Umazane krwią „Chamstwo” Kacpra Pobłockiego

Antropologiczną książkę Kacpra Pobłockiego „Chamstwo” czyta się jak dobry horror i gdyby faktycznie nim była, to należałoby to uznać za komplement. Ale „Chamstwo” nie jest powieścią, tylko aspirującym do naukowości esejem, a z tym już jest gorzej, bo im dalej w las, tym bardziej zaciera się granica między jasnością poznania a mrokiem pisania pod z góry założoną tezę.

Książkę zalicza się do nurtu rewizjonistycznych prac historycznych na czele z  Ludową historią Polski Adama Leszczyńskiego.  Celem autorów tych książek jest odkłamanie rzekomo zafałszowanej, „szlacheckiej” wizji dziejów Rzeczypospolitej na rzecz prawdziwej, „ludowej”. Autorzy z wielkim zapałem pokazują ucisk chłopów pańszczyźnianych w Polsce, ich batożenie, wieszanie, rozpijanie, nadludzką pracę, wreszcie bunty. Panów przedstawiają, jak wampirów wysysających krew z poddanych. Popularyzują tezę, że historia Polski nie sprowadza się do walk o niepodległość, ale do marszu mas ludowych w kierunku pełnej emancypacji i zdobycia świadomości klasowej. Z tym wiąże się kolejna teza, że dopiero zaborcy poprawili dolę polskich chłopów; dopiero zabory otworzyły im bramy do nowoczesności.

Chamstwo czyta się świetnie. Można rzec, że nawet za dobrze jak na pracę naukową. Sprawia to płynny i gładki styl Kacpra Pobłockiego, sprawne posługiwanie się cytatami oraz  instrumentami dostarczonymi przez różne, modne niegdyś na Zachodzie lewicowe teorie, oraz używanie mocnych, emocjonalnie nacechowanych i ociekających krwią  sformułowań, takich jak „przemysł okrucieństwa”, „pańszczyźniany terror”, „ocean przemocy”.   

Jedna z tez autora brzmi, że historia chłopów została zakłamana przez panów już na poziomie języka, dlatego on posługuje się całkiem innym, bliższym chłopskiej mentalności i wrażliwości.  Polskę tytułuje archaicznie Polszcza, chłopów pańszczyźnianych staropolskim określeniem  pańszczyźniacy, używanym dawniej jedynie na określenie kozaków pozbawionych wolności osobistej.  Przytaczając pary pojęć własność/włości, państwo/panowanie, rządzenie/porządek, możność/zamożność, antropolog stwierdza, że dawna polszczyzna był językiem władzy. I od razu rodzi się wątpliwość. Jeśli tak, to co z poezją Mickiewicza, Słowackiego i innych wielkich poetów? Czy ich polszczyzna też wyraża  przemoc semantyczną wobec chłopów? Czy opowiadający  o  harmonii życia na wsi „Pan Tadeusz” też wyrósł z bicia chłopskich pleców?

Rozprawiając się z historiozoficznymi mitami  autor Chamstwa twierdzi, że polska szlachta nie była tak liczna, jak to się dotychczas sądziło, że liczyła mniej niż 10 proc., oraz że nie odgrywała demokratycznej roli w państwie (autor zapomina o sejmikach), że nie umiała gospodarzyć, że Rzeczpospolita nie była spichlerzem Europy, że szlachta myślała jeno o swoich brzuchach i przywilejach, a nie niepodległości. Już po tej wyliczance widać moc uogólnień antropologa. 

Kacper Pobłocki chce uwolnić czytelnika od szlacheckich  upiorów przeszłości w stronę klasowej wolności

Cennym jest natomiast, że autor przywołuje  świadectwa spisane przez chłopów (choć  jego ulubionym autorem jest często cytowany szlachcic Anzelm Gostomski, który w 1588 roku napisał poradnik Gospodarstwo dla braci szlachty, jak prowadzić folwark), że na kartach swej pracy oddaje głos z wnętrza chłopskiego świata. Są to smakowite kąski i wiele mówią o stosunkach panujących na wsi, o specyfice gospodarki folwarcznej, choć trzeba  zauważyć, że pochodzą one głównie z XIX w. i nie dotyczą całego okresu pańszczyzny w dawnej Polsce. 

Wrócę jeszcze do uogólnień Pobłockiego.  Gdy zaczyna sprowadzać całą kulturę chłopską i folklor do reakcji na ucisk i przemoc ze strony panów, to automatycznie rodzi się pytanie o niekwestionowaną pobożność chłopów i powiązanie ich obrzędów z porami roku i okresami pracy na roli. A o tym już Pobłocki nie pisze, tylko o leczniczej roli tańca i alkoholu w chłopskiej obyczajowości. Jeśli natomiast pisze o religijnej  niezgodzie na pańszczyznę, to tylko w przypadku arian, a rzadko katolickich autorów. Pomija na przykład  chrześcijańskie  motywacje obecne u większości szlacheckich polityków Sejmu Wielkiego, jak Hugo Kołłątaj, którzy chcieli uzdrowić niedolę chłopską. U Pobłockiego  nie znajdziemy także, że zaborcy w XIX wieku grali na dzielenie chłopów z panami, że ci drudzy często tracili majątki na rzecz niemieckich, austriackich, rosyjskich czy też żydowskich rywali gospodarczych.

