„Żużel” bez emocji. Szkoda!

W długo oczekiwanym filmie Żużel Doroty Kędzierzawskiej estetyka góruje nad emocjami i umiejętnością opowiedzenia pasjonującej historii. Szkoda!

 Sekundowałem powstawaniu tego filmu z uwagi na osoby reżyserki i autora zdjęć, Artura Reinharta, oraz temat i przemyskie plenery. Wydawało się, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki tej wielce utalentowanej twórczyni czującej młodzieżową tematykę. Niestety, w sporej mierze się rozczarowałem. Owszem, film pod względem poetyki obrazu i sztuki montażu jest bardzo oryginalny, więcej, wybitny, co sprawia, że jego wizualna strona oszałamia, ale jednocześnie żyje własnym życiem, niekoniecznie związanym z fabułą. Choć wydaje się, że zamysł pokazania w przytłumionych i przyciemnionych barwach (dużo brązów, metalicznych szarości i gry oświetleniem) czarnego sportu był trafny, to w pewnym miejscu sztuka operatora i jego sztuczki zaczynają dominować nad całością, przestają korespondować ze stroną fabularną.

A fabuła budzi wyraźny niedosyt. Scenarzystka i reżyserka w większym stopniu skupia się na uczuciowych, bardzo delikatnie pokazanych perypetiach młodego żużlowca Lowy, niż na jego rywalizacji na torze. Oczywiście zwraca uwagę na zakręty w karierze młodych żużlowców, ale bez przekonania, bez  emocjonalnego zaangażowania i dramaturgii, czego widomym znakiem jest to, że nie wiadomo, dlaczego jeden z nich popełnia samobójstwo. Niestety, reżyserka rozrzedza sportowe wątki w licznych społecznych i obyczajowych obserwacjach, często zbyt rozwlekłych, jak konflikty w rodzinie głównego bohatera. I tu pojawia kolejna niekonsekwencja. Skoro Lowa jest tak dojrzały jak na swój wiek, to dlaczego przegrywa swoją znajomość z Romą?

Czym wytłumaczyć pomysł nakręcenia części zdjęć w scenerii zabytkowego Przemyśla? Po pierwsze słabością reżyserki do starych miast, bo przynajmniej jeden swój znany film, Wrony, nakręciła w Chełmnie. Ale pewnie i zamiarem stworzenia duchowego pejzażu dla przeżyć Lowy, że jego walka na torze jest szansą na wyjście ze środowiskowych ograniczeń. Skoro tak, to dlaczego w ostatecznym rozrachunku żużel okazuje się zgubnym mirażem? Innymi słowy, w tym filmie za wiele jest pojedynczych nici, które nie chcą się połączyć w żaden mocny narracyjny szew.

Zawiodła też koncepcja opowiedzenia historii w krótkich epizodach. Taka forma narracji wymaga nie lada umiejętności. W Żużlu epizody ciągle się rwą, nie podtrzymują uwagi widzów, nie otrzymują oni szansy wyrobienia sobie stosunku do tego czy innego bohatera.

Film wszedł na ekrany kin z czteroletnim poślizgiem. Zdecydowały o tym prawdopodobnie względy  technologiczne. Dbałość o tę stronę produkcji zaowocowała kilkoma naprawdę świetnymi trikami i ujęciami, ale jak już się rzekło, wizualna ornamentyka i efekciarstwo szybko gaszą radość z oglądania  intrygującej historii, podążania jej ścieżką. Na domiar złego brakuje  dramaturgicznych dźwigni: nie ma ani emocjonujących punktów zwrotnych, ani widocznego punktu kulminacyjnego. Plakatowo przystojny Tomasz Ziętek i nietuzinkowa Jagoda Porębska to za mało, jak na dramat o sporcie, którym pasjonuje się wiele Polaków.

Rodzą się analogie do dramatu o podobnej młodzieżowej tematyce – Sweat Magnusa von Horna – o tym, jak młoda influencerka fitness wpada w pułapkę popularności. Magnus von Horn o wiele sprawnej opowiada swoją historię, wręcz rzuca się w oczy jego scenariuszowa dyscyplina, w jego dramacie jest napięcie, zaskoczenie, adrenalina i przekonywująca psychologia. Czyli wszystkie te elementy, których brakuje w Żużlu. No i strona wizualna narracyjnie podbudowuje fabułę, żyje z nią w symbiozie.

No dobrze, ale o czym jest właściwie film Doroty Kędzierzawskiej? Pytanie jak najbardziej zasadne, bo reżyserka kręci filmy od wielu lat i nie może pozwolić sobie na wypuszczenie pustego tytułu. Według niej żużel jest taką pasją, która odbija się negatywnie na zdrowiu i życiu wielu zawodników. Oddają oni swoją młodość i krew dla kilku złudnych chwil bycia gwiazdą. Reżyserka podważa adrenalinowy mit, uważa, że osobiste szczęście jest ważniejsze od blasku stadionowych jupiterów i bycia najlepszym. Oczywiście ma prawo do swojego poglądu, tylko nie bierze pod uwagę jednego, że walka leży w męskiej naturze i pozbawianie mężczyzn prawa do ostróg  jest gorsze od faszyzmu!

Ocena: 3,5/6

 Żużel, Polska 2020, dramat (103 min), scen. i reż. Dorota Kędzierzawska, w rolach głównych: Tomasz Ziętek, Jagoda Porębska, Żaneta Łabudzka, Karolina Gołębiowska, Paweł Wilczak, Mateusz Kościukiewicz. Premiera w kinach 16 lipca 2021.

Podpis pod zdjęcie: Plakatowo przystojny Tomasz Ziętek to za mało, jak na dramat o sporcie (kadr filmowy). Fot. materiały dystrybutora

Drogi Czytelnikujeśli smakują Ci moje teksty, możesz postawić mi symboliczną kawę. DZIĘKUJĘ. (Kliknij w grafikę).:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.