„Nędznicy” jak dzikie zwierzęta [Recenzja]

W Nędznikach kino jest nieoswojonym dzikim zwierzęciem nie potrzebującym złotych, estetycznych klatek. Rzeczywistość ekranowa sama się tłumaczy bez zbędnych rusztowań.

Debiut fabularny francuskiego reżysera malijskiego pochodzenia Ladj Ly Nędznicy był prawdziwą sensacją na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes. Mało znany reżyser, na domiar wywodzący się nie z klasy  mieszczańskiej, jak to zwykle bywa we francuskiej  branży filmowej, ale z rodziny imigrantów, pokonał takie gwiazdy kina, jak Quentin Tarantino, Xavier Dolan, Ken Loach, bracia Dardenne, Pedro Almodóvar, zdobywając nagrodę jury za najlepszy film. W ślad jurorów poszli prawie wszyscy francuscy recenzenci przyznając obrazowi największą liczbę gwiazdek. Nędznicy zdobyli też wiele innych trofeów, m.in. Cezary francuskiej Akademii Sztuki i Techniki Filmowej.

Gra na emocjach

Film zaskakuje autentyzmem społecznej obserwacji, inteligentnym wykorzystaniem gatunkowych prawideł thrillera oraz niesamowitą dramaturgią i grą aktorską. Na liście komplementów należy umieścić  jeszcze mistrzowski szybki montaż, operatorskie sztuczki przy użyciu ruchomej kamery oraz świadome manipulowanie przez reżysera emocjami publiczności. Ich krzywa raz rośnie, raz opada, nie pozostawia nikogo obojętnym wobec ekranowej rzeczywistości.

Zaczyna się od euforii z powodu zwycięstwa francuskich piłkarzy w mundialu. Radują się wszyscy kibice, niezależnie od koloru skóry. Potem przychodzi wyciszenie. Na posterunku policji w paryskiej dzielnicy Montfermeil pojawia się nowy funkcjonariusz. Zostaje przydzielony do dwóch oficerów, prawdziwych chartów, codziennie patrolujących ulice imigranckiej dzielnicy. „Nowy” poddawany jest próbie przez dowódcę patrolu. Uważa on siebie za króla dzielnicy, za szeryfa, któremu nikt nie może „podskoczyć”.  Ma wielu informatorów, współpracuje z „kolorowym” merem dzielnicy. Kradzież lwiątka w prowadzonym przez Cyganów cyrku grozi wybuchem rasowej wojny między Cyganami a arabskimi i afrykańskimi mieszkańcami dzielnicy. Funkcjonariusze są zdeterminowani, by zapobiec tragedii. Łamią nawet prawo.

Jeden zaskakujący punkt zwrotny prowadzi do następnego, termometr pęka od gorączki w punkcie kulminacyjnym, który, wbrew klasycznej sztuce opowiadania, nie przynosi jednak ani rozwiązania, ani spadku napięcia. Finalne zawieszenie zawiera ostrzeżenie pod adresem francuskich władz: jeśli nie porzucą policyjnej siły na rzecz innych metod postępowania z imigrancką młodzieżą, na przedmieściach znów dojdzie do rewolty jak w 2005 roku. Taka jest wymowa Nędzników, których tytuł odnosi się do wielkiej XIX-wiecznej powieści Wiktora Hugo z akcją po części umieszczoną w tym samym Montfermeil.

Alarmistyczną rolę pełnią też błyskawicznie biegnące wypadki. Akcja trwa 24 godziny. Skompresowanie czasu mówi o dramatyzmie sytuacji na paryskich przedmieściach, o tym, że gwałtowne zdarzenia dzieją się tu i teraz, a nie w wyobraźni artysty.

Doświadczenie ulicy

Najbardziej ujmuje reportażowa ucieczka od wysmakowanych szyfrów, od tego wszystkiego, z czym mamy do czynienia w filmach Almodovara, Tarantino i ich naśladowców. W Nędznikach kino jest nieoswojonym dzikim zwierzęciem nie potrzebującym złotych klatek, wysmakowanych kadrów, cytatów z innych filmów, aluzji. Rzeczywistość przedstawiona sama się tłumaczy bez zbędnych rusztowań. Bo kino Ladj Ly wyrasta nie z zachłyśnięcia się formalnymi możliwościami filmowego medium, ale z doświadczenia ulicy.

By dostrzec ten wymiar, wystarczy porównać Nędzników do głośnej sprzed 25 lat Nienawiści Mathieu Kassovitza, filmu na ten sam temat, filmu fenomenalnego, ale jednocześnie w jakiś sposób o wiele bledszego wobec siły dzieła Ladj Ly, bo egocentrycznie zatopionego we własnym estetyzmie. Mimo że oba filmy są jakoś symetryczne: tamten był opowiedziany z perspektywy bardzo różnych charakterologicznie trzech młodych mieszkańców imigranckiej dzielnicy, ten z perspektywy policjantów o różnych temperamentach i różnym pochodzeniu, to jednak dzieli ich forma, w przypadku Nędzników bliższa ulicznemu realizmowi.

Trudno się dziwić, Ladj Ly urodził się w pokazywanej dzielnicy, często uczestniczył w obywatelskich akcjach filmowania aktów przemocy policji w Montfermeil . Świadomość roli demokratycznych mediów, takich jak drony i smartfony, jest wkomponowana w materię Nędzników.

Co najmniej dwa razy

Obejrzenie tego filmu jeden raz to zdecydowanie za mało. Warto go oglądać najpierw bezrefleksyjnie, jak Bóg przykazał, czyli dla przyjemności, z oczami szeroko otwartymi na strumień wrażeń. Natomiast drugi seans na pewno umożliwi zobaczenie wiele drugoplanowych elementów, np. symbolicznej roli lwiątka, faktu, że młodociani zadymiarze praktycznie się nie odzywają, że ratunek nie przychodzi w ostatniej chwili, jak w klasycznym kinie, że rodziny są pozbawione mężów i ojców, mężczyźni ujawniają się tylko w rolach szemranych cwaniaków, recydywistów i muzułmańskich działaczy, „po oczach” bije też wzajemna agresja różnych grup etnicznych, nie tylko Francuzów i nie Francuzów. A rozsłonecznione ulice przedmieść, na których rozgrywa się większość wypadków, znikają w ciemnych korytarzach wielkich bloków. Za ścigającymi nastolatków policjantami zatrzaskują się drzwi. Mroczny i dramatyczny finał kontrastuje z fanfaronadą pierwszych sekwencji w centrum Paryża. Łuk Triumfalny ginie w ciasnocie imigranckich blokowisk.

Ocena: 6/6

Nędznicy (Les Misérables ), Francja (2019), thriller (102 min), reż. Ladj Ly, scen. Ladj Ly, Giordano Gederlini, Alexis Manenti, w rolach głównych: Damien Bonnard, Alexis Manenti, Djibril Zonga, Issa Perica, dystr. M2, w kinach od  28 lutego 2020.

Fot. materiały prasowe (2).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.