 To dobrze że powstają  książki na temat świata chłopów, gdyż wielu Polaków ma chłopskie korzenie. Trzeba  pisać o tym, że ciężka praca i bieda są wpisane w nasz los, ale nie sposób przemilczeć, że obraz, jaki dostarczają książki „ludowego” nurtu, jest marksistowsko tendencyjny i jako żywo przypomina prace  peerelowskich autorów, którzy będąc pod silną presją ideologiczną, nie umieli pisać inaczej o polskich chłopach jak o ofiarach szlacheckiego wyzysku. To w poprzednim systemie powstała „czarna legenda” o polskich chłopach i permanentnym antagonizmie między wsią a dworem. Przed tą legendą przestrzegali badacze po 1989 roku, tacy jak zasłużony historyk społeczny i gospodarczy Andrzej Wyczański, który swoje badania zapoczątkował w latach PRL i trudno go podejrzewać o „pański” przechył. Ten historyk dowodzi w pracy Polska Rzeczą Pospolitą szlachecką (1991), że  w obrazie włościan  we wszesnonowożytnej wsi nie powinno zabraknąć opisów, że byli oni częstokroć działającymi podmiotami, myślącymi, walczącymi o swoje prawa i odnoszącymi sukcesy. Ten sam autor w pracy Studia nad folwarkiem szlacheckim w Polsce w latach 1500 – 1580 (1960) wręcz stwierdza, że nieograniczona pańszczyzna typu „ile i kiedy robić każę” była rzadkością w dworach (natomiast wg autora Chamstwa, korzenie polskiego niewolnictwa sięgają już XVI wieku). 

Podobne stwierdzenia o pewnej chłopskiej  podmiotowości znajdziemy w pracach bardziej nam współczesnego badacza społecznej historii dawnej Polski  Mateusza Wyżgi. Ten autor wysoko cenionej w świecie nauki pracy Homo movens. Mobilność chłopów w mikroregionie krakowskim w XVI-XVIII wieku nie idealizuje położenia  chłopów, zdaje sobie sprawę z przewagi materialnej i prawnej szlachty,  ale analiza różnych źródeł uprawnia go do stwierdzenia, że stosunki między dworem  a gromadą wiejską  były częstokroć zażyłe, a nawet  oparte na opiekuńczości pana i że gromada wiejska umiała stosować argumenty prawne i pozaprawne w sporach z panami i dzierżawcami.

Trzeba zatem jasno napisać, że tam gdzie Pobłocki i inni autorzy „ludowej” historii widzą jedynie  konflikt klasowy i ustrukturyzowaną przemoc, tam inni badacze piszą o koegzystencji i o konflikcie interesów na wsi polskiej. 

Kacper Pobłocki w Chamstwie bierze na cel współczesnego Polaka. Chce go uwolnić od sarmackiej wizji historii, którą, jak uważa, została wpojona Polakom po odzyskaniu niepodległości i zasadzała się na sojuszu panów z bogatymi chłopami, na sojuszu wyrażającym się patriarchalnym prawem do bicia po pyskach słabszych. Sarmatyzować historię Polski mieli też włodarze  PRL w celu  przypieczętowania władzy i  uśpienia  klasy robotniczej (a co z peerelowską chłopomanią, z plebejskim nurtem w kinie i nurtem chłopskim w literaturze, tego autor już nie wyjaśnia). Wszystkie te sformułowania są dosyć efektowne i śmiałe, wręcz totalne jak  całe Chamstwo, jednocześnie nie zawsze odnoszą się do konkretnej rzeczywistości, tylko do projektowanej  rzeczywistości. A projekt jest taki: ja was uwalniam od szlacheckich  upiorów przeszłości w stronę klasowej wolności i emancypacji od „złej” polskiej tradycji. Autor opróżniając Polaków z tego co w nich  jest najlepsze (bo przy wszelkich słabościach kultury szlacheckiej jednak to ona okazała się być znacząca w naszej historii i bez niej nie byłoby najwybitniejszych dzieł sztuki i najwybitniejszych postaci, także pochodzenia chłopskiego) i wypełnienia ich wnętrza rzekomo demokratycznymi  i wolnościowymi treściami, a w rzeczywistości chce z nich uczynić niewolników nowej wizji historii Polski.

Problem z nową polską humanistyką zauważyli  uczestnicy rozmowy, jaka odbyła się na łamach dwumiesięcznika „Arcana” (lipiec, sierpień 2021). Jeden z nich,  Henryk  Głębocki, stwierdził, że „ludowy zwrot w polskiej humanistyce (…) jest przede wszystkim lewicową odpowiedzią na autentyczne zainteresowanie własną przeszłością na tle postępujących procesów  globalizacji i konfliktu między różnymi tożsamościami”. Jest wspieraną przez masowe media odpowiedzią na zainteresowanie młodych  Polaków Powstaniem Warszawskim, dziedzictwem AK i Żołnierzy Wyklętych. I tak też należy traktować książkę Kacpra Pobłockiego, bez popadania oczywiście w drugą skrajność, że chłopskie dziedzictwo jest nieważne i nie warto o nim pisać.

Chamstwo, Kacper Pobłocki, Wydawnictwo Czarne 2021.

Zdjęcie na górze ilustracyjne. Fot. Unsplash/Paweł Czerwiński

Drogi Czytelnikujeśli smakują Ci moje teksty, możesz postawić mi symboliczną kawę. DZIĘKUJĘ. (Kliknij w grafikę).:

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.