W najnowszym numerze dwumiesięcznika Nowa Europa Wschodnia (styczeń-luty br.) warto przeczytać, oprócz wielu innych znakomitych tekstów, rozmowę z ukraińskim politologiem i kulturoznawcą, dyrektorem Lwowskiej Galerii Sztuki im. Borysa Woźnickiego Tarasem Wozniakiem na temat polsko-ukraińskich zadrażnień wokół ludobójstwa wołyńskiego. Wybijającym się wątkiem wywiadu zatytułowanego Smarzowski jak Leni Rifensthal jest ostatni film polskiego reżysera Wołyń. Ot, kilka zaledwie akapitów, ale jakże ważnych, bo pokazujących, jak trudnym do przełknięcia jest dla części zachodnioukraińskiej inteligencji Wołyń.
Taras Wozniak, choć widział tylko fragment obrazu („nie miałem ochoty tracić dwóch godzin na cały film”), wyraża się o nim zdecydowanie negatywnie. Zostawmy na boku uwagę, że opiniowanie jakiegokolwiek tekstu kultury bez uprzedniego zaznajomienia się z nim, nie przystoi nawet przeciętnemu krytykowi filmowemu, a co dopiero poważnemu badaczowi, jakim jest Taras Wozniak. Pomińmy także zupełnie chybione porównanie Wołynia do filmów głównej propagandystki Hitlera Leni Rifenstahl, wybitnej, lecz uwiedzionej przez nazizm reżyserki, gdyż, o czym każdy w Polsce wie, Smarzowski nie nakręcił swojego filmu na polityczne zamówienie, nie stoi za nim żaden Hitler, tylko odpowiedział na zamówienie społeczne i głos własnego serca, bo i jego rodzina została dotknięta tragicznymi wydarzeniami na Kresach. Odwołanie się do Rifenstahl jest nieadekwatne jeszcze z innego względu: jej twórczość jest symfonią na cześć pięknego ciała nowego niemieckiego człowieka, a w Wołyniu ludzkie ciało poddawane jest torturom. Przejdźmy natomiast do istotniejszego zagadnienia, dlaczego, wg rozmówcy Nowej Wschodniej Europy, Wołyń nie powinien być wyświetlany na Ukrainie nawet na specjalnych seansach z udziałem ekspertów. Uważa on bowiem, że film Smarzowskiego jak dzieła Rifenstahl „służy diabłu”.
„Pokazywanie tego filmu na Ukrainie nie ma żadnego sensu, bo zwiększyłoby to tylko wzajemne niezrozumienie. Czy miałaby uzasadnienie projekcja filmów Leni Riefenstahl o zjeździe NSDAP w Norymberdze, na przykład gdzieś w 1954 roku w Polsce z dyskusją z nią jako zaproszonym gościem? W 2003 roku, kiedy przygotowywaliśmy pierwszy numer czasopisma „Ji” poświęcony wydarzeniom na Wołyniu, stanąłem przed dylematem, czy upubliczniać niektóre relacje znajdujące się poza granicami ludzkiej wyobraźni. Mówię tu o zbrodniach popełnionych przez obydwie strony konfliktu. Jeżeli się nie mylę, policja utajnia niektóre zbrodnie o sadystycznym charakterze, z obawy, że ludzie mogą je powtórzyć. Zadaję sobie pytanie: upublicznić takie obrazy, mając świadomość, że mogą trafić na przykład do osób niepełnoletnich, czy lepiej chronić ludzką psychikę?” – pyta się Taras Wozniak.
Pod tym subtelnym wywodem ukrywa się dosyć prosta prawda: większość ukraińskiego społeczeństwa żyje w uśpieniu, jeśli chodzi o wiedzę na temat mało chlubnych wydarzeń z okresu II wojny światowej i część tamtejszej elity, zaangażowanej w budowanie nowej ukraińskiej tożsamości, nie godzi się na wytrącenie swoich rodaków z tego letargu, choćby ze względu na narodową dumę. Mało tego, rzeczona elita podtrzymuje stan swoistego uśpienia, serwując swoim rodakom różne przeinaczenia albo pół-prawdy na temat Wołynia, co czyni też T. Wozniak w omawianym wywiadzie. Niech im będzie, tyle że każdy intelektualista musi sobie zdawać sprawę z tego, jak łatwo podgrzewać i wykorzystywać do niecnych celów tłumione złe energie, nieuświadomione traumy i resentymenty.
Smarzowski, co w Polsce nie jest żadną tajemnicą, jest twórcą kontrowersyjnym, świadomie buszującym po sferach nieestetycznych, obrzydliwych i nieludzkich, co kilku polskich recenzentów zresztą mu wytyka, i z tego choćby względu warto jego filmy poddawać wnikliwej krytyce, ale nie potępiać w czambuł. Dobrze by się stało, gdyby Wołyń, film przecież nie antyukraiński, tylko antynacjonalistyczny, stał się pretekstem do szczerej dyskusji na dzielące obie strony tematy, a także do szukania pozytywnych stron naszego wspólnego bytowania, a nie do zasypywania dołów niepamięci. W przeciwnym razie diabeł znów zamacha radośnie ogonem jak podczas wołyńskiej rzezi.