Film Ivana Ostrochovský’ego można rozpatrywać w kontekście historycznym albo w oderwaniu od historii. W tym pierwszym przypadku Kościół wypada jako ofiara komunistycznego totalitaryzmu, w tym drugim jako instytucja zniewalająca młodych ludzi. Ja wolę tę pierwszą perspektywę, gdyż bliższa jest prawdzie i umożliwia odkrycie wielu znaczeń.
Inspiracją do powstania Sług była historia z życia kolegi reżysera, Vlado Zborona, któremu czechosłowacka SB zaoferowała pomoc w powrocie do seminarium duchownego za cenę podjęcia współpracy. Wątek ten znalazł się w filmie Ivana Ostrochovský’ego i dotyczy głównej postaci, młodego seminarzysty Juraja. Razem z przyjacielem, Michałem, podejmuje on naukę na wydziale teologicznym uniwersytetu w Bratysławie. Wiara nakazuje mu zaangażować się w życie utrzymującego kontakt z Watykanem podziemnego Kościoła. Ale nie zdaje sobie sprawy z tego, że policja polityczna ma w seminarium swoich agentów. Juraj płaci wysoką cenę za życiowy wybór.
Historia osadzona jest w 1980 roku, czyli w okresie normalizacji po 1968 r. Czarne stalinowskie lata z brutalnymi prześladowaniami Kościoła, usuwaniem księży z parafii i wsadzaniem biskupów do więzień dawno się skończyły. Jednakże liberalizacja odbywa się na zasadzie poddania Kościoła politycznej i policyjnej kontroli. Młodzi katolicy z prowincji, jakimi są Juraj i Michał, nie zdają sobie sprawy z tych pułapek. Z zapałem wchodzą w mury seminarium nie wiedząc, że w owczarni Chrystusa grasuje wilk. Rektor seminarium współpracuje z SB, przewodnik duchowy młodych seminarzystów zdradza tajemnice spowiedzi. Czerń i biel filmowego obrazu sugerują, że nauka w seminarium polega na wyborze między dobrem a złem, między wiernością papieżowi a uległością wobec komunistycznego państwa. Szantażowani księża bardziej służą systemowi niż Bogu.
Pod względem fabularnym film przypomina zachodni thriller. Jest napięcie, mroczna zagadka, są węszący policjanci, nie wiadomo, kto jest prawy, a kto zdeprawowany. Z tą warstwą znakomicie współbrzmi warstwa wizualna. Reżyser, nawiązując do czeskich filmów z lat 60., przyobleka swoją historię, kamerą Juraja Chlpíka, w surową biel i czerń.
Na tle wielkich pustych płaszczyzn ścian seminarium wyróżniają się wyraziste sylwetki młodych kandydatów na księży i ich przełożonych. Dostojne mury seminarium przytłaczają bezdusznym klimatem. Ujęcia kamery z góry pokazują seminarzystów wypoczywających albo pracujących w głębokiej studni podwórza. Rodzi się sugestia uwięzienia i osaczenia przez groźne siły. Postaci są posągowe, jakby wyrzeźbione w marmurze. Ich dostojeństwo w zderzeniu z czynami staje się fałszywe. Wymiar symboliczny jest przeogromny. Dwaj koledzy w drodze do Bratysławy zatrzymują się w nocy na jakimś dworcu kolejowym. Śpiący ludzie symbolizują pogrążonych w niewiedzy obywateli Czechosłowacji. Ujęcia na dworcu wzorowane są pod względem „technicznym” i semantycznym do podobnych w dokumencie Siergieja Łoźnicy Przystanek. Jeszcze inny misternie zainscenizowany kadr zaprasza do szukania analogii. Gdy widzimy twarz jednego z seminarzystów filmowaną przez siatkę łóżka, nasuwa się skojarzenie ze smutną Lucyną Winnicką uchwyconą przez kraty w Matce Joannie od Aniołów Kawalerowicza. Główny funkcjonariusz policji cierpi na poważną chorobę skóry postępującą w miarę złych uczynków. Może mu pomóc tylko naświetlanie lampą. W onirycznej scenie seminarzyści obrzucają się śnieżkami na tle wielkiego bułgarskiego pomnika komunistycznego – Buzłudża – autorstwa Georgi Stoilova. Ich niewielkie postaci są przytłoczone przez architektoniczne monstrum.
Symbolika Sług nie byłaby tak bogata, gdyby nie obecność dokumentalnych konkretów. Takie szczegóły, jak rozmowy przez wielką tubę w podsłuchiwanym mieszkaniu i posłuszne podnoszenie rąk przez uczestników zjazdu prorządowej organizacji Pacem in terris dają wyobrażenie tego, czym był poprzedni system. Polegał on nie tylko na mniej czy bardziej jawnym terrorze, ale i na kradzieży pojęć i słów (komuniści wykorzystali tytuł encykliki Jana XXII Pacem in terris do nazwania stworzonej przez siebie organizacji).
Tylko umiejscowienie Sług na historycznym tle pozwala docenić ich znaczeniowe bogactwo. Porzucenie natomiast takiej perspektywy sprawia, że film można traktować wyłącznie jako współczesną przypowieść o młodości uwięzionej przez bezduszną i zacofaną instytucję. Jako wezwanie do buntu przeciw opresyjnemu Kościołowi. Takie ujęcie Sług musi trącić i trąci poznawczym fałszem.
Ocena: 4,5/6
Słudzy (Služobníci), Słowacja, Rumunia, Czechy, Irlandia 2020, dramat (80 min.), reż. Ivan Ostrochovský, scenariusz: Rebecca Lenkiewicz, Marek Leščák, Ivan Ostrochovský, w rolach głównych: Samuel Skyva, Samuel Polakovič, Vlad Ivanov, Vladimír Strnisko, Milan Mikulčík, polska premiera: 5 marca 2021.
Podpis pod zdjęcie: W onirycznej scenie seminarzyści obrzucają się śnieżkami na tle wielkiego bułgarskiego pomnika komunistycznego – Buzłudża. Fot. materiały prasowe
Drogi Czytelniku, jeśli smakują Ci moje teksty, możesz postawić mi symboliczną kawę. DZIĘKUJĘ. (Kliknij w grafikę).: