, ale żaden nie zestarzał się, cały czas pobudza ruch myśli. Kuszą specyficznym dla autora podejściem do najnowszej historii Polski i dylematów związanych z brakiem niepodległości, ale uwaga, ma ono tylko zewnętrzny kpiarsko -prześmiewczy charakter, gdyż w środku bulgoczą jak gorąca lawa.
Pisarz w Kompleksie polskim rozlicza się ze swojej przeszłości. Podczas wojny służył w AK, brał udział w akcji „Ostra Brama” na Wileńszczyźnie, po wojnie zmienił wiarę na stalinowską, napisał krytyczną wobec AK powieść Rojsty (temat konspiracji był tak niewygodny dla komunistów, że mimo przeróbek dokonanych przez pisarza pod ich presją ukazała się ona dopiero po przełomie 1956 roku), później socrealistyczne opowiadanie Przy budowie i powieść Władza. Zaangażowanie w socrealizm utorowało mu drogę do członkostwa w partii, po Październiku zaczął krytycznie patrzeć na swoje, i wielu mu podobnych, polityczne zaangażowanie, w 1967 roku został usunięty z partii za podpisanie zbiorowego listu w obronie usuniętego z Uniwersytetu Warszawskiego Leszka Kołakowskiego, znalazł się na cenzorskiej czarnej liście, w drugiej połowie lat 70. poparł ruch dysydencki.
Oba utwory odchodząc od fikcji literackiej romansują z dokumentem i autobiografią. Bohaterem pierwszego tekstu jest sam pisarz stojący w kolejce w sklepie jubilerskim w centrum Warszawy. Konwicki spotyka znajomych i swoich czytelników. Jedni wypominają mu socrealizm, drudzy, że nie pisze ku pokrzepieniu serc. Zaskakuje wyraźny antyradziecki wątek turystów z ZSRR, którzy są uprzywilejowani i dostają towar bez kolejki. Dla Polaków zostają tylko nikomu niepotrzebne samowary.
Rozgrywający się w czasie rzeczywistym i w wymiarze wizyjnym główny wątek przetykany jest historycznymi fragmentami. Pierwszy odtwarza w drugiej osobie autentyczną historię powstańca styczniowego Zygmunta Mineyki na Wileńszczyźnie, drugi jest fikcyjną nowelką o Romualdzie Traugucie. Pisarz dyskutuje w nich z duchami przeszłości o sensie walki powstańczej i zmaga się z samym sobą, czy jest godnym kontynuatorem tej tradycji. Oba intermezza oddają tragizm patriotycznych wyborów, ale w ostatecznym rozrachunku nie podważają ich sensu, Konwicki mimo wszystko uważa, że warto ponosić ofiarę za Polskę.
Autor obserwując sowietyzację Polski (o tym właśnie traktują te powieści) wyznaje, że wszyscy reprezentanci jego pokolenia byli grzeszni. Grzesznymi byli zarówno akowcy, jak i ci, którzy ich ścigali, grzeszni byli też znani pisarze i filmowcy zaangażowani w budowę komunistycznego ustroju. Pod gombrowiczowską drwiną z romantycznych póz ukrywa się rozgoryczenie pisarza własnym życiem, a także rozczarowanie rodakami przebywającymi w letargu, w uśpieniu. Dlatego główna postać Malej Apokalipsy będącej kontynuacją Kompleksu polskiego, choć nie zasługuje na miano bohatera narodowego, dokonuje na znak protestu samospalenia w okolicy Pałacu Kultury i Nauki, „pomnika pychy, statuy niewolności, kamiennego tortu przestrogi”.
Na szczęście, nie potwierdziły się wszystkie diagnozy pisarza. Polacy obudzili się na Wybrzeżu w 1980 roku, by następnie, w konsekwencji stanu wojennego, znów zapaść w głęboki sen.
Nam dzisiejszym podczas lektury tych dwóch znakomitych tekstów na pewno nie grozi nuda i uśnięcie. Wciąż mają wiele do zaproponowania, na przykład pod względem psychologii postaci. Z ich kart wyłaniają się postaci wewnętrznie rozbite, z wyraźnym „umoczeniem się” w poprzedniej rzeczywistości, która nie preferowała jednoznacznych moralnych wyborów. Stąd dominujące na ich kartach sceptycyzm i ironia autora.
Tadeusz Konwicki, Kompleks polski, Mała Apokalipsa, wstęp i opracowanie Przemysław Kaniecki, Wrocław 2021.
Podpis pod zdjęcie: Pałac Kultury i Nauki – „pomnik pychy, statua niewolności, kamienny tort przestrogi” (zdjęcie ilustracyjne). Fot. Patrick Schneider/Unsplash.
Drogi Czytelniku, jeśli smakują Ci moje teksty, możesz postawić mi symboliczną kawę. DZIĘKUJĘ. (Kliknij w grafikę).: