Antygona Sophie Deraspe na tle innych współczesnych filmów zadziwia ciepłym obrazem rodziny. Ale nie zachodniej, tylko imigranckiej.
Uwspółcześniona wersja tragedii Sofoklesa jest dziełem bardzo utalentowanej reprezentantki nowego kina Quebecu Sophie Deraspe. Reżyserka ma w dorobku kilka dokumentów oraz trzy fabuły. Sama pisze scenariusze i sięga po kamerę. Co prawda do swojej trzeciej fabuły, Antygony, zaangażowała operatora, niemniej w stylu jego pracy widać dokumentalne upodobania reżyserki, dbałość o realizm i autentyzm planu zdjęciowego i inscenizacji, oraz kobiecą wrażliwość na kolory. Bogata i różnorodna faktura obrazu oraz operowanie zmiennymi emocjonalnymi tonacjami sprawia, że film ogląda się z zaangażowaniem i entuzjazmem.
Antygona jest 16-letnią imigrantką z Algierii mieszkającą z babcią oraz siostrą i braćmi Eteoklesem i Polinejkesem w Montrealu. Dziewczyna jest najdojrzalsza z rodzeństwa, dobrze się uczy i jej adaptacja do zachodniego społeczeństwa przebiega bez zarzutu. Rodzina Antygony pochodzi z berberyjskiej grupy etnicznej, Kabylów, jej rodzice zginęli w Algierii w wyniku prześladowań. Dzieci i babcia czczą ich pamięć. Spokój w rodzinie zostaje zburzony, gdy od kuli policjanta ginie ukochany brat Antygony – Eteokles, a mniej odpowiedzialny Polinejkes idzie do więzienia za przynależność do gangu. Antygona kierując się miłością do nieżyjących rodziców postanawia wydostać z więzienia Polinejkesa wbrew obowiązującemu prawu symbolizującemu bezlitosnego króla Teb Kreona.
Poświęcenie i oddanie Antygony budzi uznanie jej rówieśników. Są pod wrażeniem niekoniunkturalnej postawy imigrantki, wyczuwają w niej osobę o duchowych walorach. Wokół dziewczyny tworzy się wspólnota ludzi zgłodniałych innych niż konsumpcyjne wartości. To pierwsze zaskoczenie, jakie niesie ten film.
Obraz Sophie Deraspe zaskakuje jeszcze raz: nie tylko, że nie ukrywa przestępczej działalności części młodych imigrantów, to jeszcze nie stosuje wobec nich lewicowej taryfy ulgowej, po prostu pokazuje takimi jacy są. Dla reżyserki nie są obcymi, wobec których biały człowiek ma mieć poczucie winy. Nie czyni ich ofiarami zachodniej cywilizacji.
W Antygonie występują nieprofesjonalni aktorzy. Główna rola młodziutkiej Nahéma Ricci jest więcej niż dojrzała. Dziewczyna z wyczuciem pokazuje wszystkie emocjonalne stany swojej bohaterki: młodzieńczą radość, bunt, cierpienie, gniew, także nieakceptowany w jej kulturze proces przekraczania granicy płci, czyli przemiany w brata Polinejkesa. To bardzo ważny motyw w tej nowoczesnej wersji antycznej sztuki, gdyż główna bohaterka bardzo delikatnie i taktownie manifestuje swoją seksualność. Nie wstydzi się jej, ale też nie nadużywa w relacjach ze swoim chłopakiem.
Antygona jest szlachetna, jej wnętrze jest silniejsze od zachodniego bycia na pokaz. Egoizm i dysharmonia są jej obce. Mimo że dziewczyna nie dba o popularność, trafia na plakaty i do mediów społecznościowych. Powierzchowność naszej kultury świetnie oddają nowatorskie sekwencje montażowe zdjęć ze smartfonów i komputerów. Pokazują w rytmie hip-hopu społeczną ekscytację postępowaniem buntowniczki, jak zaczyna otaczać ją swoisty kult.
Film kanadyjskiej reżyserki byłby zatem nieschematyczną próbą powiedzenia czegoś ważnego o imigrantach z biednego Południa, że są pod pewnymi względami „lepsi” od mieszkańców bogatej Północy? Jestem pewien, że tak. Według reżyserki, imigranci mają wiele do zaproponowania swoim gospodarzom, na przykład poczucie wspólnoty. Kwestia tylko otwarcia się na ich bogactwo.
Ocena: 5/6
Antygona (Antigone), Kanada 2019, dramat (109 min), scen. i reż. Sophie Deraspe, w rolach głównych: Nahéma Ricci i Rawad El-Zein. Światowa premiera: 9 września 2019. Film jest dostępny w HBO GO, Ipla, Player, Canal +.
Drogi Czytelniku, jeśli smakują Ci moje teksty, postaw mi symboliczną kawę. DZIĘKUJĘ. (Kliknij w grafikę.):